Survivalowe skutki mieszkania w mieście

Faktem jest, że znaczna część czytelników tego bloga (podobnie jak jego autor) mieszka w mieście. Część z Was (ja również) rozważa docelowo przeprowadzkę na wieś, uważając to miejsce za bezpieczniejsze od miasta. I mam tu na myśli wieś, albo małe miasteczko, oddalone od większych miast, a nie strefę przedmieść.

Nie sposób jednak nie zauważyć istotnych korzyści wynikających z mieszkania w mieście. Nawet w trudniejszych czasach da się sporo takich korzyści zauważyć.

Infrastruktura

Tereny zurbanizowane mają znacznie lepiej rozbudowaną infrastrukturę, niż tereny słabo zaludnione. Jest to istotne zwłaszcza w przypadku infrastruktury energetycznej i wodociągowej.

W przypadku jakiejkolwiek awarii obejmującej większy obszar, w pierwszej kolejności będzie się przywracać jej sprawność właśnie w miastach. Nic dziwnego. Jeśli naprawy wymagają dwie linie energetyczne, z których pierwsza zaopatruje w prąd 100 000 ludzi a druga tylko 5 000, nie będzie większych wątpliwości, którą należy naprawić.

Zresztą ta infrastruktura jest znacznie gęściejsza, więc na terenie miasta choćby częściowe zaopatrzenie w wodę czy prąd. Wodociąg czy linia przesyłowa będą przeciążone, co spowoduje spadek ciśnienia wody (i brak jej na wyższych piętrach) albo napięcia prądu (tzw. brownout), ale jednak będzie można z nich korzystać. Na wsi takiej możliwości raczej nie będzie.

Z drugiej strony w mieście nie sposób zabezpieczyć się w pełni przed skutkami poważnej, długotrwałej awarii tej infrastruktury. Na wsi można zorganizować sobie alternatywne źródło prądu i wody, niezależne od sieci. W mieście też, choć jest to znacznie trudniejsze. Bo nie każdy może na dachu zamontować ogniwa fotowoltaiczne i zbierać deszczówkę albo wykopać studnię w ogrodzie. Takie możliwości mają praktycznie tylko mieszkańcy domów jednorodzinnych w mieście, a to dość nieliczna grupa ludzi.

Jeśli chodzi o drogi, to one oczywiście w terenie zurbanizowanym są znacznie bardziej rozbudowane. Ale to tylko złudzenie, bo czasem spore części miast są izolowane przez np. tory kolejowe czy rzekę, przez co wystarczy zablokować kilka mostów i tuneli, by nie można było się z nich wydostać.

Opieka zdrowotna i ochrona zdrowia

Że życie na wsi jest zdrowsze, bo środowisko jest (zazwyczaj) mniej zanieczyszczone, to nie ma co dyskutować. Ale mimo to, w razie kłopotów ze zdrowiem, wolałbym mieszkać w mieście.

Bo w mieście znacznie łatwiej o dostęp do lekarza, nie tylko specjalisty. Łatwiej o dostęp do internisty, dentysty, pediatry, ginekologa, ale także do dobrze zaopatrzonej apteki. W mieście krócej czeka się na przyjazd karetki, co często może uratować życie…

Mieszkając na wsi, trzeba przygotować się psychicznie na to, że każda wizyta u lekarza (zwłaszcza specjalisty) może być wyprawą do oddalonego o kilkadziesiąt lub więcej kilometrów dużego miasta. Że będzie wymagać sprawnego samochodu i zapasu paliwa.

Bezpieczeństwo

Podobno życie w mieście jest bezpieczniejsze, ale jakoś mnie trudno jest w to uwierzyć. O ile dobrze pamiętam, stężenie przestępstw jest większe na terenach, gdzie zagęszczenie ludności jest większe, a więc w miastach. Ryzyko, że zostanę pobity wracając w nocy do domu jest znacznie większe w mieście, niż na wsi.

Być może ryzyko kradzieży w przypadku domu na wsi, zwłaszcza takiego, który wykorzystywany jest przez element napływowy z miasta, jest większe, niż ryzyko kradzieży w mieszkaniu w mieście. Ale jestem skłonny ponieść to większe ryzyko, zmniejszając jednocześnie ryzyko poważniejszych przestępstw.

Inna sprawa, że w mieście znacznie krócej się czeka na przyjazd policji. Tyle tylko, że to nie policja czy inne służby mundurowe mają nam zapewniać bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo mnie i mojej rodzinie w domu powinna zapewniać broń palna. A w przypadku mniej niebezpiecznych, choć też kłopotliwych sytuacji (np. stłuczki czy awanturującego się sąsiada) rzeczywiście musiałbym dłużej poczekać na przyjazd patrolu.

Podobnie jest w przypadku straży pożarnej. Mamy w Polsce całkiem nieźle rozwiniętą sieć ochotniczych straży pożarnych, ale i tak trzeba na przyjazd jednostki poczekać. Przecież strażacy najpierw muszą przyjechać do remizy po samochód.

Żywność

Choć na pierwszy rzut oka żywności w mieście jest masa, to tylko złudzenie. Oczywiście na każdym rogu jest sklep, ale żywność w nim zmagazynowana ulega bardzo szybko wymianie. Jest wyprzedawana i uzupełniana nową.

A ta nowa żywność wytwarzana jest gdzieś za miastem, bliżej, lub dalej.

Nie sposób zapewnić sobie trwałego bezpieczeństwa żywnościowego w mieście. Nie sposób stać się w pełni samowystarczalnym pod tym względem. Na wsi też jest to bardzo trudne, ale mimo wszystko — wykonalne.

Na wsi łatwiej połączyć hodowlę własnej żywności (kury na jajka i mięso, warzywa, owoce) i zapasy żywności dającej się długo przechowywać. W mieście znacznie trudniej produkować żywność samodzielnie. Balkon w mieszkaniu w tym celu nie wystarczy… Chociaż jak ktoś się uprze, to i sobie pomidory czy paprykę wyhoduje w plastikowej szklarence na balkonie.

Bezpieczeństwo w gorszych czasach

Miasta zostały stworzone między innymi dlatego, że łatwiej je obronić w czasie wojny. I dlatego, że łatwiej tam o pracę. Ale jeśli ktoś myśli, że w gorszych czasach, które nas czekają, też tak będzie, mam wrażenie, że się myli.

W czasie długotrwałego kryzysu gospodarczego, do miast napłynie cała masa ludzi, którzy gdzie indziej nie byli w stanie się utrzymać. Ci wszyscy ludzie nie znajdą dla siebie pracy w mieście, bo jej po prostu nie będzie. Skończy się to masą bezdomnych, żebraków i przestępców, którzy będą pętać się po ulicach.

To nie jest tak, że w razie czego, hordy głodnych ludzi będą plądrować wsie w poszukiwaniu żywności. Raczej będą plądrować miasta, bo z punktu widzenia tych ludzi bardziej efektywne jest szukanie tam, gdzie zagęszczenie ludności i zapasów jest większe.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

18 komentarzy

  1. elolin pisze:

    Survivalisto zastanów się, przez chwilę, dlaczego powstały i do dziś dynamicznie się rozwijają miasta. I nie opowiadaj już, o bezpiecznej chatce za wsią.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Chętnie poznam Twój punkt widzenia, bo zastanawiam się nad tym od paru lat i doszedłem do wniosków opisanych powyżej…

    • Aqua pisze:

      To co teraz jest miastem, dawno temu było wsią.

  2. czesław pisze:

    Cześć.
    A czy mógłbyś napisać więcej o broni palnej? Jak ją zdobyć, w jaką należy się zaopatrzyć ?

    • Survivalista (admin) pisze:

      Taki wpis jest przewidziany, czy raczej cykl wpisów na ten temat, ale musi jeszcze poczekać, aż rozpoznam dokładnie temat.

    • Trigger Happy pisze:

      Najlepiej zdobyć nielegalnie, legalna broń może być bezużyteczna w przypadkach ekstremalnych. Np po huraganie Katarina w USA, policja konfiskowała legalną broń.

      • Pozyskiwacz pisze:

        Konfiskata legalnie posiadanej przez obywateli broni jest normalna praktyka władz w czasie jakichś niepokojów,zamieszek czy innych wydarzeń. Z naszego podwórka: przed ogłoszeniem stanu wojennego (albo po ogłoszeniu, jak nie zdążyli) zabrano do depozytu całą broń palną, myśliwską, sportową ze strzelnic i szkół, również wiatrówki.Zabierano nawet szable kolekcjonerom (nie zawsze oddawano, czasami się komendantowi spodobały) .W czasie wizyty Papierza również konfiskowano (lokalnie) broń palną. I wprowadzano lokalna prohibicje, tak przy okazji.
        Co do broni nielegalnej, to warto pamiętać że kary za jej posiadanie w „gorących” czasach mogą być znacznie dotkliwsze niż teraz. W razie wojny, zamieszek sam fakt posiadania broni może być powodem rozstrzelania na miejscu (w skrajnych przypadkach , oczywiście). I nikogo nie będzie interesowało tłumaczenie że właśnie znaleźliśmy zgubiony karabin i odnosimy go na Policje/Milicje etc. Często bezpieczniej może być nie posiadać nawet noża , niż chodzić uzbrojony „po zęby” , zwłaszcza z nielegalna bronią, którą do tego nie bardzo umiemy się posługiwać. Zwolennikom kontynuowania tradycji partyzanckich i scenariuszy typu „Mad-Max” przypominam że obecnie Europa jest znacznie gęściej zaludniona niż w czasie II WŚ , czy obecna Ameryka lub Australia. No chyba że w wyniku kataklizmu liczba ludności drastycznie spadnie i przestana obowiązywać jakiekolwiek prawa. Wtedy to co innego, ale taki scenariusz jest, wg. mnie, mimo wszystko mało prawdopodobny.

        • artur xxxxxx pisze:

          W czasie następnego stanu wojennego oprócz broni bojowej, myśliwskiej i sportowej zapewne policja każe oddać również broń CP. Każda sprzedaż jest rejestrowana przez sprzedawców, a info trafia na policję.

          • Peccator pisze:

            Jak policja każe oddać moje kolty, to powiem, że jeden odsprzedałem, a drugi wpadł mi do rzeki. Na rewizję potrzebna jest chyba zgoda prokuratora.

          • Wrobel.Cwirek pisze:

            W stanie wojennym/wyjątkowym nikt nie będzie czekał na pozwolenie prokuratury 😉

  3. gaduła4 pisze:

    Dobry poradnik: „ABC – przeciwdziałania na wypadek klęski żywiołowej wg. FEMA”, może się komuś przyda.

    http://kleskizywiolowe.blogspot.com

  4. Iulius pisze:

    Artur: używaną broń czarnoprochową można odkupić bez żadnej rejestracji i to po niewygórowanej cenie. Zachęcam do wycieczki na najbliższą strzelnicę, gdzie spotykają się miłośnicy strzelectwa czarnoprochowego.

  5. Wrobel.Cwirek pisze:

    Co do dróg w mieście, to często nie trzeba blokować mostu/tunelu – wystarczy czasami zablokować jedno skrzyżowanie w mieście, aby pół miasta stało w korku. Wubraźmy sobie teraz zablokowanie 3-4 newralgicznych skrzyżowań (w każdym mieście takie są) – i miasto stoi – przejedzie tylko jednoślad. W czasie godziny W to słabo widzę możliwość wyjazdu samochodem z miasta.

  6. HansKlos pisze:

    Polecam dla survivalu dość tani środek do uzdatniania wody na bazie związków srebra. http://www.kosmetykijachtowe.pl/Yachticon_Aqua_Clean_ohne_Chlor_Liquid__Plyn_do_odkazania_wody-52.html
    Na jachtach sprawdza się doskonale.

  7. darnok pisze:

    ja bym sie skłaniał ku broni cieciwowej typu łuk i kusza(na pistolewtową nie trzeba pozwolenia i można ją kupić na świstaku lub kupić jaką się chce na http://www.colosus.pl są przede wszystkim ciche i nie zdradzą naszej pozycji.

    • Julek pisze:

      Życzę powodzenia z obsługą łuku kiedy ręce z nerwów nie chcą słuchać właściciela. Brak huku jest tutaj raczej wadą, no chyba że to ty zamierzasz być agresorem 😉 Do obrony domu lepsza od łuku będzie torebka papierowa – w stresie łatwiej ją nadmuchać i nie trzeba na nią zezwolenia póki co 😉

    • Michu pisze:

      Dość długo myślałem o zakupie łuku bloczkowego na czarną godzinę, jednak po przemyśleniu sprawy, zdecydowałem się na zakup solidnej wiatrówki. Łuk ma swoje zalety ale jedna strzała kosztuje około 10 zł a jak wiadomo, strzały sie gubią bądź też niszczą. Mocna wiatrówka, którą można kupic jeszcze bez pozwolenia, oferuje taką siłę strzału, że swobodnie może posłużyć jako broń myśliwska na drobną zwierzynę a i obronić sie przed agresorem też pewnie by można było. W sprzedaży są też mocniejsze wiatrówki ale na nie potrzebne jest już pozwolenie no i kosztują kilka tysięcy.

  8. onet pisze:

    cytat: http://biznes.onet.pl/bank-swiatowy-rekordowe-ceny-zywnosci-groza-kleska,18491,4821428,1,news-detal

    Dramatyczny wzrost cen żywności, które zbliżają się do poziomów rekordowych zagraża biednym, zwłaszcza w rejonie Rogu Afryki. Braki zapasów produktów żywnościowych, niestabilne rynki i ceny pogarszają sytuację […]

    W lipcu globalne ceny produktów żywnościowych były o 33 proc. wyższe niż rok temu. Wzrost ceny ropy pociąga za sobą dodatkowo podwyżki cen nawozów […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.