Jakoś pod koniec ubiegłego roku zacząłem poszukiwać do kupienia małego, jednoosobowego namiotu. Coś, co będzie mnie chronić przed owadami i wiatrem lepiej, niż plandeka, z której już korzystam, a z drugiej strony będzie mniejsze, niż używany przeze mnie namiot Fjord Nansen Korsyka III. Pytałem o to na jakiejś facebookowej grupie, ale decyzji o zakupie ostatecznie nie podjąłem.
A potem dostaliśmy od firmy Raven, polskiego dystrybutora marki Rockland, propozycję przetestowania sprzętu z ich oferty. Znalazłem w niej namiot Rockland Soloist i o jego podesłanie, wraz z jednoosobową matą samopompującą Rockland, poprosiłem. Sprzęt zabrałem do lasu na początku lutego, by przespać się w nim w temperaturach poniżej zera.
Zabrałem też ze sobą termometr mierzący dodatkowo temperaturę za pomocą drugiego czujnika znajdującego się na końcu kabla. Czujnik umieściłem na zewnątrz namiotu. Na zewnątrz ustawiłem także mój nowy telefon z kamerą termowizyjną celem przygotowania filmu timelapse z użyciem tej kamery.
Namiot rozkładałem już po zmroku, dlatego nie udało mi się tego procesu nagrać. To też jest przyczyna, dla której namiot nie wygląda na poprawnie rozłożony (tropik nie jest dobrze naciągnięty). Rozkładało się go łatwo. Pręty stanowiące szkielet namiotu są oznaczone kolorami zgodnie z oznaczeniami na sypialni namiotu (żeby się nie pomylić) i są częściowo zagięte, dzięki czemu łatwiej jest je dopasować do krzywizny sypialni (nie trzeba na siłę wyginać prętów z włókna szklanego, by umieścić je w otworach w szlufkach).
Niemałym problemem było dla mnie samo wejście do namiotu. Możecie się śmiać, ale kompletnie nie wiedziałem, jak do tego podejść. Ostatecznie zdjąłem buty i zapakowałem się do środka tyłem. Namiot jest niski, nie da się w nim siedzieć (wbrew temu, co jest narysowane na schemacie namiotu na opakowaniu). Buty i plecak zostały pod tropikiem w przedsionku, ja zapakowałem się do sypialni.
Spałem na macie samopompującej Rockland, w śpiworze z Lidla z komfortową temperaturą +6, limitem +1 i ekstremum -14°C. Do śpiwora załadowałem się w ubraniu, kurtce, a w nocy stopniowo przykrywałem się dodatkowo jeszcze kocem wziętym z samochodu i drugą kurtką. Spałem w czapce i kapturze.
Temperatura w namiocie spadła minimalnie do 2,1°C a na zewnątrz do -1,4°C. Czyli w środku było trochę cieplej, namiot w pewnym stopniu powstrzymywał utratę ciepła. Należy jednak w tym miejscu zauważyć, że sypialnia jest wykonana niemal w całości z siatki, a więc przed utratą ciepłego powietrza w zasadzie nie chroni. To może powstrzymywać tylko tropik, który trzeba byłoby od spodu dodatkowo uszczelnić, spodziewając się intensywnych wiatrów. Prognozy pogody takich nie zapowiadały, więc ja sobie to odpuściłem. Tak samo jak zabezpieczenie przynajmniej plecaka przed podciekaniem wody pod tropikiem.
Namiot Rockland Soloist po złożeniu zajmuje mniej więcej tyle samo miejsca, co używana przeze mnie do tej pory plandeka (płachta biwakowa). Jest jednak od niej lżejszy. Namiot waży ok. 1,5 kg, zaś plandeka z kompletem masztów — 2,6 kg. Warto jednak zauważyć, że nigdy nie korzystałem do nocowania z kompletu elementów masztów, a więc mógłbym część z nich zostawiać w domu, co pozwoliłoby na obniżenie ciężaru — sama plandeka waży ok. 1 kg.
Na macie samopompującej Rockland wyspałem się podobnie, jak wysypiałem się na karimatach. Najpierw przez długi czas korzystałem z najtańszych karimat do ćwiczeń (bardzo cienkich), później kupiłem porządniejszą karimatę, nieco grubszą, z folią aluminiową od spodu. Po rozłożeniu ma ona podobną grubość, jak ta mata (choć oczywiście karimata będzie od maty lżejsza). I jest w podobnym stopniu wygodna, czyli jak dla mnie — nie bardzo. Wspominałem kiedyś przy innej okazji, że na karimatach muszę każdorazowo uczyć się spać, bo dopiero po kilku dniach spania na niej się do tego przyzwyczajam i zaczyna mi być wygodnie. Tej nocy budziłem się co jakiś czas, co jednak z drugiej strony pozwoliło mi na zrobienie kilku zdjęć wskazań termometru. W zestawie z matą dostajemy mały zestaw do łatania w niej dziur, bo zaznaczyć należy, że maty tego typu, podobnie jak zwykłe dmuchane materace, narażone są na przedziurawienie — w przypadku karimat to nie jest problemem.
Podsumowując:
- namiot Rockland Soloist jest sympatyczny, lekki, łatwo się rozstawia (pozbawiony linek, o które łatwo się w nocy potknąć), na długość dostatecznie obszerny, ale niewysoki i siedzieć się w nim nie da,
- konstrukcja namiotu latem zapewni niezłą wentylację, zaś zimą dla ochrony przed utratą ciepła może nie być wystarczająca,
- mata samopompująca Rockland jest dla mnie równie komfortowa, jak karimata,
- całość zajmuje niewiele miejsca.
Czyli wychodzi na to,że za tą cenę nie warto kupić tego namiotu.
Trudno mi się do tak postawionego sformułowania ustosunkować. Nie mam zastrzeżeń do namiotu. Konstrukcję ma taką, a nie inną, z czego wynikają takie, a nie inne zalety i wady. Dla mnie jest za niski, ale jeśli dzięki temu miałbym nosić na plecach przez kilkadziesiąt kilometrów 200 czy 300 g mniej, to pewnie bym docenił tę wagę.
Chodzi mi o użyteczność całoroczną takiego namiotu,dla mnie nadaje się on jedynie do celów ewakuacyjnych i to w pojedynkę.Jeżeli ktoś dzisiaj nie ma namiotu to prędzej kupi jakiś bardziej użyteczny czy to na wakacje,ryby czy żeby przenocować na działce.Nie możliwość siedzenia w środku to chyba jego największa wada.
Co do tego to się zgodzę — to jest namiot raczej do turystyki pieszej, gdzie się łazi, a w namiocie tylko śpi.
Na obecną chwilę nie ma na rynku nic lepszego do kwoty 500 zł niż namiot Lima II firmy Fjord Nansen. Wielu próbowało, ale nie znalazło 🙂
Na okres jesienno-zimowy wręcz konieczny musi być stelaż zewnętrzny, czyli najpierw rozkłada się tropik, potem doczepia sypialnię. Dzięki temu rozwiązaniu rozkładanie namiotu w ulewę ma sens.
Z wiekiem człowiek staje się coraz bardziej wygodny rozumiem tezę uciekam pieszo potrzebuję lekkiego sprzętu. Lecz jest to w sprzeczności do idei kupuję to z czego korzystam na co dzień lub przynajmniej w wakacje. Z filmiku wynika, że posłanie z gałęzi i igliwia oraz mini szałas nakryty płachtą z marketu budowlanego spełnił by lepiej podobne zadanie. Biwakowanie zimą wymaga albo cięższego sprzętu np. namiot n6 podpinka i koza albo sprzętu alpinistycznego – wysoka cena. Pozostaje nam wybór wysokiego ciężaru lub wysokiej ceny. Sam użytkuje N6 z demobilu jedyna wada to waga ok 35 kg nie jest to więc namiot do pieszych spacerów. Lecz mogę w nim nie tylko siedzieć ale i stać. Większość armii które są największym użytkownikiem namiotów poza sezonem letnim wybiera ciężkie tkaniny , namioto- moskitiera daje pewne schronienie latem wynalazek wakacyjny dla cyklisty, wędkarza aby w ciepłą noc przespać się pod gwiazdami . I tak należy rozpatrywać wszelkiego typu norki. Znajdą się na pewno potomkowie Rambo udawadniający jakie to cudowne i lekkie rozwiązanie . Zgodzę się jedynie z tym, że lekkie. Biorąc pod uwagę ilość klamotów, które autor potrzebował dodatkowo by przetrwać noc w namiocie – dodatkowa kurtka, dodatkowy koc, czajniczek na wypasie to i do mobilności tego rozwiązania w zimę mam pewne zastrzeżenia. Wygoda waży.
Organizm ludzki ma dosyć spore możliwości adaptacyjne ale proces „zahartowania” wymaga trochę czasu. Jeśli ktoś zimą przebywa przez większość czasu w ogrzewanych pomieszczeniach (dom, praca, samochód, autobusy, sklepy itd.) a na zewnątrz pomieszczeń przebywa tylko przez chwilę (powiedzmy nie trwa to dłużej niż 30-40 minut), to potem jak będzie chciał spać w prostym namiocie na mrozie, to mu się w trzy godziny ilość mitochondriów nie podwoi i podczas pierwszych nocy zmarznie 😀
Jak ktoś dużo czasu zimą spędza na świeżym powietrzu (i bez przeginania z ubraniami, tak aby naturalne ogrzewanie organizmu chodziło na podwyższonych obrotach), to potem bez większego problemu przenocuje w „norce holenderskiej” na mrozie a jak jest bezwietrznie, to przy mniejszych mrozach nawet zadaszenie nie jest konieczne, wystarczy dobra izolacja od podłoża i można spać w śpiworze („w opakowaniu”, czyli w kurtce), tylko kominiarę, czapkę i rękawiczki trzeba założyć (aby bardziej wrażliwych miejsc typu nos, uszy, palce itp. nie odmrozić).
Zdarzyło mi się nie raz nocować na mrozie w norce holenderskiej (a kilka razy na mrozie rzędu -5 stopni w lesie, to nawet bez norki, pod gołym niebem) i da się na prawdę komfortowo spać, tylko jak pisałem wcześniej, podstawą jest dobra izolacja od podłoża, bo przez kondukcję do zmarzniętego podłoża traci się najwięcej ciepła (a jak izolacja jest słaba, to lód w podłożu się roztapia i pojawia się woda i wtedy to rzeczywiście jest ciężko).
PS Do Rambo mi daleko ale wiem że podstawą wytrzymałości, odporności i wydolności organizmu jest systematyczny trening. „Mistrz e-sportu” (całe dnie w fotelu przed kompem) pierwszego dnia będzie „zdychał” po przebiegnięciu kilometra, ale po roku treningu da radę przebiec maraton, tak samo jest z odpornością na zimno, adaptacją do dużych wysokości (niskie ciśnienie i niższa zawartość tlenu), adaptacją do niewygody i wielu innych rzeczy – da się osiągnąć dużo, ale organizm (ciało i umysł) potrzebuje czasu aby się „przebudować” i przesunąć granice.
Z adaptacją to różnie bywa. Cała zimę jeżdżę na rowerze, nurkowałem pod lodem, a bez skafandra ćwiczę w jeziorze od marca do listopada. Mimo to przy już przy plus pięć każda próba spania w namiocie kończy się źle.nos mi marznie od środka. Śpiwór mam dobry, ciuchy i namiot też – nic nie pomaga.
Ciekawe doświadczenie. Miałem podobne z podobnym produktem tyle że dosłownie ciut lżejszym i ze zdecydowanie wygodniejszym wejściem 🙂 MFH Recon Arber. U mnie nie był to test a sytuację poprawiło przypięte na namiocie NRC.
A ja bym zamarzła w tym namiocie, przy takiej temperaturze, już mnie ciarki przechodzą. Ale podziwiam takich odważnych i szukających wrażeń ludzi.
A może zamiast namiotu to coś takiego kupić- lekkie, przenośne i lepsze jak namiot. w razie „W” to i w lesie można postawić i kilka tygodni przebidować 🙂 http://www.intershelter.com
Jak masz 12 tysięcy dolarów do wyrzucenia na kilka tygodni, to możesz równie dobrze „przebidować” w hotelu lub wynajętym mieszkaniu i jeszcze ci zostanie na wódkę i panienki. Albo kupić używany samochód i założyć tam webasto – i wyśpisz się w nim i coś tam pozwiedzasz.