Trudne czasy, koniec świata, apokalipsa — czyli właściwie co?

Dzisiejszy materiał tak naprawdę powinien pojawić się na kanale dużo, dużo wcześniej. Dziwne, że jakoś to przeoczyliśmy.

Bezpośrednią inspiracją do jego nagrania jest komentarz autorstwa Rado Sława z materiału o samochodach kempingowych.

Rado Sław 2 tygodnie temu

Na początku autor powinien wyjaśnić co ma na myśli mówiąc „trudne czasy”.Paliwo po 20 zł za litr czy  jakiś armagedon?

I dziś właśnie porozmawiamy o tak zwanym “końcu świata, jaki znamy”, czyli pojęciu, którego używamy zamiennie z “trudnymi czasami”.

Pojęcie “koniec świata jaki znamy”, czy bardziej “koniec znanego nam świata” (The End Of The World As We Know It, TEOTWAWKI) jest bardzo ważne dla nowoczesnego survivalu. To nie jest tylko wielka rozpierducha, znana z filmów science-fiction, ale też każda domowa katastrofa, która równie skutecznie może nam rozwalić życie.

Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy na kanale o tym, żeby za bardzo nie skupiać się na scenariuszach, a dziś podajemy przykłady scenariuszy. Robimy to celowo, z dwóch powodów.

Po pierwsze, żeby pokazać, jak wiele elementów mają one wspólnych.

Po drugie, żebyście podsyłali ten materiał znajomym, którzy są przekonani, że jedyne, o co kiedykolwiek w życiu będą musieli walczyć to lajki na Facebooku.

Zatem oto przykłady końców znanego nam świata.

1. Utrata głównego źródła dochodów rodziny

Nawet najlepszy pracownik może stracić pracę z powodu, na który nie ma wpływu. Bo jego firma padnie z powodu błędu księgowej albo będzie redukcja etatów. Źródło dochodów skończy się także, gdy pracownik umrze, albo poważnie zachoruje.

Na zdarzenia te nie mamy wielkiego wpływu. Możemy tylko dbać o to, by w razie czego łatwiej było nam znaleźć pracę, albo podreperować zdrowie. A do tego czasu, jakoś poukładać sobie życie, by nie trzeba było na gwałt sprzedawać mieszkania wziętego na kredyt. Czyli wydawać oszczędności zbierane na tę ewentualność, zjadać żywność z zapasu i na spokojnie szukać pracy. [pauza] Albo nowej, bogatej żony.

Jeśli miałbym obstawiać, to właśnie ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem końca świata, z jakim będziemy mieli do czynienia. W 2013 r. FAKT pisał o tym, że codziennie pracę traci 2 tysiące osób. Teraz mamy niemal dwukrotnie mniejsze bezrobocie niż w 2013 r., więc pewnie i tę liczbę należałoby podzielić przez 2.

Możecie sobie bagatelizować ten scenariusz, dopóki się Wam nie przytrafi. Faktem jednak jest, że utrata pracy miewa czasem potworne konsekwencje. W ubiegłym roku mieliśmy w Polsce prawie 5 500 samobójstw. Najczęstszą ich przyczyną są ponoć zaburzenia depresyjne, będące efektem m.in. utraty pozycji zawodowej czy pogorszenia się sytuacji materialnej.

2. Katastrofalne zjawisko pogodowe

Powódź tysiąclecia w 1997 roku. Zima stulecia na przełomie 1978 i 1979 roku. Miejscowości odcięte od świata, utrudnione dostawy żywności, energii elektrycznej i wody.

Czy trzeba czegoś więcej?

Podobno wraz ze zmianami klimatu będziemy mieli do czynienia z coraz gwałtowniejszymi zjawiskami pogodowymi. Nie muszą od razu mieć ogólnokrajowego zasięgu. Ale czy dla kogoś, kto stracił dach nad głową jest istotne, czy ta wichura pozrywała dachy w całym województwie, czy tylko w jego miejscowości?

Nie przed każdym tego typu zdarzeniem można się zabezpieczyć. Czasem to ryzyko sami zwiększamy, kupując tanią działkę na terenie zalewowym.

3. Pandemia

Świetnym i doskonale ogranym przez popkulturę modelem pandemii jest apokalipsa zombie, o której kiedyś przygotujemy osobny materiał. Ale nie trzeba szukać i tak daleko idących przykładów, by uświadomić sobie, jak bardzo epidemia czy pandemia zakaźnej choroby może utrudnić życie.

Latem 1963 r. we Wrocławiu mieliśmy ostatnią w Polsce epidemię ospy prawdziwej. Zachorowało na nią tylko 99 osób, z czego 7 zmarło, ale całe miasto na kilka tygodni było odcięte od reszty kraju kordonem sanitarnym i pośrednio przez to sparaliżowane. Żeby było śmieszniej. z powodu epidemii ówczesne władze zabroniły w całym kraju organizowania pielgrzymek na Jasną Górę.

Taka epidemia to nie tylko ryzyko śmierci wskutek zachorowania na zakaźną chorobę. Śmierci własnej i bliskich, większe u osób starszych i dzieci, zwłaszcza nieszczepionych. To także ryzyko, że szlag trafi Twoją firmę, bo kilkutygodniowa kwarantanna uniemożliwi jej działanie, zmusi do zapłacenia kar umownych, albo po prostu spowoduje utratę pozyskiwanych przez wiele lat kontrahentów.

W czasie epidemii być może bezpieczniej będzie nie wychodzić z domu, jeśli nawet nie będzie takich zaleceń ze strony władz? Może na tę ewentualność warto mieć w domu zapas żywności, by nie trzeba go było opuszczać do sklepu, gdzie przecież przebywa masa ludzi, od których łatwo się zarazić?

4. Katastrofa gospodarcza (finansowa)

Nie Amber Gold, tylko kilka padających jeden za drugim dużych banków, wskutek której poznikają nasze oszczędności. A jeśli liczycie na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, to najpierw sprawdźcie, ile ma on środków i ile depozytów jest w stanie zwrócić…

Albo po prostu wzrost ceny ropy naftowej, przez co litr benzyny będzie kosztować te wspomniane przez Rado Sława 20 złotych. Benzyna czterokrotnie droższa niż dziś to przede wszystkim katastrofa dla gospodarki, m.in. transportu i rolnictwa. Ale kogo będzie stać na wydawanie połowy pensji na dojazdy samochodem do pracy? Ludzi, którzy codziennie pokonują w obie strony kilkadziesiąt kilometrów jest przecież mnóstwo. Zresztą podrożeją także bilety komunikacji miejskiej.

Jeśli taki kryzys będzie trwać dłużej, to nagle okaże się, że mieszkania i domy daleko od centrów miast są niesprzedawalne, bo nie da się z nich w sensownym czasie i sensownym budżecie dojechać do pracy. I nagle bank powie “hej, stary, twoje mieszkanie już warte jest nie 300 000 tylko 120 000, a jako że masz nam ciągle do oddania 200 000, to weź podrzuć jakąś jeszcze jedną nieruchomość do zabezpieczenia kredytu, bo inaczej poprosimy o jego spłatę, masz na to tydzień”.

5. Katastrofa techniczna

Nasze życie jest bardzo zależne od różnego rodzaju infrastruktury. Rurki z gazem, kabla z prądem i drugiego, którym płynie do nas internet, a także wodociągu i kanalizacji.

Gdy któregoś z nich zabraknie na dłuższy czas, będzie słabo. Nagle okaże się, że nie mamy skąd brać wody do picia albo jak przygotować posiłki.

Brak internetu to nie tylko brak możliwości zbierania lajków na Facebooku, lecz także zamówienia dostawy do sklepu czy autoryzacji kart płatniczych. Kiedyś płaciło się tylko gotówką lub czekami, a właściciele spożywczaków zamówienia na towar składali przez telefon. Do tego pewnie uda się wrócić, a zanim to nastąpi, będziemy musieli przeczekać powstały wskutej tej awarii chaos. I puste półki w sklepach.

I na koniec scenariusz, który mnie osobiście wydaje się najmniej prawdopodobny, czyli

6. Wojna

której jako Polacy zawsze się obawialiśmy. Przecież używane dość często powiedzenie “w razie W” ma związek chyba właśnie z wojną, prawda?

Nie muszę wyjaśniać, czym jest wojna. Wojna może oznaczać śmierć, kalectwo, gwałt, głód, utratę całego dobytku, czy przesiedlenie.

W czasie wojny nagle może się okazać, że Twój dom spłonął i nie masz środków do życia. Miasto może głodować, oblężone przez kilkanaście miesięcy. Drogi i rurociągi zostaną zniszczone. Przestanie Ci działać ogrzewanie i kuchenka. Czyli ogólnie, będziemy w dupie.

 

Bez względu na to, który ten scenariusz się nam przydarzy (a być może żaden), musimy być w stanie wyżywić rodzinę, zapewnić bliskim ciepło, bezpieczeństwo i wodę zdatną do picia. W tym wszystkim pomaga nowoczesny survival.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

39 komentarzy

  1. ansuz pisze:

    Chyba wreszcie mamy szansę na wyczekiwaną „apokalipsę”. ;)))

    – We wrześniu ruszają największe od czasów ZSRR manewry tuz na granicą Polski (Rosja twierdzi, ze będzie na nich „tylko” 100tys żołnierzy, wywiad NATO twierdzi, ze zamówiono grubo ponad 5 tys wagonów kolejowych na sprzęt)
    – W Petersburga niedawno przybyła i teraz przebywa bardzo liczna flota wojskowa rzekomo zgromadzona na GIGANTYCZNY pokaz wojskowy (już sie odbył, ale flota pozostała)
    – Przerażeni Szwedzi w tym samym czasie przeprowadzają mobilizację do równie wielkich manewrów, poważnie bojąc się zajęcia strategicznie położonej Gotlandii i Sztokholmu (pomagają im Amerykanie)
    – Szwecja nie jest w NATO, ale Amerykanie już trenują loty B52 z Ameryki nad Gotlandię w celu minowania (z powietrza) podejść do wyspy.
    – Kraje nadbałtyckie w histerii.
    – Przynajmniej od miesiąca przerzucane są wojska NATO do krajów nadbałtyckich na „rotacyjne ćwiczenia”.
    – Czytałem na forum wojskowym, że wielu rezerwistów dostało wezwanie na wrzesień na ćwiczenia…
    – Początek jesieni to idealny czas do ataku na państwa posiadające przewagę w powietrzu (złe warunki do lotów)
    – Ewentualny kontratak NATO mógłby rozpocząć się dopiero zimą podczas, gdy w takich warunkach mają przewagę barbarzyńcy ze wschodu.

    Możliwe, ze niebawem będziecie mili okazję sprawdzić się, jak dobrze jesteście przygotowani na naprawdę trudne czasy a tym samym udowodnić niedowiarkom, ze warto było budować tę „Arkę”.;)

    • Piotr pisze:

      Przecież jest dokładnie odwrotnie. Gdy już było wiadomo, że układ Jałtański prędzej czy później się rozpadnie, to jeszcze Gorbaczow z Reganem dogadali się, że wojska NATO nie będą stacjonować w żadnym kraju bezpośrednio sąsiadującym z Rosją (jeszcze wtedy ZSRR). Obama się „wyłamał” z umowy, to Rosja reaguje „odwetowo” – nic w tym dziwnego (a że propaganda w mediach jest jaka jest, to też nic dziwnego).

      Nie ma też nic dziwnego w tym, że rezerwiści są okresowo powoływani na ćwiczenia (w krajach zachodnich to norma). To że w Polsce przez ostatnie 20 lat rezerwiści mieli „święty spokój” jest akurat przykładem jak rezerw traktować nie należy a wznowienie powoływania rezerwistów na okresowe ćwiczenia należy traktować jako powrót do normalności (co to za rezerwy, które nie są utrzymywane w gotowości do mobilizacji?).

      Plotek dziennikarskich i forumowych jest mnóstwo. Pamiętam jak w zeszłym roku były plotki, że żołnierze amerykańscy którzy przylecieli na ćwiczenia Anakonda 2016 mieli niby mówione, że nie przylatują do Polski tylko na ćwiczenia i mają się przygotować „na dłuższy pobyt”. Tak się składa, że miałem okazję z tymi żołnierzami się spotkać i niejedno przysłowiowe piwo wypić – te ploty to wierutne bzdury.

      A straszenie „wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że za trzy miesiące będzie wojna z Rosją” to ja słyszę cały czas od jesieni 2013 (początek tzw Kryzysu Krymskiego).

      • ansuz pisze:

        – Żaden bandycki kraj nie ma prawa zabraniać niepodległym państwom zapraszać ma własne terytorium wojska, które mogą ich obronić przed tymi bandytami.
        – Jakiekolwiek umowy z bandytami nie mają żadnej wartości.
        – Zapijaczeni bandyci powinni cieszyć się, że Zachód im pomógł i nie zostali zwierzami domowymi Niemców, ani że nie zostali odparowani w epoce Trumana.
        – Nie twierdzę, że wojna na pewno wybuchnie, twierdzę że szansa na to jest większa niż zazwyczaj. TYLKO TYLE. 😉

        • Piotr pisze:

          Co do dwóch pierwszych punktów – w jakim świecie ty żyjesz? Podstawowe dwa czynniki rządzące światem to miecz i złoto, kto ma te dwie rzeczy w wystarczającej ilości, ten ustala zasady – tak było zawsze i to się nie zmieni.
          To czy Ci się podoba że tak jest, to zupełnie inna sprawa ale takie kraje jak USA, Rosja, Chiny itp., mogą mieć w czterech literach „zasady maluczkich”, tak na prawdę wszystko rozgrywają między sobą a reszta może sobie w porywach wybrać z kim chce mieć sojusz i tyle. Coś takiego jak niezależność słabego państwa, to puste pojęcie (w praktyce nie istnieje). Prosty przykład (mam nadzieję, że hipotetyczny) – jakby sobie Rosja i Niemcy postanowiły, że Polska ma zniknąć z map Europy a USA postanowiłoby się „nie wtrącać” to ile będą warte krzyki takie jak Twoje o „bandyckich krajach”?
          Co do trzeciego punktu – zapominasz chyba o tym, że równie dobrze Rosja mogła „odparować” Zachód (miała mniej głowic niż USA, ale wystarczająco dużo) a w WW2 Zachód miał do wyboru albo przyjąć ZSRR do koalicji albo zaryzykować, że ZSRR będzie nadal w koalicji z Niemcami i Japonią (w której przecież od początku wojny był) – wystarczyłoby aby nie zaprzestali produkcji paliw i stali dla Niemiec i Japonii a wojna mogłaby się potoczyć inaczej (przecież dlatego wojna zaczęła się od błyskawicznego podbicia Polski przez Niemcy i ZSRR aby mieć swobodny „korytarz transportowy” dla surowców i sprzętu).

          Ad4: Mam odmienne zdanie w tej kwestii. „Wojna” tak na prawdę rozgrywa się o to, kto będzie gospodarczym liderem świata (czy USA utrzyma tytuł lidera) a Rosja ma świadomość swojej kluczowej roli w tym procesie i próbują ugrać na tym najwięcej jak się da. Obecnie Chiny większość swoich towarów dystrybuują drogami morskimi a na morzach i oceanach rządzi jak na razie USA – alternatywna możliwość eksportu towarów produkowanych w Chinach do Europy biegnie drogą lądową przez Rosję. No i teraz jeśli Rosja powie Chińczykom „ok” to Rosja+Chiny będą największą gospodarką świata i skończy się dominacja USA a tym samym skończy się dominacja dolara jako waluty światowej (a z dolara jako uniwersalnej waluty „międzynarodowej” USA ciągnie sporą rentę). To dlatego wiele krajów już teraz zamienia rezerwy dolarowe na rezerwy w złocie – przyszły los dolara jako ogólnoświatowej waluty jest niepewny i tak na prawdę o to toczy się „wojna” jaką prowadzą najpotężniejsze mocarstwa i jak będzie taka potrzeba, to USA nie kiwnie nawet palcem i odda Polskę (czy dowolne inne „strefy wpływów”) aby pozycję dolara obronić (mieć Rosję po swojej stronie). Obecnie to są moim zdaniem tylko przepychanki i „prężenie muskułów” – Rosja na swojej obecnej pozycji chce ugrać jak najwięcej (i jeśli Polska okaże się „stawką” to… wojny o nią nie będzie).

        • Rafał M. pisze:

          Co do bandyckości państwa, to jak dotąd USA są w tym niekwestionowanym światowym liderem. Dla Amerykanów życie ludzkie nie ma najmniejszej wartości, jeśli tylko można na czymś zarobić. Rosja przy nich jest niemalże gołąbkiem pokoju.
          To Stany Zjednoczone są zagrożeniem dla Rosji, Amerykańskie korporacje tylko czyhają by zrabować rosyjskie złoża.
          Jak była Rewolucja Październikowa, to armie kilkunastu państw dokonały inwazji na Rosję, aby nie dopuścić do nacjonalizacji złóż ropy należących między innymi do spółek Rockefellera. Później grasowali tzw. biali, finansowani i wyposażani przez Zachód, którzy brutalnie mordowali każdego kogo podejrzewali o sprzyjanie nowym władzom.
          Pierwsza rewolucja bolszewicka w Rosji nie udała się, bo bolszewicy próbowali dogadywać się z właścicielami ziemskimi i przemysłowcami, podzielili się z nimi władzą, dali miejsce w radach społecznych, za co zostali zdradzeni i wymordowani. To pokazało, że wszelkie próby dogadywania się z dotychczasowymi elitami przy przejmowaniu faktycznej władzy w państwie przez obywateli są skazane na porażkę. Tak narodziła się brutalna wersja komunizmu, z mordowaniem „wrogów ludu”, inaczej po prostu nie dało się wprowadzać zmian.

          Amerykańska wersja demokracji jest fasadowa, zresztą polska jeszcze bardziej. Ludziom się wydaje, że to oni wybierają kandydatów w wyborach, ale tak naprawdę to kandydaci są podstawieni i przekupieni, nikt spoza układu nie może startować w wyborach.
          W USA to bardziej finezyjne, ale w Polsce obecnie przepisy w praktyce zakazują startu w wyborach do sejmu kogokolwiek, kto nie ma na to zgody prezesa jednej z kilku największych partii.
          Czyli ludziom wolno głosować, ale nie wolno kandydować.

    • ansuz pisze:

      „Ponad 1300 żołnierzy Floty Bałtyckiej wyposażonych w czołgi T-72, bojowe wozy piechoty BMP-2, artylerię i przy wsparciu lotnictwa rozpoczęło ćwiczenia poligonowe w Obwodzie Kaliningradzkim. W tym samym czasie w rejonie Woroneża trenuje 300 żołnierzy wojsk zmotoryzowanych. Manewry mają potrwać do końca sierpnia.
      Służba prasowa Zachodniego Okręgu Wojskowego poinformowała o rozpoczęciu ćwiczeń z udziałem łącznie ponad 1300 żołnierzy Floty Bałtyckiej na poligonach Obwodu Kaliningradzkiego. Zbiegły się one z manewrami wojsk zmotoryzowanych i zmechanizowanych w rejonie Woroneża. Ogłoszone w trybie alarmowym działania stanowią prawdopodobnie trening przed zapowiedzianymi na wrzesień wielkimi manewrami rosyjsko-białoruskimi Zapad 2017.” defence24.pl

      Mniejsze manewry w rożnych miejscach na zachodzie Rosji juz trwają i mają sie zakończyć na początku planowanych ogromnych manewrów na Białorusi. Czyli w pewnym momencie zazębią się i będzie zmobilizowana ogromna siła zdolna do uderzenia na jakiegoś sąsiada barbarzyńców. Przypominam o sporej flocie ściągniętej z rożnych części świata pod pozorem święta w Petersburgu.

      • Piotr pisze:

        Bez urazy, ale defence24.pl w październiku zeszłego roku potrafiło zwykłe wysłanie e-maila z wirusem Enfal na skrzynkę pocztową jakiegoś polityka zwiedzającego akurat lotniskowiec USS Ronald Regan rozdmuchać do postaci „Chińskie ataki hackerskie na amerykańskie lotniskowce” (tytuł cytuję z pamięci, nie chce mi się szukać, ale w światku IT to słynna brecha była, bo nawet niektórzy youtuberzy się na ten clickbait nabrali i ciągnęli „aferę” dalej).
        Wiarygodność portalu defence24.pl jest moim zdaniem zerowa (co najmniej w sprawach IT) – ten „portal” żyje z generowania odsłon poprzez kreowanie sztucznych sensacji w celu większej sprzedaży reklam.

        • ansuz pisze:

          Chyba pomyliłeś portale, ponieważ Derfence24 to najlepszy i najbardziej rzetelny portal o tematyce wojskowej.

          • Piotr pisze:

            Nie, nie pomyliłem.

            Oczywiście masz prawo wierzyć w co chcesz, to nie moja sprawa, napisałem jedynie co ja sądzę o powoływaniu się na informacje z defence24.pl

          • ansuz pisze:

            Piotrze, bez urazy.
            Wszystkie media które czytam (te lewacki i te prawackie), gdy tylko poruszają jakiś temat wojskowy to zazwyczaj powołują się Defence24. Redakcje D24 tworzą lidzie i stowarzyszenia które od dawna znam a Ciebie znam jedynie z kilkudziesięciu postów na forum o tematyce apokaliptyczno-surwiwalowej, więc wybacz mi, że ufam w informacje z D24. 😉

          • Piotr pisze:

            Żadnej urazy nie chowam, no i wybaczam że ufasz D24 😉 Owszem, wiele mediów cytuje czy powołuje się na defence24.pl, co tak na prawdę nic nie zmienia. Chociażby dwa przykłady na tematy które poruszyłem – inne media powieliły bzdury bazując na „wiarygodności” źródła:
            http://telewizjarepublika.pl/chinski-atak-na-amerykanski-lotniskowiec,39759.html
            https://www.wprost.pl/swiat/10026275/USA-zrzucily-dwie-bomby-termojadrowe-Piec-razy-silniejsze-od-tych-zrzuconych-na-Japonie.html

            To czy jakaś informacja jest rzetelna nie zależy od tego kto ją rozpowszechnia, w jaki sposób i czy go znasz od przedwojny czy od wczoraj – to zależy tylko i wyłącznie od treści informacji. Bardzo łatwo jest „odpuścić sceptycyzm” i zacząć bezkrytycznie ufać jakimś autorytetom, bo to w pierwszej kolejności zwalnia od samodzielnego myślenia a w drugiej pozornie zrzuca z nas odpowiedzialność (można sobie wytłumaczyć przed samym sobą, że „przecież posłuchałem się autorytetu”).
            Ja zawodowo zajmuję się szeroko pojętym bezpieczeństwem systemów elektronicznych (nie tylko cybersecurity, ale też ochrona systemów przed wyciekiem wrażliwych informacji poprzez smog elektromagnetyczny, ochrona systemów przed zakłóceniami itp.). W samej tematyce „ataków hackerskich” poruszanych na defence24.pl przeczytałem tyle bzdur i naciągania w kierunku sensacji, że co do zasady traktuję defence24.pl jako źródło niewiarygodne co najmniej jeśli chodzi o INTERPRETACJĘ faktów. Od roku praktycznie w ogóle ich nie czytam, chyba że ktoś ze znajomych podrzuci mi linka z „ciekawostką” (albo inne media podrzucą link do defence24.pl jako źródło).

          • ansuz pisze:

            Gdybym chciał się czepiać szczegółów to pokazałbym Ci te dwa fragmenty Twoich wypowiedzi:

            – 09.08.2017 o 19:27 (PRZEDWCZORAJ)
            Czy choćby przykład z dzisiaj (bo akurat zajrzałem co tam „nowego”)
            [mowa o Defenc24]

            – 11.08.2017 o 17:16 (DZISIAJ)
            Od roku praktycznie w ogóle ich nie czytam
            [mowa o Defenc24]

            Jednak naprawdę nie chcę się czepiać szczegółów i zapomnij, że to widziałeś. 😉
            Zmieńmy temat na bezpieczniejszy. 😀
            Skupmy się na tym co nas łączy.

            Piszesz, że jesteś specjalistą od szeroko pojętego bezpieczeństwa systemów. Ja też jestem specjalistą od projektowania szeroko pojętych systemów użytkowych, związane jest to z ergonomią i optymalizacją miejsc pracy. (design)
            Ponadto zawodowo zajmowałem się projektowaniem systemów identyfikacji wizualnej firm (grafika). Wprawdzie łączy nas zawodowo tylko słowo „SYSTEM”, ale…
            …ale to przyjemniejszy temat niż polityka. 😉
            Pozdrawiam

          • Piotr pisze:

            Co do fragmentu tyczącego „czepiania się szczegółów” – jasne, jak wyrwiesz z kontekstu pół zdania i jeszcze zrobisz nadinterpretację, to udowodnisz wszystko 😀 Wyjaśniając: nie czytam od roku, znaczy tyle, że nie śledzę co się tam dzieje, co nie znaczy, że nigdy tam nie zaglądam, bo raz na jakiś czas, powiedzmy 1-2 razy na kwartał, mi się zdarzy, gdy ktoś mi podeśle linka albo tak jak przedwczoraj, aby sprawdzić czy nadal pojawiają tam się „kwiatki” i podać pierwszy z brzegu 😀

            Ok, łączy nas słowo „system” ale to akurat temat na zupełnie innego bloga/forum 😀 Polityka może i nie jest przyjemnym tematem ale z punktu widzenia domowego survivalu chyba bardziej adekwatna niż identyfikacja wizualna firm czy zabezpieczenie przed tym aby sąsiad nie mógł zidentyfikować jakiej stacji radiowej słuchamy w domu (choć z drugiej strony… na przykład namierzenie w firmie pluskwy a potem namierzenie podsłuchiwacza na podstawie ulotu elektromagnetycznego z heterodyny jego odbiornika, to już jakiś kontekst survivalowy może wnosić, tak samo jak ergonomia miejsca pracy – bo to może stanowić o „być albo nie być” firmy a więc i o sytuacji finansowej jej posiadacza).

      • Piotr pisze:

        Podobnie też amerykańskie ćwiczenia pilotów bombowców zrzucających atrapy bomb nazwali jakoś w stylu „Amerykanie naruszają międzynarodowe umowy poprzez prowadzenie nielegalnych prób nuklearnych” . To tak żeby nie było że im się raz „zdarzyło”, takich kwiatków jest u nich mnóstwo.

      • Piotr pisze:

        Czy choćby przykład z dzisiaj (bo akurat zajrzałem co tam „nowego”) http://www.energetyka24.com/636247,wicepremier-gowin-dla-energetyka24-pojazdy-autonomiczne-moga-byc-dzwignia-polskiej-gospodarki-skaner
        Tytuł o pojazdach autonomicznych (bez kierowcy, kierowanych przez komputer a nie przez człowieka) a artykuł i wypowiedzi Gowina o autach elektrycznych (czyli o rodzaju silnika a nie rodzaju kierowcy) 😀 Tak można podawać przykłady bzdur z tego portalu bez końca. Czasem się nawet zastanawiam, czy to ich celowe działanie aby nabijać clickbaity czy po prostu nie mają pojęcia o czym piszą (niestety cecha coraz bardziej obecna we współczesnym dziennikarstwie „newsowym”)

  2. kama pisze:

    Dodałabym jeszcze do tych scenariuszy to co ostatnio planują w UE a o czym mozna poczytać np. tu – http://www.bankier.pl/wiadomosc/Wladze-UE-obawiaja-sie-runow-na-banki-7536429.html
    Ile czasu przetrwamy bez dostępu do środków płatniczych i jak bez nich możemy sobie poradzić ?

    • Piotr pisze:

      W Polsce już od jakiegoś czasu coś takiego obowiązuje. Art 158 ustęp 4 Prawa Bankowego mówi o tym, że KNF może z urzędu podjąć decyzję o zawieszeniu działalności banku (nawet jeśli nie wpłynie powiadomienie o problemach z wypłacalnością banku) a ustęp 6 tegoż artykułu mówi o tym, że owe decyzje KNF nie podlegają zaskarżeniu (czyli KNF w pewnym sensie stoi ponad prawem). Art 159 tejże ustawy mówi o tym, że bank w takiej sytuacji nie może wykonywać jakiejkolwiek działalności bankowej za wyjątkiem windykacji należności i… wykonywania poleceń przelewu na rachunki organów podatkowych 😀

      Swoją drogą takie „blokady” moim zdaniem i tak nie uchronią banku przed upadkiem, bo ludzie tak czy siak do takiego banku utracą zaufanie i z niego pieniądze wycofają (a że nie od razu tylko po jakimś czasie, to niewiele zmieni) a wtedy bank będzie aby wyjść na swoje będzie musiał mieć droższe kredyty (bo będzie je finansował w całości z pieniędzy pożyczonych od banku centralnego), nie będzie konkurencyjny, więc po kredyty będą do niego chodzić tylko „desperaci” (a więc klienci obarczeni większym ryzykiem niewypłacalności) i… bank i tak upadnie.

    • Coyote pisze:

      Gotówka , część w innych walutach . Trochę twardego towaru , proste .

  3. Rafał M. pisze:

    Niezależnie jaki będzie się realizował scenariusz, to potrzeby człowieka są takie same. Nie ma większego znaczenia, czy nie da się czegoś kupić bo w sklepach są puste półki, bo nie ma w pobliżu sklepu (jak w przypadku rozbitka na bezludnym terenie), bo nie ma pieniędzy na zakup i jaki jest powód braku tych pieniędzy (na przykład zawalenie się międzynarodowego systemu walutowego, omyłkowa blokada konta przez komornika, a może utrata pracy).
    Choćby taka utrata pracy, każdego może dotknąć w każdej chwili, z powodu kaprysu szefa, albo współpracownika oczerniającego za plecami. Te rzekome braki pracowników to w większości przypadków fikcja (cóż z tego, że firma faktycznie szuka pracownika, jeśli chętnym brakuje jakiegoś papierka ze szkoły to mogą nie chcieć go zaprosić na rozmowę kwalifikacyjną), a redukcja bezrobocia wynikła ze zmiany przepisów dotyczących rejestracji bezrobotnych.
    Survivalowe hobby rozwija się szczególnie w państwach, gdzie w razie problemów nie można liczyć na władze, jak Stany Zjednoczone, czy w szczególności Polska. Nasze ukochane władze miejskie każą czekać na mieszkanie socjalne 15 lat, a jak już przydzielą to z grzybem na ścianie i bez sedesu (w jednym z polskich miast władze demontowały sedesy z mieszkań socjalnych, bo miały to być mieszkania o obniżonym standardzie, widocznie sedes w mieszkaniu to już luksus).

    W każdym scenariuszu najważniejsze w pierwszej kolejności to znalezienie sobie schronienia, aby nie narażać się na większe niebezpieczeństwo (dłuższe wystawienie na warunki atmosferyczne grozi przeziębieniem lub udarem słonecznym). W dalszej kolejności potrzebne jest powietrze, woda pitna, żywność, higiena i opieka medyczna, ubranie (też chroni przed warunkami atmosferycznymi) oraz komunikacja (brak interakcji z innymi ludźmi szybko doprowadzi do deprywacji sensorycznej i do depresji).
    Cechą wspólną wszystkich scenariuszy jest też to, że zaspokajanie niezbędnych potrzeb ostatecznie musi się odbywać bez pieniędzy, nawet jeśli początkowo jest bufor w postaci oszczędności. Całkiem bez pieniędzy może być trudne do realizacji, ale im większe uniezależnienie od nich (czyli możliwość ograniczenia wydatków), tym lepiej.

    Ludzie tak żyli od tysięcy lat, więc teoretycznie da się. Różnica jednak taka, że przy użyciu współczesnej techniki oraz wiedzy można znacząco podnieść jakość owego życia. Lepiej mieć w zapasie choćby pokój w domu rodziców, domek na ogródku działkowym, przyczepę kempingową, niż mieszkać w kartonie na ulicy lub nocować na łóżku piętrowym w noclegowni, wśród innych bezdomnych.
    Lepiej spać w normalnym łóżku, albo przynajmniej na wygodnym materacu, niż na posłaniu z gałęzi, szyszek i gazet.
    Lepiej mieć jakąś instalację oczyszczającą wodę, niż pić coś o konsystencji zawartości kałuży.
    Itd.

  4. bura2 pisze:

    Generalnie czytając czasem bloga, Q&A oraz wpisy użytkowników mających napisane całe 5 postów na forach typu boungler to mam wrażenie, że oczekują oni po wejściu na taką stronę jakiejś tajemnej militarno-survivalowej wiedzy, ziemianek, noży, łuków i jedzenia robaków.

    A tak naprawdę codzienność preppersa to nie „hmm, kupić wieli nóż z piła czy zestaw gwiazdek do rzucania?” tylko „dobra kończą mi się w domu baterie AA, zaraz AA czy AAA? I z czym zjeść ten ryż co mi został? najlepiej z kurczakiem, ale kurczak musi być trzymany w lodówce, a może są jakieś przepisy na dobre potrawki które można zawekować? A skoro jesteśmy przy wekach, ostatnio zbiły mi się dwa słoiki….” itd. itp. Prawdziwy prepping to odmówienie sobie paru wizyt na strzelnicy, żeby za to zrobić sobie porządną plombę w zębie. Prawdziwy prepping to nauka dobrego zawodu, żeby w pierwszej kolejności żyć dziś na poziomie i mieć czas i siły na przygotowania.

    Czasem kupi się coś „fajnego”, czasem pojedzie się pod namiot, pochodzi z plecakiem, przejedzie samochodem po polnych drogach w okolicy, czy pójdzie na strzelnicę. Ale to czasem.

    To trochę jak z byciem strażakiem, to nie jest wynoszenie pięknych młodych kobiet z pożarów tylko setki wezwań do pożarów łąk, śmietników, powalonych drzew, sprzątanie o wypadkach itp. itd.

    • Michał pisze:

      „………… Prawdziwy prepping to odmówienie sobie paru wizyt na strzelnicy, żeby za to zrobić sobie porządną plombę w zębie. …..”

      I tu jest właśnie istota problemu.
      Co do zębów martwych to proponuję przelecznie kanałowe najlepiej z mikroskopem .

      • Coyote pisze:

        Co martwe to martwe . Jakby nie dbać taki ząb rozsypie się jak nie po 5 to 10 latach otwierając kanały zębowe dla resztek pokarmu i bakterii .
        Jak pojedynczy a nie ratowanie niedobitków to lepiej wyrwać w diabły

        • Michał pisze:

          Coyote błądzisz ….. ..

          Prawidłowe leczenie zachowuje zęby na bardzo długo.

        • Piotr pisze:

          Zależy jak długo zwlekałeś z pójściem do dentysty i jakie technologie stosuje dentysta (i czy prawidłowo dbasz o higienę jamy ustnej – wbrew pozorom zbyt częste mycie też nie jest ok, tak samo jak na przykład mycie zębów rano dopiero po śniadaniu :D). Dobrze zrobiony ząb (z którym nie zwlekałeś do ostatniej chwili – czym wcześniej z nim pójdziesz do dentysty tym lepiej) w zadbanej jamie ustnej spokojnie „przeżyje” 20-30 lat (mój wujek ma jeden ząb leczony kanałowo jeszcze w PRL-u i jak na razie nie ma z nim problemów, a ma zwiększone ryzyko chorób zębów, bo jest chory na cukrzycę).

        • Coyote pisze:

          Ciężko błądzić opisując własny przypadek . Szóstka posypała się po ok 10 latach jak próchno przy gryzieniu bułki .
          Może był osłabiony po jakimś ciosie na szczękę , nie wiem .
          Jakby to było już post apo miałbym lekki problem bo korony to została może z 1/4 i znajomy ślusarz by mi tego obcęgami nie wyłuskał 😀
          Na szczęście warunki są normalne , ale nie dałem się namówić na sztukowanie czegoś do tych resztek za ponad 500 PLN z tego co pamiętam . Reszta zdrowa odpukać i mam gwarancje że ten akurat pieniek już mi nie sprawi problemu w najmniej odpowiednim momencie .
          Nie wątpię że mogą być i tacy co im martwy , powiercony jak ser szwajcarski ulep posłuży 30 lat z hakiem mimo braku wytrzymałości zęba zdrowego .
          Ja tego szczęścia nie miałem podobnie jak kilku znajomych

          • Michał pisze:

            Każdy z nas czytajacych lub piszących na tym forum ma zniszczone lub wyrwane szóstki.

            Jednak warto zadabać o zęby wcześniej. Czasem trzeba poprostu zmienić dentystę i zainwestować w zęby ładnych parę złotych.

          • Piotr pisze:

            Nawet jak w razie W ząb leczony kanałowo się ukruszy, to przecież nie stanowi to żadnego problemu (pod warunkiem, że dentysta się przyłożył do swojej roboty i dobrze wypełnił kanały w korzeniach zęba a nie tylko „zalepił dziury z zewnątrz”). Taki ząb ani nie boli ani nie stanowi zagrożenia dla zdrowia.

            Podstawą jest profilaktyka, czyli wizyta raz na pół roku u dobrego dentysty (nawet prywatne gabinety często tego typu kilkuminutowe wizyty kontrolne robią bezpłatnie).

          • Coyote pisze:

            @Piotr tylko ciężko patrzeć takiemu na ręce czy się do roboty przyłożył . Wychodzi dopiero po latach .
            Dlatego zdania nie zmieniam , poważnie zniszczony , martwy ząb najlepiej wyrwać .
            A jeszcze lepiej do takiej sytuacji nie dopuścić

          • Piotr pisze:

            @Coyote: Każdy poważnie podchodzący do swojej pracy dentysta przy leczeniu kanałowym robi RTG nie tylko przed ale i po wypełnieniu zęba (przed jego zamknięciem, można jeszcze wtedy pewne rzeczy poprawić mało inwazyjnie). W Polsce bywają różne „standardy” jeśli chodzi o dentystów, zdarzają się i tacy, którzy w ogóle robią leczenie kanałowe bez jakiejkolwiek wstępnej diagnostyki obrazowej a wtedy jest tak jak piszesz, po paru latach zęby leczone kanałowo się „sypią” bo nie zostały dokładnie wypełnione (i wtedy może dojść do sytuacji o jakiej pisałeś – otwarcie kanałów zębowych, ale przy prawidłowym wypełnieniu taka sytuacja nie powinna mieć miejsca)

            Oczywiście jeśli z leczeniem się zwlekało i ząb jest już całkowitym „rupieciem”, to i najlepszy dentysta nic na to nie poradzi, dlatego nie należy z wizytami u dentysty zwlekać.

          • Michał pisze:

            Coyote ” ……..tylko ciężko patrzeć takiemu na ręce czy się do roboty przyłożył . Wychodzi dopiero po latach .”

            Obecnie na ręce łatwiej jest patrzeć bo leczenie odbywa sie w wielu gabinetach w pozycji leżacej.
            Leczenie kiedyś i te obecne dzieli olbrzymia przepaść.

            „Dlatego zdania nie zmieniam , poważnie zniszczony , martwy ząb najlepiej wyrwać .”
            Nie zgadzam sie z Tobą. Jak nie ma konieczności usuwania to leczyć i obudowawać.

    • Piotr pisze:

      Niedawno (kilka dni temu) RCB wydało zaktualizowaną wersję KKK http://rcb.gov.pl/ksiega-komunikacji-kryzysowej-2017/ (to poradnik dla administracji, służb i mediów itp. na temat zasad prowadzenia „polityki informacyjnej” w sytuacjach kryzysowych).
      Ciekawe, że na początku w „słowniczku” jeśli chodzi o sytuację kryzysową, to brany jest też pod uwagę kontekst public relations (utrata wizerunku, społecznego zaufania, wiarygodności) i ten aspekt chyba jest też bardzo często przez preppersów bagatelizowany (lub wręcz nie brany pod uwagę). Można być sprzętowo i umiejętnościowo przygotowanym bardzo dobrze, ale to jak jesteśmy postrzegani w środowisku lokalnym, w pracy czy wśród znajomych ma też kolosalne znaczenie. Na przykład w przypadku utraty pracy ktoś, kto ma dużo znajomych i Ci znajomi mu ufają (że nie zawiedzie ich zaufania itp.), znajdzie dobrą pracę praktycznie od ręki przy pomocy „poczty pantoflowej”, tak samo bez problemu znajdzie powiedzmy pomoc przy usuwaniu skutków huraganu, czy „w nocy o północy” sąsiad pomoże mu zholować samochód itp. Człowiek to z natury zwierzę stadne 😀
      Utrata wiarygodności i zaufania w pracy, w lokalnej społeczności, w rodzinie, wśród znajomych itp. (na przykład z powodu jakiegoś pomówienia przez kogoś, kto nam życzy źle) to też może być poważna sytuacja kryzysowa (na przykład temat poruszony w filmie „Polowanie” Thomasa Vinterberga – jedno fałszywe oskarżenie i… nie ma znaczenia że nawet sąd uniewinnił, lokalna społeczność po tym pomówieniu już „wie swoje”).

  5. Rico pisze:

    Trudne czasy są wtedy jak jedziesz pociągiem ze Świnoujścia do Przemyśla pod koniec długiego weekendu bez miejscówki.

    • Survivalista (admin) pisze:

      A po drodze utkniesz w pociągu na kolejne 19 godzin, bo była wichura.

      • Piotr pisze:

        Na takie przypadki może pomóc tylko trening głowy, bo najniebezpieczniejsze czynniki (jeśli wichura już przeszła) to ludzka niecierpliwość i frustracja. Z głodu, zimna i pragnienia nikt w przeciągu kilkunastu godzin nie umrze, dach nad głową jest itp. ale wielu będzie „wariować” z byle powodu.

        • bura2 pisze:

          @Piotr, chyba nigdy nie byłeś w takiej sytuacji. Pisz sobie o swoim „treningu głowy”. Jasne trening głowy musi być ale po to żeby szybko działać , bo:
          -nie ma co liczyć na jakiekolwiek szybkie uzdrowienie sytuacji to może nie być 19 h a 119 h.
          -na żadne służby również bo wystarczy jakikolwiek inny wypadek w okolicy. A lokalne służby tylko pomogą swoim i resztę zostawią.
          – w ciągu kilku godzin droga do jakiejkolwiek miejscowości stanie się niemożliwa ze względu na uzbrojone bandy krążące po okolicy. Jeśli chcesz jednak spróbować to bez dobrego maskowania i kilku lat treningu wojskowego nie da rady.
          – baterie w telefonach wyczerpią się w ciągu max godziny bo ludzie będą próbowali dodzwonić się po pomoc. a rozładowane telefony spotęgują panikę.
          – nawet jeśli jest WARS to na niego nie licz. Szybko wszystko zniknie z półek, ale gdyby jednak Ci się udało to warto mieć trochę srebra i złota na wymianę bo mogą już nie przyjąć gotówki, a kartę od razu skreślam.
          – trzeba możliwie szybko zabarykadować się w tej części korytarza, gdzie jest toaleta, żeby mieć dostęp do wody.
          – jeśli jest zima to trzeba szybko pozbierać wszystkie zasłony z okien jeśli jeszcze są takie materiałowe i zrobić z nich podłogę na której będziemy siedzieć.
          -Niezależnie od tego jaki fragment pociągu obecnie zająłeś – zabarykadować wszystkie przejścia i wystawić przy nich dyżury.
          – Teraz pozostaje Ci tylko czekać na dogodny moment kiedy aktywność band krążących dookoła pociągu spadnie na tyle żeby zaryzykować ucieczkę.

          Sorry, musiałem. Ale czasem jak czytam bounglera albo ten blog to różni zawodnicy w takim tonie się wypowiadają….

          • Piotr pisze:

            Co do „treningu głowy” – miałem na myśli to, że zabraknie takiego treningu większości pasażerów (bo o tym że preppers powinien trenować spokój i trzeźwość myślenia w sytuacjach kryzysowych, to chyba oczywista sprawa).
            Co do Twoich „punktów” odpowiem po kolei:
            – Jesli to będzie wojna, to tak, masz rację. Jeśli to będzie klęska żywiołowa pokroju takiego jak ostatnie wichury, to jednak się nie zgodzę. W sytuacji klęski żywiołowej służby w pierwszej kolejności przywracają sprawność infrastruktury komunikacyjnej (drogi, pociągi itp.) i infrastruktury energetycznej (linie średniego napięcia itp.). Oczywiście nie zawsze będzie to kwestia godziny czy dwóch, ale w przeważającej większości przypadków nie będzie to kwestia tygodni, zwłaszcza jeśli chodzi o infrastrukturę szkieletową (główne drogi, główne linie kolejnowe, linie energetyczne do większych skupisk ludności). Na przysłowiowych „zadupiach” może być problem nawet przez tydzień czy dwa, ale ogólnie tak źle nie będzie.
            – Oczywiste jest, że służby ratunkowe w pierwszej kolejności pomnagają „swoim”, bo życie i zdrowie ratowników jest ważniejsze od życia poszkodowanych (martwy ratownik nikomu nie pomoże, uratowanie ratownika, to jednoczesne uratowanie tych wszystkich, którym on później pomoże). Nie jest natomiast tak, że wszystkie służby są dysponowane „jednym rzutem” w jedno miejsce. Wojewódzkie i powiatowe sztaby zarządzania kryzysowego rozdysponowują siły i środki na wszystkie miejsca na swoim terenie, gdzie występują zagrożenia (oczywiście priorytetując je wg stopnia zagrożenia życia). Wiem jak to działa od strony służb, bo przez wiele lat członkiem takich ochotniczych służb byłem i w różnych akcjach brałem udział (wiek robi swoje, pałeczkę przejęli młodsi ale jak trzeba, to jestem w gotowości).
            – „Rozpierducha” o jakiej piszesz (gangi rozbójników itp.) powstaną w pierwszej kolejności w większych skupiskach ludności (miasta) a nie na przysłowiowym zadupiu w środku pola gdzie stanie pociąg. W mniejszych społecznościach sytuacje kryzysowe w pierwszej kolejności jednoczą ludzi i to bardziej niż można by było się tego spodziewać („wojna” o zasoby zaczyna się dopiero po kilku dniach, ale w pierwszej kolejności większość jest gotowa nieść pomoc innym).
            – Tak, baterie w typowych smartfonach wyczerpią się szybko (dlatego oprócz smartfona mam telefon, który wytrzymuje spokojnie 2-3 tygodnie bez ładowania) i to jest jeden z tych czynników które miałem na myśli – wielu ludzi spanikuje gdy im komórka padnie (tak jakby to od niej zależało przeżycie w takiej sytuacji – przecież służby o takim „pociągu w polu” już wiedzą i bezsensowne wydzwanianie na 112 nic nie pomoże, jedynie bezsensownie blokuje linię w centrach zarządzania kryzysowego).
            – WARS? Złoto i srebro na wymianę za jedzenie? 😀 Człowiek bez problemu przeżyje 72h bez jedzenia i bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. W takiej sytuacji pierwszą rzeczą jaką należy zrobić to ZAPRZESTAĆ PRZYJMOWANIA POKARMÓW (aby jak najszybciej „zatrzymać” układ pokarmowy i jak najszybciej przestawić organizm na „metabolizm ciał ketonowych” – to spowoduje także znaczne zmniejszenie zapotrzebowania organizmu na wodę).
            – Woda w kolejowej toalecie? Jeśli masz ze sobą odpowiednie filtry do uzdatniania wody (albo kuchenkę żeby ją przegotować), to owszem, w przeciwnym wypadku toaleta kolejowa jest ostatnim źródłem wody po jakie należy sięgać, bo picie takiej wody może przynieść więcej szkody niż pożytku.
            – Podłoga to najzimniejsza część pociągu, lepiej jest siedzieć/spać na fotelach niż na podłodze (oczywiście zasłony mogą być wykorzystane jako prowizoryczne koce do przykrycia się).
            – Zamiast robić z pociągu „fortecę” uważam, że najważniejsze jest zdobycie informacji o rodzaju i skali kryzysu oraz o własnej lokalizacji a następnie podjęcie decyzji, czy w pociągu zostajemy czy też się z niego ewakuujemy (najlepiej grupą). Ważne jest też szybkie zidentyfikowanie kto w pociągu jest proaktywny (naturalni liderzy podejmujący przywództwo grupy i podejmujący racjonalne działania) a kto jest pasywny (podąża ślepo za nastrojami tłumu) i wraz z tymi liderami trzeba jak najszybciej zapanować nad emocjami i nastrojami pozostałych (bez wprowadzania wojskowego rygoru rzecz jasna :D) – spokój i opanowanie grupy jest podstawowym czynnikiem, ludzie o mentalności „lemingów” będą podążać za liderami (bo to ich zwalnia z mentalnej odpowiedzialności za podejmowane decyzje), jeśli liderzy będą emanować poczuciem spokoju i kontroli nad sytuacją, to reszta będzie podążać. Psychologia i „inżynieria tłumu” to bardzo ważne czynniki w takich sytuacjach. Należy przejmować odpowiedzialność i kontrolę w celu uspokojenia pozostałych a nie się barykadować i wzmacniać strach i panikę.
            – Bandy mogą tylko tyle, na ile pozwolą im pozostali pasażerowie. Bandy przejmą „przywództwo” nad pasażerami tylko wtedy, gdy nie zrobi tego nikt inny (gdy pasażerowie będą bierni). Nie ma napastnika bez ofiary (jak nie będzie „ofiar”, to i nie będzie napastników).

            Co do „nie byłeś w takiej sytuacji”: owszem, byłem w latach 80-tych podczas tzw. zimy stulecia (jako nastolatek z rodzicami) – kilkanaście godzin w pociągu w środku zimy (pociąg utknął w zaspie „odcięty od świata”). To o czym pisałeś nie miało miejsca. Wprawdzie to pojedynczy przypadek (a i czasy były inne, nie było też komórek itp.) ale największym problemem byli pasażerowie sami dla siebie (frustraci, narzekacze, pesymiści emanujący „poczuciem bezradności/beznadziejności”) ale obsługa pociągu znakomicie sobie z tematem poradziła na bieżąco informując pasażerów o sytuacji (o tym co się dzieje, bez ściemy, od razu poinformowali że pomoc będzie ale nie natychmiast tylko trzeba będzie z pół dnia poczekać aż pociągi odśnieżające się „przebiją” przez kilkunastokilometrowy odcinek itp.) i nic złego się nie wydarzyło.

  6. bura2 pisze:

    Mogłem wyraźniej napisać na końcu dobitniej, że to była ironia.
    Chodziło mi raczej o skarykaturowanie preppersów którzy piszą, że: „Olaboga, jak zabraknie prądu to po paru godzinach Twoi sąsiedzi będą latać z nożami i zabijać za konserwę!”

    Zgadzam się jak najbardziej, zarówno z pierwszym jaki drugim Twoim postem na ten temat 😀 Powiedzmy, że poniosła mnie głupawka co zresztą sam zauważyłeś we fragmencie o złocie i srebrze w WARS-ie.

    Jeździłem pociągami dalekobieżnymi, zwłaszcza gdy jeszcze miałem zniżki. Często tym wspomnianym Szczecin – Przemyśl (może nie całą trasę, tak 3/4) i zdarzały mi się wypadki, że pociąg stawał. Może nie na 19 godzin ale po 3-4. Co mogę dodać do twojej wypowiedzi:
    1 żeby przetrwać nie potrzeba NIC.
    2 żeby przeczekać komfortowo to WARTO mieć:
    – odpowiedni ubiór do warunków na zewnątrz pociągu. Pociąg to niestety blaszana puszka i szybko się wychładza/nagrzewa. Raczej punkt na wyrost bo ludzie którzy jeżdżą pociągami najpierw muszą do niego dojść, ale zdarza się, że wskoczy pan w samym gajerku bo go jeden kolega podrzucił na dworzec a drugi z dworca odbierze.
    – butelkę wody latem, termos z herbatą zimą.
    – zabijacz czasu: książkę, czytnik e-booków, mp3 itp. Ale osobne niż smartfon – żeby nie marnować baterii w smartfonie, która może się przydać do ustalenia ze znajomymi skąd nas zgarnąć czy ogarnięcia numeru taksówki w nieznanym mieście bo jednak nie zdążymy tramwajem.
    – dobre towarzystwo
    3. niestety PKP jest coraz mniej solidną firmą zdarzały się przypadki ze obsługa pociągu nie wiedziała nic.

    Lub wersja dla młodych nieśmiertelnych: kratę wódy, zapoi, zagrychy i dobre towarzystwo.

  7. rockatansky pisze:

    Jakie to „zabawne”, scenariusz którego najmniej się spodziewasz jest tuż tuż…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.