Tani zapas żywności dla rodziny na pół roku

W dzisiejszym filmie pokażę Ci, jak łatwo zrobić zapas żywności na pół roku dla całej rodziny, za zaledwie kilka złotych dziennie.

Będzie to zapas produktów, które:

  • mają długi termin przechowywania i nie wymagają warunków chłodniczych,
  • mają dużo kalorii,
  • regularnie zjadane przez każdą polską rodzinę, dzięki czemu możliwa jest regularna wymiana tych produktów z zapasu, a to z kolei oznacza, że zapas ten w dłuższej perspektywie jest bezkosztowy.

Ryż, kasza, makaron, mąka, olej roślinny — te produkty mają bardzo dużo kalorii i jednocześnie łatwo je przechowywać. Patrząc na dane GUS (Rocznik Statystyczny RP 2013), przeciętna polska czteroosobowa rodzina zjada w ciągu roku:

  • 9,12 kg ryżu,
  • 17,28 kg makaronu,
  • 39,36 kg mąki (nie uwzględnia to pieczywa),
  • 9,12 kg kaszy i płatków,
  • 57,6 kg cukru (bez uwzględnienia dżemów, czekolady i słodyczy),
  • 50,88 kg olejów i tłuszczów niebędących masłem (z uwzględnieniem margaryny).

Jeśli przyjmiemy, że okres trwałości tych produktów to 3 lata dla ryżu, makaronu, kaszy i cukru, a 2 lata dla mąki i oleju roślinnego, możemy w każdym statystycznym polskim domu (dla 4 osób) mieć bez ryzyka marnowania żywności:

  • 28 kg ryżu,
  • 52 kg makaronu,
  • 79 kg mąki,
  • 28 kg kaszy,
  • 173 kg cukru,
  • 56 butelek oleju roślinnego.

Łącznie da to 1 800 000 kcal — zapas kalorii na 180 dni dla tej rodziny, przy założeniu, że dziennie jedna osoba zjada 2 500 kcal!

Zapas tych produktów dla jednej osoby mieści się w marketowym koszyku i wygląda tak, jak na filmie. Na początku kwietnia 2014 r. udało mi się kupić to wszystko za 259,93. 🙂

Jeśli budowę tego zapasu rozłożymy na 2 lata, czyli 24 miesiące, w ciągu miesiąca wydamy niecałe 50-70 PLN więcej.

Oczywiście ten zapas żywności nie zapewni wszystkich witamin i mikroelementów. Nie ma w nim też prawie w ogóle białka, a prawie same węglowodany i tłuszcze. Warto rozbudować je między innymi o groch i fasolę, które też nie wymagają warunków chłodniczych. Nie zaszkodzi dołożyć do zapasów także warzyw kiszonych i konserwowych, oraz mięs w słoikach czy puszkach, ale także przypraw. Zwłaszcza te produkty trzeba jednak dobierać do własnych upodobań i zwyczajów kulinarnych. Dlatego o nich nie chciałem w tym filmie wspominać.

Celem tej konkretnie listy produktów jest zapewnienie dużej ilość kalorii w formie produktów, które i tak zjadamy na co dzień. To umożliwia regularną wymianę zapasów, zabezpiecza nas przed ich wyrzucaniem i sprawia, że tak naprawdę ten zapas żywności nic nas nie kosztuje.

A w awaryjnej cukier można zawsze przerobić na etanol, zaś olej roślinny — wlać do baku samochodu z silnikiem diesla.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

75 komentarzy

  1. V pisze:

    wreszcie nowy wpis:)

  2. Marcin pisze:

    z całym szacunkiem ale opieranie zapasów żywności na ilości kalorii jest co najmniej głupie. Kaloria w uproszczeniu jest jednostką energii jaką można uzyskać spalając daną ilość produktu… Drewno też posiada kalorie – budowanie z niego zapasów jest hmm… no chyba że do kominka.
    Zapasy powinno budować się z uwzględnieniem zbilansowania diety i zapotrzebowania organizmu na poszczególne składniki.
    Dieta złożona z węglowodanów zalana dużą ilością tłuszczy roślinnych do niczego dobrego nie prowadzi – a już z pewnością nie pozwoli przeżyć na dłuższą metę.
    Przykro mi ale sądzę że ten artykuł posiada złe założenia które mogą wprowadzić wielu ludzi w poważny błąd.
    Dla autora proponuję przez 1-2 tygodnie żywić się wyłącznie produktami węglowodanowymi a potem poddać się testom wysiłkowym, testom na sprawność mózgu itp… wyniki mogą poważnie zaskoczyć.
    pozdrawiam

    • Survivalista (admin) pisze:

      Właśnie dlatego zaznaczyliśmy w artykule i filmie, że warto dodać do zapasu także produkty posiadające dużo białka.

      Nie przewidujemy sytuacji, w której na rynku nie byłoby absolutnie żadnej żywności. Dlatego nie spodziewamy się, by ktokolwiek potrzebował ograniczyć się wyłącznie do żywności z tego zapasu.

      Ta lista ma stanowić rdzeń zapasu żywności — produkty o długim okresie przydatności do spożycia, które są tanie i łatwo je wymieniać podczas codziennych posiłków. Jednocześnie pozwoli znacznie poprawić bezpieczeństwo żywnościowe rodziny. Ograniczanie się tylko do tych produktów to oczywiście błąd. Ale lepiej mieć tylko te produkty, niż nie mieć zapasu żywności w ogóle.

    • GvG pisze:

      Marcinie, sądzę iż nasz gospodarz wyliczył sobie raczej bazę. Pomijając skutki żywienia taką dietą, po tygodniu na widok ryżu i makaronu dostaje się odruchu wymiotnego 🙂

      Ale dorzucając do tej bazy, dodatki które zapewnią witaminy i mikroelementy, otrzymamy pełnowartościową dietę. Tyle, że ta druga część naszego zapasu będzie kosztować min 4x tyle co baza. A to już nie brzmi tak medialnie jak zapas na pół roku za 259,93 😉

      A teraz my Szanowni Czytelnicy czekamy na tą drugą rozpiskę dodatków, wtedy będziemy toczyć dysputę czego ile potrzebuje organizm w naszych warunkach :p

      • Survivalista (admin) pisze:

        My też czekamy. 🙂

        Nie czujemy się ekspertami od żywności i żywienia, dlatego do tematu podeszliśmy od strony „ile można mieć wysokokalorycznych produktów w zapasie, by się nie zmarnowały”.

      • Pola pisze:

        Jak bedzie wojna to raczej bedzie chciał zjeść cokolwiek a nie zastanawiał sie czy ma to tyle białka bo powinno

    • shinobi pisze:

      Wydaje się, że lepiej mieć energię do życia i lekką awitaminozę, niż dostatek witamin, białka i wycieńczenie oragnizmu z braku „paliwa” do napędu.

      Zresztą założeniem autora (jak zawsze) jest: tanim kosztem przygotowanie na W. Jeżeli ktoś zdrowo odżywia się na codzień i dba o kondycję fizyczną, to nawet pół roku na ryżach, ziemniorach i kaszach mu nie zaszkodzi.

      • Marcin pisze:

        węglowodany nie są paliwem… ta bzdura jest od lata powtarzana przez wielu „dietetyków” wbrew temu co mówią lekarze. Tzw. piramida żywieniowa jest błędna o czym również się mówi.
        Dla wszystkich niedowiarków zalecam wspomniany przeze mnie wcześniej eksperyment – tydzień wyłącznie na ryżu, kaszy i makaronie. Z ew. dodatkiem oleju roślinnego. Nic więcej. Opiszcie potem swoje wrażenia.

        • Masos pisze:

          Skoro węglowodany nie są paliwem, to czym są? Niczym? A żywienie się SAMYM ryżem lub makaronem prowadzi do awitaminozy i niedoboru minerałów – dużo lepszy jest pełnoziarnisty makaron i ryż, wadą jest krótszy termin przydatności

        • shinobi pisze:

          Marcinie,

          Nie wiem, co Ty przez „paliwo” rozumiesz, bo dla mnie są to kalorie z jednego grama poniższych można uzyskać:
          – białko: 4 kCal
          – węglowodany: 4 kCal
          – tłuszcz: 9 kCal
          Kaloria jest jednostką energii, też ciepła w technice, ale to samo się tyczy biologii. Bez względu na to, co mówią lekarze czy dietetycy – jeść kalorie MUSISZ.

          „Dla wszystkich niedowiarków zalecam wspomniany przeze mnie wcześniej eksperyment – tydzień wyłącznie na ryżu, kaszy i makaronie.”
          Na studiach praktykowałem go wiele razy… zwłaszcza przed Neptunaliami ;). Za to Ty spróbuj przez tydzień jeść same warzywa i zobaczymy jaki pełen do zycia będziesz się czuł.

          Nie ma co robić rabanu o zdrowe odżywianie i piramidy żywnościowe. Jeszcze raz zwracam uwagę, że nikt tutaj nie pisze o długofalowym wsuwaniu ryżu i kaszy. Jest to tani zapas o długiej dacie ważności. Ot, tyle.

          Pozdrawiam.

          • Bunkier pisze:

            Fakt faktem – odżywiałem się tak nieco dłużej pracując dość ciężko – efektem było to, że po wejściu na 4 piętro ledwo żyłem i bolały mnie mięśnie a po większym wysiłku drżały mi nogi, gdy stałem…

          • marcin pisze:

            Z praktyki własnej – najlepszym paliwem jest mięso i jego przetwory. Miałem w życiu epizod gdzie z przyczyn finansowych przez pół roku, żarłem kasze, makarony, ryż i warzywa. Mięso miałem na talerzu raz na tydzień. Po trzech miesiącach zrezygnowałem z biegania. Dlaczego? Dlatego że pomimo iż przez całe lata biegałem codziennie dystanse 10km, to po trzech miesiacach takiej diety miałem zawroty głowy i „ścianę” po 3-4km.
            Jak wróciłem do normalnego jedzenia – mięso przez 5-6 dni w tygodniu – w kilka tygodni wróciłem do formy.
            Teraz pływam na dystansach 15-20km. Najlepsze jedzenie jakie przetestowałem to : owsianka z żurawiną i kabanosy. Owsianka przed i po, kabanosy w trakcie.

        • Pawel pisze:

          Mistrzu, otóż przez pół roku w Anglii tak jechałem i żyje, na zdrowie, kondycję i sprawność nie narzekam.

          • Ola pisze:

            Dokładnie. Ja od ponad 10 lat jestem wegetarianką- regularnie zaczęłam biegać od 2015 roku ( najpierw 5, 10 km potem półmaraton na luzie- póki co więcej nie daję rady bo kolana słabe ale…). Kondycja super, mnóstwo energii i co chyba najważniejsze- po prostu nie choruję ( 2 przeziębienai dwudniowe max na cały rok to uważam- bardzo mało). Soczewica z kaszami lub super zestaw groszek + ryż i oczywioście trochę tłuszczu roślinnego i jedziemy na tym paliwku naprawdę długo 😉 Najbardziej sycą strączki i jajka.

    • Masos pisze:

      Przecież do tego zapasu zawsze można znaleźć jakieś rośliny jadalne lub nawet owoce, po za tym makaron, a tym bardziej kasza wcale tak mało białka nie zawierają, więc luźna guma 😛

    • Anna pisze:

      Ha, ha! Rola domorosłego dietetyka najwyraźniej przypadnie w udziale mi, skoro w fazie szkicu jest kilka takich biologicznych wpisów. 🙂 Ale to dopiero za jakiś czas. Jak zwykle się podziało, zniknęłam i zostawiłam swojego bloga samopas. W międzyczasie blog opublikował dwa szkice jako pełnoprawne wpisy. Nie pytajcie mnie, jak? W każdym razie wracam do sieci, dokończymy 24tdg, a potem będzie dietetyka. 😉

    • Magda pisze:

      Zawsze lepiej jeść ryż i kaszę niż nie jeść nic.

      • Marcin pisze:

        Trochę przekornie – czasem lepiej nie jeść nic. W krańcowych warunkach, jeżeli jest żywność z kategorii suchych – poniżej 5% wody w masie, ale nie ma wody, lub jest jej bardzo mało, to lepiej wtedy nie jeść. Organizm zużywa wodę do próby strawienia, i umiera wcześniej.

    • Dawid pisze:

      Polecam książkę Blackout. Brak prądu. I co dalej? Zapasy są na czas awarii a nie na 2 lata życia w piwnicy. Babcia wspominała że „za okupacji to zjedli konia ze skórą,kopytami i ogonem” taki głód był. Pamiętacie oblężenie Sarajewa? Kilka miesięcy bez żywności i wody. Ceny 300%w górę .Tego nie da się uniknąć ale można zniwelować do czasów normalności. Chodzi o przeżycie a nie o komfort żywieniowy i zbilansowaną dietę. Ja robię zapasy w piwnicy w bloku. Wiem o nich tylko ja i żona.

  3. Michał pisze:

    Przy okazji tematu poruszę sprawy promocji cenowych. Który na pewno wymaga odrębnego omówienia i ciągłej aktualizacji.

    Obecna promocja Tesco to cukier – 1,89 zł, mąka 1 , 49 zł, polecam tez konserwę szprotki ok 2,5 zł

    W Biedronce olej 2 l – 7,99 zł, cukier ok 1,9.. zł z czymś.

    W Selgrosie widziałem promocję masła extra po 3 zł.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Potwierdzam, w piątek kupowałem w Tesco (co widać na filmie) cukier po 1,89 PLN/kg.

      Spodziewałem się, że ten zapas z filmu będzie dla 1 osoby kosztować jakieś 350-400 PLN, także z powodu tej promocji ostatecznie zapłaciłem nieco ponad 250.

      • Boungler pisze:

        Krzysztof, cukier u mnie w Kauflandzie cena podobna jak w tesco ale rozszedł się momentalnie. Być może święta, być może cena. Cukier się nie psuje. Można trzymać.

        Dzisiaj robiłem inspekcję i mam mąkę z 2012 roku, więc otworzyłem i przyznaję że nie straciła właściwości, panierka wyszła idealnie. Przechowywana w temp pokojowej. Czyli 2 lata po terminie ważności.

        Dostanę możliwe że małą chłodnię i przymierzam się do połówki świniaka, mięso jest ważne i taki zakup polecam z domowego chowu, bez antybiotyków i sterydów. Można też wejść w spółę z kimś na wsi, bardzo często chcą sprzedać.

  4. Adam pisze:

    Od długiego czasu szykuje się do budowy jakiegoś nie koniecznie atomowego schronu, lecz ze względów finansowych teraz skupiam się na zagadnieniach teoretycznych. W USA w latach 50′ 60′ i 70′ istniała Obrona Cywilna(Civil Defense). Ich zadaniem było przygotować społeczność na to co wydawało się nieuniknione, czyli atak ZSRR na Stany. Były sprzedawane schrony atomowe, zapasy wody, żywności, leków i środków sanitarnych.
    Po zagłębieniu w temat okazuje się że według przeznaczenia i ilości zapasów, takiej żywności było 700 kcal i 1 litr wody na osobę na dzień. Skoro obmyśliły to taki mądre osoby od obrony cywilnej 😉 i sprzedanych zostało miliony takich zestawów( do dzisiaj walają się po piwnicach i pseudo schronach w Amerykańskich Domach) to może warto zastanowić się nad przygotowaniem właśnie takich skromnych zestawów na 2 tygodnie(bo na tyle miały pozwolić przetrwać). Wiadomo że schudniemy troszeczkę 😉 ale myślę że dzięki ograniczeniu się do takich ilości, więcej osób mogło by się zabezpieczyć przed takimi wydarzeniami(wiadomo taniej wyjdzie). Czytając pana blog’a wydaje się ze jeśli nie zjemy tych 2000-2500 kcal to zginiemy po 2 dniach :P.
    Ze względów zdrowego rozsądku ilość wody zwiększył bym do 1,5 l wody, a jeśli chodzi o kąpiel to może tu kogoś zaszokuje, ale ja potrafię wykąpać się w 0,5 l wody plus drugie 0,5 l wody na głowę(mam średniej długości włosy). Jest to kąpiel polegająca na ochlapaniu się wodą po przez nabieranie jej trochę na rękę i mocząc ciało. Potem mydlenie się, oraz płukanie. Proponuje każdemu raz na próbę, nalania sobie to miski z miarą 1 litr wody i próbę zmierzenia się z ekstremalną oszczędnością w myciu 🙂

    Pozdrawiam Adam

    • Krzysztof Lis pisze:

      O ile mnie pamięć nie myli, to amerykańska obrona cywilna robiła te przygotowania za rządowe pieniądze. W takiej sytuacji nie dziwi mnie, że starali się oszczędzić także na kaloriach.

      Natomiast ja nie do końca widzę sens takiego oszczędzania.

      Nie okłamujmy się. Zdrowy człowiek, nawet bez nadwagi, nie umrze po 14 dniach głodówki. Ot, schudnie troszeczkę. Jak się nie będzie musiał przepracowywać, tylko leżeć w ziemiance, to nawet mniej. Skoro nie umrze, to może w ogóle nie trzymajmy żywności w zapasie?

      To jest absurd.

      Wolę zrobić zapas na miesiąc licząc 2 500 kcal dziennie, niż na ten sam miesiąc, licząc 1 000 kcal dziennie. Bo wcale nie mam pewności, że będę musiał przeżyć na tym zapasie żywności tylko miesiąc. A co, jeśli przyjdzie mi żywić się nim przez 90 dni? W takiej sytuacji wolę mieć dziennie do dyspozycji 800, a nie 300 kcal. Tym bardziej, że prawie nic mnie to nie kosztuje.

  5. Krzysiek pisze:

    Zabrakło (jak dla mnie) w tym zestawieniu kaszy manny która jest bardzo pożywna i łatwo miesza się z dodatkami takimi jak otręby, zarodki kukurydzy, soki owocowe.

    • Survivalista (admin) pisze:

      28 kg kaszy,

      tu mieści się wspomniana przez Ciebie manna, albo dowolna inna kasza, jaką jadasz w domu. 🙂

  6. rtu5 pisze:

    bzdury pleciesz. kup make o terminie waznosci 3 lata!
    😉 jak znajdziesz rok to jest gites.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Dla bardzo wielu produktów minimalne terminy przydatności do spożycia są dość… konserwatywne. Dlatego uważamy, że można je dość bezpiecznie przekraczać, jeśli żywność nie jest narażona na szkodniki, wilgoć i światło.

      Jeśli jednak Cię to nie przekonuje, kup po prostu zboże i młynek do wyprodukowania mąki we własnym zakresie.

    • cyryl pisze:

      Witam: jedna tylko uwaga z mojej strony. Wujek, który pracował w młynie zawsze mówił, żę termin ważności do spożyciia na mące nie dotyczy samej mąki. Jest to gwarantowany termin działania środków, które zapobiegają rozwijaniu się pleśni oraz larw robactwa. Może obrzydliwe ale prawdziwe.

  7. Adam pisze:

    Co do przechowywania zapasów wody polecam poszukać na allegro worków do kiszenia kapusty. Są to worki z materiału dopuszczonego do kontaktu z żywnością i myślę że lepiej się sprawdzą niż ewentualne worki na śmieci 😛

  8. Adam pisze:

    Co do zapasów, wrzucił byś zdjecie jak to wszystko trzymasz w mieszkaniu? :DJestem ciekaw zajetej przestrzeni i pomysłów gdzie to zmieścić 😉

  9. Marian pisze:

    Gdzie jest wysokokaloryczna wódka?

    • Survivalista (admin) pisze:

      Nigdzie, bo ani to żywność, ani nie jest tania, ani nie nadaje się dla całej rodziny… 😉

    • Andrzej pisze:

      no tania nie jest, ale nadaje się dla całej rodziny…:0 zwiększa morale, może działać jako środek odkażający/znieczulający (w większych ilościach)… a jak skończy się w schronie micha, to można się nap….olić i wyjść ze schronu, vodka w niewielkim stopniu łagodzi objawy po promienne 🙂 😀

  10. Petro pisze:

    Na studiach zdarzało mi się jeść makaron i ryż właściwie miesiącami. Tu polecam pominięte dżemy. Łyżka dla smaku potrafi zdziałać cuda. Przeżyć się da. Mówimy tu o pewnej bazie. Ja dorzucam regularnie boczek z cebulą kupowany z wycofywanych zapasów wojskowych 😉

  11. Putin pisze:

    Pszenica potaniała, ale najciekawsze na końcu. Ile mamy zasobów pszenicy na świecie.
    http://www.pb.pl/3690943,45323,pszenica-tanieje-najmocniej-od-roku
    187,4 mln ton. To zapasy bogatych bo biedni nie podaja w statystykach. Policzmy ile żyje w bogatych krajach ludzi i zobaczmy na ile lat wystarczy takiej żywności. Mi wyszło, że na 3-8 lat. Nie panikować!

  12. Bogi1 pisze:

    Wystarczy do tej twojej bazy dodać trochę przetworów tj. kompoty z owoców, czy dżemy – można je przygotować wcześniej i spokojnie dwa lata mogą poleżeć, a potem możemy je zjeść i wymienić na nowe. No chyba że już nie będzie z czego ich zrobić, ale teraz polecam: truskawki, maliny, porzeczki, morele, rabarbar, jabłka, gruszki, itp.

  13. Krzysztof pisze:

    Jeśli zależy nam na witaminach, to można zapas poszerzyć o miód, lub dać go zamiast cukru. Poza witaminami itd. nie ma ponoć terminu przydatności do spożycia 🙂

    Nie zapomnijcie też o soli, która również jest niezniszczalna.

  14. GNOM pisze:

    Zapomniałeś o najważniejszym.
    Do takiej ilości makaronu, kaszy, ryżu i mąki potrzeba ogromnych ilości wody aby je ugotować. O ile nie ma z nią problemu w „normalnych” czasach o tyle w razie „w” może to być kłopot, do tego dochodzi kwestia dostępności ognia.
    Sam osobiście na czas „w” zakupiłem żeliwny kociołek węgierski który można wstawić do każdego ogniska lub zawiesić nad nim. A do takiego kociołka to już można wrzucić wszystko. Polecam również zapas dobrej jakości puszek mięsnych i zup w puszkach (kupuję litrowe w Makro- dobrej jakości i nie drogie- partie którym kończy się termin ważności wykorzystujemy na wakacyjne wyjazdy w Polskę).
    Niestety w razie „w’ i tak najlepszą pozostaje żywność liofilizowana która niestety ale nie jest tania- choć jeśli znajdzie się większa ilość chętnych którzy razem chcą kupić większą ilość żywności to wówczas można wytargować duże upusty. No i miodek – miodku nigdy za dużo- kupuję miód kiedy tylko się da u kilku sprawdzonych pszczelarzy. Przetwory własnej roboty to dla preppersa jest podstawa, ale jeśli ktoś woli może kupować dżemy i powidła- ich termin przydatności jest dość długi i można je w miarę końca ważności zużyć w domu.
    I wszyscy zapominacie o kwestii najnajważniejszej to znaczy o soli i przyprawach. Zapas soli to podstawa. Bez niej nie zapeklujecie mięsa z ubitej zwierzyny, nie upieczecie chleba z mąki. W sumie nie zrobicie nic smacznego do jedzenia – dlatego dawnymi czasy sól była droższa niż złoto. Tak jak i przyprawy (pieprz, bazylia, kminek itd.) Wszystko to można kupić na zapas i trzymać w suchym miejscu, a w miarę potrzeb zużywać i zamieniać na świeższe.
    Jako przeciwdziałanie braku witamin proponuje zakup owoców w puszkach- średni czas ich przydatności to od 3-5 lat, jak i różnego rodzaju witamin i magnezu z potasem typu plusssssssz. Piszę o potasie i magnezie ponieważ są one bardzo ale to bardzo potrzebne organizmowi-to ich brak powoduje skurcze mięśni i problemy z koncentracją. Ogólnie zapas puszek z kukurydzą groszkiem pomidorami itd. każdy może w piwnicy trzymać, kwestią rozplanowania i pilnowania się później tego planu jest aby to jedzenie się nie zmarnowało ale było na bieżąco konsumowane i zastępowane świeższym.

  15. zioło pisze:

    Proponuję policzyć ile waży takie coś i ile zajmuje.
    😉 następnie zapytajcie się architekta gdzie i jak to ustawić.

  16. Piotr pisze:

    We własnych wyrobach można a nawet należy uwzględnić mięsko. czy to w formie wędlin w słoikach czy gotowych pakietów obiadowych typu 1 słoik 1 obiad. Trzeba tylko pamiętać aby to słoika nie dodawać cebuli i warzyw a także mąki bo te produkty znacznie obniżają trwałość. Sam korzystam z samorobnych smarowideł i słoików obiadowych od lat. Awaryjny słoik jest super jak późno wracamy i trzeba coś na szybko zrobić.

    • Bunkier pisze:

      Wszystko jest kwestią pasteryzacji i warunków wekowania – robiłem przetwory z mięsem, cebulą i pomidorami które po wiezieniu przez 1200 km w upale i nietrzymaniu w lodówce w temp 30 stopni były IDEALNIE świeże.

  17. robert pisze:

    Wiele już zostało napisane w komentarzach. Dorzucę jednak coś od siebie. Większość z nas podchodzi to tematu 'technologicznie-nowocześnie’. A w razie W – konieczne będą rozwiązania najprostsze. Warto odwiedzić babcię, dziadka i spytać jak się przygotować. Ich rady będą daleko cenniejsze niż większość internetowych poradników.
    Zapasy na długo? Ziemniaki w piwnicy! W przewiewnym suchym i CIEMNYM miejscu, mogą leżeć całą zimę. Na koniec sezonu zbiorów – po 60gr/kg. Można zrobić zapas 200kg (taki mam) , za kilkadziesiąt złotych. Pamiętajmy że to ziemniak zwalczył głód w europie, a nie ryż i inne wynalazki. Poza tym – ziemniaka można nawet upiec w popiele jeśli nie ma dostępu do wody.
    Cebula w piwnicy! Witamina C (cebula była pierwszym środkiem przeciw szkorbutowi), poza witaminą – lekarstwo, i nadaje smak potrawom ( mam 25kg)
    Buraki w piwnicy! Do kupienia za grosze, zapewniają dużo witamin, a łatwiej je przechowywać niż jabłka .
    Dużo mięsnych konserw w lepszym gatunku – takie z mięsa a nie z soi. To najdroższy zakup ( 70 szt, średnio po 5 zł -hurt). Ale 'po mięsie jest siła’.
    Cukier (10kg), sól (5kg), sól peklowa (0.5kg), kasza manna (zamiast makaronu przynajmniej 5kg) , płatki owsiane (5kg), czekolada (gorzka i zwykła), orzechy, rodzynki , brzoskwinie w puszkach (dla dzieci głównie). Suchary, herbatniki, krakersy , rosołki w kostkach.
    Za całość wyszło ok 1000zł – a w razie W, mam pewność że rodzina ma jedzenia na 4 miesiące.
    Oczywiście – taki zestaw nie jest mobilny. Ale nie ma się co oszukiwać, żaden zestaw żywności na miesiąc czy dwa – nie jest mobilny. Poza tym – poza konserwami – zestaw w całosci składa się z rzeczy zjadanych na bieżąco .

    • Survivalista (admin) pisze:

      Ciekawe i bardzo inspirujące uwagi. Zastanawiam się tylko, jak robisz rotację tego 200-kilowego zapasu ziemniaków? Masz je w workach i kupujesz po jednym, gdy już jeden zjesz?

    • robert pisze:

      W sezonie ziemniaki kupuję w workach po 25 kilo. Tyle daję radę jednorazowo donieść do domu 😉 Zajmują dwie półki w piwnicy. Otwarty jest zawsze tylko jeden worek. Jak się skończy na jego miejsce daję nowy, a otwieram następny po prawej stronie. Poza sezonem, kupuję w workach po 15kg – takie mają w lidlu. Tak samo 'zarządzam’ cebulą i burakami. Najwięcej zapasów warzyw mam zawsze na zimę. Na lato – zmniejszam je o 50%. Zapasy konserw/mąki/kasz itp – są mniej więcej stałe.
      Przy trzymaniu ziemniaków – kilka praktycznych uwag. Kupować jak są większe – tych malutkich nie brać. Układać w niskich warstwach. Półka najlepiej ażurowa z desek 8cm odstęp 2cm (przewiew). Konieczne przykrycie od wierzchu (światło!). Układać na górnych półkach (mniej wilgoci niż na dolnych). Nie mogą się stykać ze ścianą (wilgoć). Suszone obierki – można wykorzystać do czyszczenia komina – działa jak sadpal.

    • Ewa pisze:

      A to w scenariuszu „wojna w bloku” zakładamy, że możemy bezpiecznie trzymać zapasy w piwnicy? Jeśli tak, to to sporo zmienia i rzeczywiście ziemniaki , buraki i cebula kilkaproblemów rozwiązują (o ile rzeczywiście się nie popsują ).
      Obawiam się trochę konserw – 1) bo nie wierzę, w to , że te puszki jednak nie powodują przenikania „metali” do żywności 2) Pamiętacie aferę z dioksynami w pasztecie i tłumaczenia producenta, że w tych ilościach byłby szkodliwe tylko jedząc ten pasztet na 3 posiłki dziennie przez dłuzszy czas? Jeśli konserwy to na pewno kilku firm.
      Pewna ilość ryżu (albo gotowego kleiku ryżowego) może się przydać jako środek na biegunkę. Rodzynki lepiej suszoną żurawiną zastąpić.

      • robert pisze:

        Ewo – ja akurat mieszkam w domku. Dwa lata wytrzymałem w bloku, i po prostu musiałem się wyprowadzić. W piwnicy w bloku, to faktycznie bym nic nie trzymał.
        W bloku, ze względu na brak miejsca ( mieszkanka są mikroskopijne), ciężko znaleźć więcej niż jedną wolną półkę w szafie. W takich przypadkach – dwutygodniowy zapas to chyba maksimum co da się zorganizować.
        A stali w konserwach nie ma się co obwiać. Mogą być nawet od jednego producenta – tylko trzeba kupić partię i pierwszą od razu otworzyć. Ponieważ HCCAP jest w Polsce obowiązkiem – to dość dobra gwrancja.

  18. Robal_pl pisze:

    Wszystko fajnie zakładając, że mamy wodę i PALIWO do gotowania tych makaronów, kasz itp. A to nie jest oczywiste !

  19. Ijoshi pisze:

    A to że produkty które promowałeś nie spełniają normy POLSKIEJ, to wiesz ?? Bo norma unijna to chłam… Nie polecam

    • Survivalista (admin) pisze:

      Które produkty nie spełniają której polskiej normy? Na jakiej podstawie tak piszesz? Które produkty Krzysiek „promuje”?

  20. bert04 pisze:

    Przeliczajac te liczby na tydzien otrzymamy ok.
    1 kg ryzu
    1 kg kaszy
    2 kg makaronu
    2 l oleju
    3 kg maki
    ok 6 kg cukru.

    Poniewaz nie znosze i nie jadam kaszy w zadnej odmianie, zastapie ja platkami owsianymi. nadal pozostaje to 15 kg. Dorzuce jeszcze sol make kartoflana, fasole i kapuste kiszona – ten patent na witamine C uratowal wielu marynarzy przed szkorbutem. Po tych malych modyfikacjach nadal wychodzi cos kolo 20 kg na jeden tydzien. I rodzi sie problem, gdzie to przechowywac.

    Mam taka koncepcje, zeby wykorzystywac do tego pojemniki spozywcze. Cos jak to:
    http://www.biowin.pl/biowin/wino-piwo-destylaty/pojemniki-fermentacyjne/pojemnik-fermentacyjny-20l-
    Nie jestem pewien, ale polipropylen powinien nawet nadawac sie do zakopania w ziemi. A jak nie, to na deklu pisze date do wykorzystania, i magazynuje.
    Jedyny minus, to cena… gdyby robic to na pol roku to mamy dodatkowy wydatek ok 500 PLN na same tylko wiadra. 2 x wiecej, niz na sama zywnosc. Wiec to raczej rozwiazanie posrednie, zanim zorganizuje jakis wiekszy magazyn.
    Taki przynajmniej jest plan, na razie gromadze zapasy.

  21. Danonek pisze:

    Nie rozumiem czepiających się. Facet zrobił zestaw przetrwania na pół roku za absurdalnie niską kwotę. Oczywiście, że zestaw nie jest doskonały, ale co stoi na przeszkodzie rozbudować go wedle swoich potrzeb i wydać na niego np. 1000 zł. To nadal jest śmieszna kwota w kontekście ewentualnego przetrwania. Najważniejsze jest, żeby w ogóle mieć JAKIKOLWIEK zestaw, bo jeśli coś się wydarzy, to najbliższa Biedronka zostanie wymieciona ze wszystkiego w pół godziny i ceny żywności pójdą kilka/kilkadziesiąt razy w górę. A komuś, kto uważa, że sam makaron to zła dieta, polecam obejrzeć pierwszy lepszy film z okresu II wojny światowej i zastanowienie się czy głodująca któryś tydzień rodzina wzgardziłaby makaronem bez dodatków. Tu chodzi o przetrwanie, a nie jedzenie z restauracji.
    Zastanówcie się uczciwie ile przetrwacie na tym co jest w domu. Bo tak jak napisałem wyzej: w razie W, sklepy zostaną ogołocone w pół godziny.

  22. Jakub Szymkiewicz pisze:

    Witam ! Na stronie podanej obok – http://www.noweklimaty.com/zapasy-zywnosci-do-schronu/ – znajduje się tabela, która jeżeli jest prawdą, to taki ryż na przykład w dobrych warunkach można przechowywać 30 lat, makaron 8 lat albo dłużej a mąkę do 5 lat. I teraz nasuwa mi się jedna pytanie. Czy przy składowaniu w ziemiance w odpowiednich warunkach, to jest mała wilgotność, umiejscowienie w zacienionym miejscu, z możliwością ewentualnej klimatyzacji takowego miejsca oraz zabezpieczenie jej w odpowiednie pojemniki, pakowane próżniowo jest możliwe tak długie składowanie ? Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Krzysztof Lis pisze:

      Osobiście uważam, że produkty typu: kasze, makaron, ryż, cukier, można przechowywać w dobrych warunkach i po 50 lat. Z drugiej strony, nikomu bym nie polecał opieranie swojego przetrwania na takiej informacji — tylko raczej regularną wymianę tych produktów co maksimum 5 lat.

      W ziemiance będzie problem z wilgotnością, tam nie da się zachować warunków suchych bez kombinowania (np. osuszania powietrza). Ale myślę, że pakowanie próżniowe załatwi sprawę.

      • Jakub Szymkiewicz pisze:

        Raczej zapas ten byłby jedzony na ” bieżąco „, a w zapasie byłby na takiej samej zasadzie, jakiej podał Pan w powyższym filmie, czyli jest to wtedy podstawa, która jest tania w kupnie i łatwa w przechowywaniu. Najzwyczajniej w świecie byłem ciekawy. Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i życzę wszystkiego dobrego 🙂

  23. Piotrek pisze:

    A co w sytuacji, kiedy w mieście nie będzie gazu i prądu? Zapas na trudne czasy powinien być przygotowany przynajmniej na kilkudniowe przetrwanie bez dostępu do źródeł energii.

    • Survivalista (admin) pisze:

      O tym zagadnieniu też wielokrotnie była mowa u nas na blogu, choćby w tych trzech materiałach o awaryjnych kuchenkach na paliwa ciekłe, gazowych i na paliwa stałe.

      • Piotrek pisze:

        No to w takim razie warto by zaznaczyć do czego ten zapas ma konkretnie się przydać. Jeżeli zakładamy wojnę, to należy brać pod uwagę, że możemy zostać pozbawieni możliwości gotowania na tej kuchence.
        Jeżeli ma być to zabezpieczenie przeciwko jakimś katastrofom naturalnym, to pytanie czy aż tyle jedzenia jest nam potrzebne? Spokojnie wystarczy to co normalnie mamy w domu plus gotówka.
        Warto byłoby przede wszystkim, robiąc taki zapas, brać pod uwagę prawdopodobieństwo zdarzenia, na które się przygotowujemy, żeby niepotrzebnie nie zawalać sobie mieszkania.

  24. Paweł pisze:

    Zakładając ze zrobie jednorazowo zapas „bazy” czyli jakieś 350kg w workach to jakie są sprawdzone sposoby na zapakowanie tego zapasu. Ochrona przed molami, swiatlem, wilgocią. Ostatnie gromadzenie zapasów w kuchni spowodowalo atak moli i wyrzucenie duzej ilosci jedzenia do smieci. Nie mam gdzie trzymać 300 czy 400 szklanych słoików w które przesypie mąkę itd. z oryginalnego papierowego woreczka. A plastikowe worki w których zywnosc kupimy w sklepie nie są przeszkodą dla moli.

    • marcin pisze:

      Najlepsze co znalazłem do trzymania mąki i innych sypkich rzeczy to :
      – kanistry na wodę HDPE po 5 litrów, tylko trzeba szukać tych z dużymi nakrętkami (niestety ciężko je znaleźć)
      – butle laboratoryjne 4-5 litrów Bionovo – do butli 4 litry wchodzi 2,5kg mąki. Pojemniki są drogie, ale bardzo pewne (ok 60zł za pojemnik 4 litry)
      – pojemniki do dobowej zbiórki moczu – szpitalne – mechanicznie mniej wytrzymałe niż butle, ale jeżeli towar stoi w magazynie nie ma problemu – 2 litrowy pojemnik – jakieś 8zł.
      – pojemniki laboratoryjne Kautex – 25 zł/2 litry
      Kupując pojemniki laboratoryjne, trzeba zwrócić uwagę na to czy są razem z zakrętką, bo sporo firm za zakrętkę liczy osobno.
      Warto popytać jeżeli ma się znajomych w laboratoriach, często kupują wodę dejonizowaną w pojemnikach HDPE 5-10 litrów i można te baniaki za grosze odkupić.
      Kilka pojemników tego typu mam w domu od 82 roku (jeszcze produkcji POCH), i uważam że są po prostu niezniszczalne. Żywność nie naciąga w nich żadnym posmakiem, i są tak szczelne że żaden mól nie wejdzie.
      Tańszą metodą, jest trzymanie w grubych foliowych workach, które przez zamknięciem przepłukuje się CO2. Bez tlenu mole nie przeżyją ;-). Tyle że jest to rozwiazanie słabe mechanicznie.
      Jeszcze jedno – względnie tanie, tyle że gabarytowe. Kup zepsutą lodówkę i trzymaj jedzenie w niej. Lodówka jest na tyle szczelna że nic tam nie włazi.

      • zeta pisze:

        mylisz się, do lodówki wejdą bez problemu prusaki. Są w stanie zjeść uszczelkę.Miałem tą plagę i widziałem.

        • marcin pisze:

          Dzięki. Prusaków nigdy w domu nie miałem. Był za to problem z molami, który rozwiązała właśnie stara lodówka w roli spiżarki.

    • Survivalista (admin) pisze:

      To nie zawsze jest tak, że mole atakują Ci jedzenie przegryzając się przez plastikowe torebki (choć to też jest możliwe). Czasem po prostu kupujesz w sklepie ryż czy mąkę już z molami w środku, wtedy jak byś zapasu nie zabezpieczył, zostanie zniszczony.

      Chyba, że najpierw wpuścisz do ryżu czysty azot albo dwutlenek węgla (można włożyć kostkę suchego lodu), co zabije wszelkie duże żyjątka tam się znajdujące.

      Zamiast słoików możesz użyć butelek PET, choć nie wiem, czy one nie zajmują więcej miejsca, jak słoiki.

  25. Paweł pisze:

    Cześć, podobno można przemrozić żeby wytłuc mole przyniesione ze sklepu. Dzięki za podpowiedzi.

  26. automatyk pisze:

    chłopie ! , Ty jesteś trzeźwy ? 200 kilo cukru i beczka oleju ? a wiesz jak ten twój olej produkują ? bo po pracy na linii technologicznej jako konserwator-automtyk , mówię każdemu że to rafinowana rakotwórcza trucizna. to nie żarcie , to śmieci.

    kasza ok, ryż- średnio bo to niska badziewna jakość z zachodu, mąka i makaron-mąka też średnio.
    ale i tak duzo zdrowsze od cukru i oleju

  27. mirek pisze:

    temat jest bardzo stary ale to forum o przetrwaniu i warto odgrzac tego kotleta.
    Pamietam takie zapasy z czasow prl u, lata osiemdziesiate, stan wojenny i zaraz po nim az do okraglego stolu. W sklepach spolem byl tylko ocet. Kupowalo sie duze ilosci maki, kaszy perlowej i peczak, ryz to byl raczej rarytas ale sie trafial, kupowalo sie po 10 torebek na osobe, oleju nie bylo, uzywano smalcu jako tluszczu, masla rowniez nie bylo potem sie pojawilo amerykanskie bardzo slone, w sklepach prywatnych byla tzw prawdziwa oliwa koloru zielonkawego, bardzo smaczna, sluzyla tylko do ciast, reszta tluszczu pochodzila ze smalcu albo kupowanego z blokow albo wytapianego ze sloniny.
    Nie znosilem stac w kolejkach, byla to dla mnie najwieksza udreka komuny, tak samo moi rodzice, aby pokryc zapotrzebowanie na mieso, kupowalo sie u rolnika tzw cwiartke lub polowke i robilo sie kielbasy, na dluzsze przechowanie robiono konserwy w sloikach, byl to przepis na kielbase w sloiku plus wariacje na ten temat, czyli surowa, wiecej majeranku niz czosnku, metka cebulowa itp. Slodycze robiono z mleka w proszku w niebieskim opakowaniu plus kakao z darow w kosciele. Byly przepisy na wz etke, wafle z czekolada i blok. Wz etka to ciasto bardzo popularne nawet teraz, wafle to inny przepis, jak nie bylo wafli to robiono gofry, gofrownice byly elektryczne i na gaz czyli zeliwna forma stawiana na palenisku. Blok byl to wyrob czekoladopodny w opakowaniu zastepczym, czyli mleko w proszku, kakao z darow, suszone jablka i stare herbatniki owiniete w papier sniadaniowy. Dieta napewno nie byla zbilansowana, miesa czasami nie widzialem po pol roku, jak udalo sie kupic np kurczka to robiono galarete na spodkach i w kazdym byl kawalek miesa, jeden spodek na dzien. Byly odzywki w aptekach tzn. niebieskie mleko w proszku ( tak , to nie jest pomylka mleko w proszku bylo na recepte) vibovit i visolvit tez jeden dziennie na jednym z nich bylo pyzate dziecko, nalezalo to rozpuscic w wodzie i wypic ale wieksza frajde dawalo wysypanie na jezyk bo robily sie babelki, potem byl portagen, Portagen to byl super srodek bo dawal sile, byl w klubach sportowych dla pilkarzy, nalezalo go pic przed i po treningu.
    Codziennosc byla taka, ze sniadanie to wodnisty ryz rzadko na mleku z jablkami, obiad to kasza peczak a od swieta gryczana z kotletem z mortadeli plus zasmazka z kapusty, czesciej byl to kasza plus zasmazka, kolacja to nalesniki i mleko z proszku.
    Placki ziemniaczane wymagaly wysilku na przygotowanie i byly w niedziele.
    Co do mojej kondycji na tej diecie to w lokalnym klubie gralem w pilke jako pomocnik, obronca lub bramkarz, chodzilem tez na szachy i do szkoly muzycznej na trabke, byl tez basen i hufiec czyli harcerstwo. Rodzice pracowali i wysylali nas na wszystkie mozliwe zorganizowane formy aby ktos mial nas na oku. Byl to bardzo duzy wydatek energetyczny ale to bylo lepsze niz stanie w kolejce za miesem. Taki stan czyli zycie z zapasow trwal od chyba konca lat 70 do poczatku 90 tych. Potem poszedlem na studia i dopiero zrozumialem co to jest studencka dieta czyli czarna kawa na sniadanie, obiad to darmowa zupa na stolowce ale wolno wziasc tylko dwie, potem wystarczy przejsc do innej stolowki i tez dwie, kolacja to ryz wtedy juz w torebkach plus lektura lub robienie sprawozdania, sciag itp. Wyjazd na saksy do niemiec i powtorka z survivalu
    Zbilansowana dieta jesli nawet istnieje to jest mocno przereklamowana, zycie na deficycie jest o niebo bardziej inspirujace.

  28. Maciej pisze:

    28 kg ryżu,
    52 kg makaronu,
    79 kg mąki,
    28 kg kaszy,
    173 kg cukru,
    56 butelek oleju roślinnego.
    Można kupić do 1000 zł

    • Annka pisze:

      Przygotowania na epidemię koronawirusa, czy tylko taką wrzutka by porównać ceny „wczoraj” i dziś? ☺️

      • BlaBla pisze:

        W lutym 2019 roku to chyba jeszcze o tym słynnym koronawirusie nie miał okazji usłyszeć.

  29. Agarafka pisze:

    Koronawirus…dobry temat bo akurat robie liste na W ..i Wydaje mi sie ,ze ten W nastapi. Panika jest juz Wszelka. Wcale sie nie dziwie kazdy boi sie o jutro o rodzine. Jak sobie radzicie? Poradzcie tez innym.

  30. marcin pisze:

    Cześć ludziska.

    Jeśli faktycznie zgromadziliście takie zapasy jak piszecie, to teraz możecie wziąć chipsy, piwo, krzesełko. Ustawić to sobie przed witryną lidla i oglądać głodowe igrzyska 🙂

  31. Domi pisze:

    Hmmm, co z molami

  32. mirek pisze:

    pzry okazji korona wrocilem do diety ryzowej, codziennie trzeba jesc pol kilo ryzu na 3 lub 4 posilki plus szklanka mleka grasc rodzynek lub szklanka soku pomaranczowego lub kilka jablek z cynamonem, piers z kurczaka, warzywa mrozone lub czosnek i cebula,kiszona kapusta i ogorki, bulion z kosci , zadnych tluszczy i soli, itp. Dieta jest monotonna i napewno nie jest zbilansowana, dlatego trzeba miec zapas multiwitaminy i codziennie 1 tabletka, magnez i wapn tez sie przyda. Jest super tania i o dziwo nawet jesli zejdziemy do 1000 kcal dziennie to nie ma uczucia glodu. Kaloryfer sam sie rzezbi bez cwiczen, szybko taci sie wode podskorna i miesnie wygladaja lepiej nawet na takim emerycie jak ja. Dieta ma nazwe to dieta doktora Kempnera

  33. AgaMarW pisze:

    Teraz to zapasy trzeba raczej robić pod względem Blacoutu, którym obok koronawirusa nas zaczynają straszyć. Mąż już zrobił palnik „rakietowy ” do gotowania na zewnątrz niewielką ilością opału, myślimy nad piecem chlebowym. Ale my mamy duzą działkę i dom wolnostojący. Jeśli mogę coś podpowiedzieć, warto pomysleć o hydroponice w domu. Uprawa warzyw w domu odbywa się wtedy na niewielkiej ilości miejsca a zawsze to witaminy.

  34. Wojna Info pisze:

    No i naszedł czas W godzina D.
    Może by zaktualizować ten poradnik pod kątem obecnej sytuacji i zbliżających się do nas działań zbrojnych?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.