Dla wielu osób sprawdzenie godziny na wyświetlaczu smartfona czy szybkie zerknięcie na zegarek jest rzeczą tak oczywistą, że nie potrzeba żadnej refleksji na ten temat. W codziennym życiu robimy to setki razy zmierzając z domu do pracy, na uczelnię, na zakupy czy w odwrotnym kierunku. W wysoko rozwiniętych krajach Zachodu podporządkowaliśmy nasze życie zegarom, bo to od nich zależy funkcjonowanie gospodarki: cały transport oparty jest przecież na rozkładach jazdy i terminach dostaw towarów. Formułowanie wyników badań z wielu dziedzin nauki oparte jest przecież na eksperymentach przeprowadzanych z użyciem chronometrów. Informatyka również jest silnie powiązana z pomiarem czasu, a jej rola w rozwoju pozostałych dziedzin jest trudna do podważenia.
Wyobraźmy sobie teraz upadek tego szybkiego, ale w gruncie rzeczy względnie poukładanego świata. Brak możliwości jakiegokolwiek krótkotrwałego planowania stawia nas w położeniu trudnym z wielu względów. Wystarczy przypomnieć sobie historię tak zwanej Pluskwy Milenijnej, która przed kilkunastu laty bezsprzecznie budziła niepokój wielu ludzi na całym świecie. Wiązała się ona ze sposobem zapisu daty w programach komputerowych i „skończeniem się” na roku dwutysięcznym dat zapisanych w systemach. Przepowiadano wtedy chaos i paraliż wielu systemów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania świata. Nic takiego się jednak nie stało. Pluskwa Milenijna nie wyrządziła większych szkód, lecz przypadek ten daje do myślenia w kontekście nagłych problemów systemu pomiaru czasu. Warto mieć na uwadze taki scenariusz nawet w wymiarze lokalnym, ponieważ brak pomiaru czasu to pewny paraliż miast z trudnymi do przewidzenia skutkami. Może on być spowodowany przez różne czynniki. Oprócz wspomnianych kłopotów z oprogramowaniem może to być również cybernetyczny atak na państwo, który oprócz rozłożenia na łopatki całej gospodarki może również wpłynąć na pomiar czasu i wykorzystujące go dziedziny życia. Innym czynnikiem może być burza słoneczna, która oprócz ogromnych zniszczeń sieci energetycznych może uszkodzić również wszystkie urządzenia elektroniczne, w tym kwarcowe zegary.
Oczywiście wymienione scenariusze nie są drobnymi problemami, a apokaliptycznymi wizjami, po wystąpieniu których zwykły człowiek nie będzie sobie zaprzątał głowy pytaniem „która godzina?”. Zwłaszcza w ostatnim z wymienionych przypadków świat mógłby cofnąć się do epoki kamienia łupanego i w małych skupiskach ludzi mierzenie czasu nie miałoby żadnego znaczenia. W tym momencie przypomina mi się sytuacja z powieści „Metro 2033”, w której posiadanie dworcowego zegara było powodem do dumy dla stacji, na której pod zniszczonym miastem mieszkali ludzie. Pomagał on wyznaczyć długość zmian pracy i odpoczynku oraz budować poczucie uporządkowanego życia. Nie miało znaczenia czy na powierzchni ziemi jest noc czy dzień, ale jego obecność była dla ludzi bardzo ważna. W tak skrajnych przypadkach zegar może być punktem wyjścia do odbudowy świata.
Odchodząc już od wszelkich górnolotnych stwierdzeń, uważam że posiadanie niezawodnego zegarka może pomóc nam przy organizacji ewakuacji (ustalanie dokładnej godziny zbiórki z bliskimi w danym miejscu), nawigacji, różnorodnych pomiarach czasu niezbędnych w danej chwili. W swoim krótkim życiu miałem już okazję nosić różnego rodzaju czasomierze i nieraz zastanawiałem się nad ich przydatnością w kryzysowych sytuacjach. Dla każdego człowieka może to oznaczać coś innego, jednak są pewne cechy wspólne, którymi powinien odznaczać się dobry zegarek stanowiący część naszego EDC. W pierwszej kolejności warto zadać sobie pytanie czy chcemy zegarek mechaniczny, automatyczny czy kwarcowy. Każdy z trzech wymienionych rodzajów ma swoje zalety i wady.
- Zegarki kwarcowe są z reguły znacznie dokładniejsze niż te z naciągiem mechanicznym i automatycznym. Jest to spowodowane zastosowaniem oscylatora kwarcowego i układu elektronicznego, który pozwala na precyzyjny pomiar czasu z odchyłką rzędu kilku-kilkunastu sekund w skali miesiąca (w zależności od jakości mechanizmu). Nie wymagają one nakręcania, co dla wielu użytkowników jest dużą zaletą. Ponadto, średniej klasy zegarek kwarcowy jest tańszy niż średniej klasy zegarek mechaniczny. Minusem takich zegarków jest konieczność wymiany zużytej baterii co kilka lat, co w warunkach ogólnego kryzysu może być trudne. Warto jednak pamiętać, że jeśli zaopatrzymy się w zapas baterii o długim terminie przydatności, to przy odrobinie wprawy możemy wymienić je samemu (podobnie jak robią to pracownicy punktów dorabiania kluczy w centrach handlowych). Oczywiście można również zastanowić się nad zegarkiem wyposażonym w baterię słoneczną lub posiadającym specjalny układ ładowania za pomocą ruchu ręką, podobny do tego z zegarków automatycznych, jednak one też posiadają często trudno dostępne komponenty mogące ulegać zużyciu i warto mieć to na uwadze. Zegarek kwarcowy jest również wrażliwy na silne pola elektromagnetyczne.
- Zegarki mechaniczne i automatyczne również posiadają oscylator, który w ich przypadku nosi nazwę koła balansowego i jest odpowiednikiem wahadła w dużych zegarach stojących. Tego typu zegarki są bardziej skomplikowane niż kwarcowe przez ilość mechanicznych części, co przekłada się również na ich cenę. Z racji swojego starszego rodowodu i metody działania, zegarki mechaniczne są również mniej dokładne niż kwarcowe (z wyjątkiem niektórych zegarków droższych marek posiadających certyfikat chronometru). W przypadku średniej jakości zegarka mechanicznego lub automatycznego odchyłka może wynosić od kilku do kilkunastu sekund na dobę. Jest ona również uzależniona od temperatury, położenia zegarka i wielu pobocznych czynników związanych mechaniką. Zegarki mechaniczne mają prostszą konstrukcję niż automatyczne, jednak wymagają ręcznego nakręcania co kilkadziesiąt godzin, co wymaga wyrobienia sobie odpowiedniego nawyku. Zegarek automatyczny nakręca się samoczynnie poprzez ruchy nadgarstkiem przy codziennym noszeniu za pomocą elementu zwanego wahnikiem (rotorem). W przeciwnym wypadku, po kilkudziesięciu godzinach zatrzymuje się. Niektóre elementy zegarka mechanicznego i automatycznego również mogą się namagnesować, przez co traci on swoją dokładność chodu i wymaga demagnetyzacji w zakładzie zegarmistrzowskim. Wadą nie tych zegarków jest również konieczność okresowej konserwacji (co 3-5 lat), co w warunkach kryzysowych może być bardzo utrudnione z uwagi brak wykwalifikowanych fachowców w okolicy. W przypadku niektórych modeli mechanizmów wyjątkowo można wydłużyć czas między konserwacjami i wtedy nie jesteśmy pozbawieni czasomierza tak jak posiadacze zegarków kwarcowych po wyczerpaniu baterii.
Wybór pomiędzy typami mechanizmów jest sprawą indywidualną i zależy wyłącznie od naszych własnych potrzeb. Nie można wskazać idealnego i uniwersalnego zegarka. Pomijając kwestie źródła energii, zegarki w zależności od modelu mogą posiadać zróżnicowane funkcje potrafiące ułatwić nam życie w trudnych warunkach: datownik, chronograf (stoper), minutnik, budzik, termometr, wysokościomierz, kalkulator, skalę tachometryczną, suwak logarytmiczny i wiele innych. Mogą pokazywać czas w formacie analogowym lub cyfrowym. Różnią się między sobą klasami wodoszczelności, co również wpływa na ich właściwości użytkowe. Przed wypadem w teren warto więc pomyśleć, czy nasz czasomierz podoła trudnym warunkom związanym z wilgotnością. Dopiero po wzięciu pod uwagę wszystkich zalet i wad danego typu zegarka można próbować wyobrazić sobie potencjalne zagrożenia i nasze potrzeby z nich wynikające.
W swoim EDC posiadam zwykle zamiennie dwa zegarki: automatycznego Seiko 5 oraz kwarcowego Casio W59. Pierwszy z nich jest klasycznym, budżetowym i sprawdzonym czasomierzem o prostej konstrukcji mechanizmu i dużej dostępności części zamiennych, więc jego posiadanie i konserwacja nie są dla mnie kosztowne. Dodatkowym plusem jest czytelna tarcza i datownik, co na co dzień mi wystarcza. W wielu opisywanych przez użytkowników przypadkach mechanizmy tych zegarków działały bez problemów przez kilkanaście lat i wymagały konserwacji i napraw jedynie gdy kompletnie przestawały działać. Największym minusem jest niski poziom wodoszczelności (30 m = 3 ATM), co w praktyce chroni go jedynie przed zachlapaniem przy myciu rąk.
Drugi z nich to równie sprawdzony, prosty i niedrogi zegarek kwarcowy z wyświetlaczem posiadający datownik, stoper, budzik oraz podświetlenie, a więc rzeczy, których na ogół używam poza domem, w terenie. Dodatkowo cechuje się on wodoszczelnością rzędu 50 m (5 ATM), co umożliwia pływanie (ale bez nurkowania) i jest dla mnie wystarczające. Odbyłem z nim już wiele pieszych wędrówek w trudnym terenie, kilka biwaków i wiem, że mogę na nim polegać.
Uważam, że dobry zegarek jest w stanie pomóc nam przezwyciężyć wiele trudności i pomóc w odbudowaniu stabilności oraz przy realizacji wielu zamierzonych celów wymagających planowania w czasie i jego pomiaru. Dlatego w mojej prywatnej i wciąż rozwijającej się koncepcji przetrwania uważam zegary za rzecz nieodzowną, choć oczywiście nie tak ważną jak woda, schronienie czy pożywienie. W ostatecznym rozrachunku każdy sam decyduje o ostatecznym kształcie swojego ekwipunku.
W przypadku długotrwałego braku wzorca czasu nasz zegarek ulegnie rozregulowaniu, jednak przy odrobinie wprawy przybliżony czas można wyznaczać za pomocą słońca.
Autorem niniejszego wpisu jest nasz Czytelnik, Filip Flis.
Do sytuacji awaryjnych trzymam w domu stary, nakręcany zegar wielkości kostki mydła, produkcji CCCP z lat siedemdziesiątych. Nakręcam go z dwa razy na rok co by nie pordzewiał.
Kiedyś często wymieniałem zegarki naręczne, bo mi się psuły, niszczyła się szybka, baterię co roku musiałem wymieniać. Odkąd kupiłem CASIO g-SHOCK sześć lat temu problem przestał istnieć – nic się nie psuje, baterii nie trzeba wymieniać (ponoć trzyma 10 lat).
Dość ciekawy artykuł acz ja mam inne podejście do zegarków.
Przez pięć lat używałem G-Shock MudMan (200m wodoszczelny) jest to zegarek nie do zajechania. Wodoszczelny na pewno do realnych 30m (sprawdzone na rybach jak mi się nudziło ) . Pasek w zegarku starcza na jakieś 3 lata. Zegarek zdejmowany tak naprawdę tylko do spania. Po malowaniu fasady domku ..czyszczony benzyną ekstrakcyjną też jakoś przeżył 🙂
Teraz noszę (od 3 miesięcy ) Timex Shock Resist ( 200m wodoszczelny) ale ze wskazówkami. Aby ewentualnie z pomocą słońca próbować w przybliżeniu wyznaczyć kierunki świata .
Użytkowanie zegarków wg mnie ograniczają tylko dwie rzeczy : żywotność paska i żywotność baterii.
Z wyznaczaniem stron świata można sobie radzić także przy użyciu zegarka z wyświetlaczem cyfrowym. Słońce o 6:00 rano jest na wschodzie, o 9:00 na południowym wschodzie, o 12:00 na południu itd., zresztą nawet na zegarku elektronicznym można sobie „mentalnie narysować” krzyż 12-6 i 3-9 potem jedną z tych ćwiartek (właściwą dla danej godziny) podzielić na trzy części i już wiadomo gdzie byłaby wskazówka godzinowa – ustawiasz ten kierunek na słońce i po sprawie. Dokładność rzędu 5-10 stopni, ale metodą zegarkową i tak nie wyznaczysz kierunku dokładniej (czas urzędowy nie jest równy czasowi astronomicznemu danego miejsca).
Co do pasków, jak pasek się zniszczy, to nie przeszkadza to w dalszym jego użytkowaniu (jedynie przestajemy go nosić na ręku), moim zdaniem żywotność jest ograniczona w pierwszej kolejności przez trwałość mechanizmu (czy to elektronicznego czy mechanicznego, elektronika też się psuje od wilgoci, wstrząsów itd.).
Bateria? Jedna sztuka w zapasie i jest backup na lata. Jeśli kryzys będzie tak poważny i potrwa tak długo, że przez kilka lat nie będzie możliwości kupienia nowej baterii, to brak zegarka będzie najmniejszym problemem 😀
Pamiętajmy jeszcze o jednym – GPS daje informacje o czasie i na tej podstawie odbiornik ustala pozycję. Jeśli ktoś namiesza z zegarami atomowymi to system pozycjonowania się rypnie 😉
Dodatkowo sygnały GPS emitowane w kierunku obszarów gdzie toczą się wojny, bywają celowo zniekształcane losowymi zaburzeniami (a „poprawki” pozwalające na określenie dokładnej pozycji są zaszyfrowane), w ten sposób wróg USA nie może wykorzystać systemu GPS do swoich celów a armia USA nadal z niego korzystać może. W takim przypadku cywilne urządzenia GPS są bezużyteczne na takim obszarze (podobnie jest z rosyjskim GLONASS-em).
W razie W jedyną niezawodną nawigacją w nieznanym terenie będzie mapa + kompas (choć na przykład w zniszczonym wojną mieście będzie to wymagało posiadania umiejętności nawigacyjnych rodem z zielonego survivalu, bo na tabliczki z nazwami ulic czy istnienie charakterystycznych obiektów/budynków nie zawsze będzie można liczyć).
Nie będzie też problemem czy zegarek będzie wskazywał trzy sekundy błędu na miesiąc czy trzy
minuty☺
ciekawy artykuł!
Uważam, że na trudne czasy sprawdzają się obecnie wyłacznie zegarki elektroniczne Casio/Timex. Nawet najtańsze modele są w stanie wytrzymać więcej niż większość zegarków mechanicznych. Większość modeli ma wodoczelność na poziomie 50-100m, nie jest wrażliwa na wibracje/silne wstrząsy (np. nawalanie młotem:), zabrudzenia itp. + dodatkowe funkcje stoper, alarm itp. Zgubienie, zniszczenie czy kradzieź nie bolą. Mam juź drugi taki czasomierz z serii Expedition i jest to wół roboczy.
Dobry zegarek mechaniczny lub dobrej marki ma jedną niezaprzeczalną zaletę w trudnych czasach. Może być walutą. Ale może też zachęcić do akcji typu „Dawaj czasy!” :).
Zegarki mechaniczne to obecnie przede wszystkim „biżuteria” a nie czasomierze 😀 Podzielam Twoją opinię – zegarki elektroniczne (zwłaszcza te z wyświetlaniem cyfrowym, bez wskazówek i innych wrażliwych mechanicznie części) są praktycznie nie do zajechania przy normalnym użytkowaniu (oczywiście gdy kupimy zegarek porządnie zrobiony a nie jakąś chińszczyznę za 5-10zł).
Nie do końca się zgodzę. Nie nazwałbym żadnego profesjonalnego zegarka automatycznego (np. dla nurków lub pilotów) „biżuterią”. Mechanizmy projektowane dla zegarków używanych w bardzo trudnych warunkach mają ochronę antywstrząsową np. legendarny już szwajcarski Incabloc (w większości zegarków) albo inne podobne rozwiązania zwiększające ich wytrzymałość. Trzeba pamiętać, że mniej więcej do lat siedemdziesiątych prawie wszystkie zegarki były mechaniczne lub automatyczne i musiały one podołać przeróżnym warunkom. Żołnierze w czasie obu wojen światowych mieli zegarki mechaniczne, a środowisko frontowe nie jest przecież zwyczajnym użytkowaniem. Hillary zdobył Mt. Everest z zegarkiem mechanicznym na ręce. Kiedyś takie mechanizmy były po prostu standardem i znakomicie się sprawdzały. Przy bardzo agresywnym użytkowaniu każdy zegarek ulegnie zniszczeniu, bez względu na to jaki mechanizm znajduje się w jego kopercie. Muszę się zgodzić, że w większości ustępują kwarcom pod względem dokładności chodu oraz przede wszystkim ceny. Nie stać mnie na drogi zegarek mechaniczny, ale bardzo je lubię i na pewno nie przerzuciłbym się całkowicie na zegarki kwarcowe, więc dzielę te dwa typy zegarków w różnych warunkach. Każdemu według potrzeb 🙂
PS. Jaki masz zegarek?
Na co dzień od około 10-ciu lat używam Casio OCW-520 (wersja bez bransolety, na pasku) – jak na razie nie było problemów, ale jakoś ekstremalnie go nie tyram (na przykład zdejmuję go do pływania itp). Wcześniej używałem i używam do dzisiaj Casio CA-53W i tamten dostaje w kość ostro od samego początku (na bardziej ekstremalne wypady biorę właśnie jego, zdarzyło mu się nawet obuchem lekkej siekiery dostać, choć nie za mocno :D) ale to jest zegarek w plastikowej kopercie, w końcu nie wytrzymało jedno ucho do mocowania paska, wyrobiły się otwory i „teleskop” zaczął wypadać (sam zegarek działa do dzisiaj, ale już jest używany jako „kieszonkowy”).
Uważam po prostu, że za 400zł można już kupić całkiem odpornego G-Shocka (bez bajerów typu 500 sensorów, taki podstawowy typu czas + data + stoper + alarm), który wytrzyma bardzo wiele. Sensownego zegarka mechanicznego za 400zł nie kupisz (no chyba że jakiegoś używanego starocia :D).
Casio zaopatruje w zegarki chyba połowę globu 🙂 Sam dosyć mocno tyrałem model W-753. On ma metalową kopertę, ale wnętrza uszu są z plastiku i też wyłamał mi się z nich teleskop. Służy mi obecnie jako budzik 🙂 Przyzwoity wodoodporny mechaniczny zegarek można kupić od około 1200 zł (np. Seiko „Diver”, który ma taki sam mechanizm jak ten mój). Cena zawsze jest ograniczeniem, ale każdy dobiera sobie sprzęt na miarę swoich własnych potrzeb i możliwości finansowych. Nie mogłem napisać wyłącznie o zegarkach kwarcowych jako najlepszych na trudne czasy, bo moim zdaniem nic nie jest idealne i byłoby to zawężone spojrzenie na problem pomiaru czasu i osoby nie mające wiedzy w tym temacie nie mogłyby wyrobić sobie własnego poglądu na ten temat 😉
Ok, rozumiem. Proponuję jednak przy wyborze wyposażenia na trudne czasy odłożyć gusta i upodobania na plan dalszy i dokonać chłodnej oceny. Piszesz, że za 1200zł można już kupić przyzwoity wodoodporny zegarek mechaniczny – ok, tylko ja w tej cenie to wyposażę w przyzwoite, wodoodporne i odporne mechanicznie zegarki elektroniczne trzyosobową rodzinę 😀
O co dokładnie mi chodzi? Na przykład o to, że na co dzień uwielbiam pisać piórami (takimi atramentowymi) i mogę pisać o iluś tam karatowym złocie na stalówce moich Parkerów i o wieczystych gwarancjach i o tym, że jeszcze żadne mi się nie zepsuło (mam cztery) ale… na outdoor jedzie ze mną ołówek lub długopis a na trudne czasy w cenie jednego superanckiego Parkera będę miał tych ołówków czy prostych długopisów całe wiadro. I też mogę napisać, że 100 lat temu nie było długopisów, że większość pisała piórami i nawet w ekstremalnych warunkach dawali radę ale… na trudne czasy nie pióro a w pierwszej kolejności ołówek a w drugiej długopis.
Podobnie uważam z zegarkami – rozumiem że Ty po prostu zegarki mechaniczne lubisz, ok, ale nie przekonuj na siłę, że to jest dobry wydatek UŻYTKOWY, dla Ciebie zegarek mechaniczny ma „emocjonalną wartość dodaną” i dlatego uważasz, że warto dopłacić 800zł i kupić mechaniczny za 1200zł zamiast elektroniczny za 400zł (który jest dokładniejszy, ma więcej funkcji i jest co najmniej tak samo jeśli nie bardziej odporny mechanicznie, a w razie czego takich zegarków można kupić trzy, na pewno taki zestaw trzech zegarków wytrzyma dwa potężne uderzenia siekierą, czego o zegarku mechaniczny powiedzieć nie można :D).
Bardzo ciekawy artykuł. Z mojej strony trzy słowa: Citizen Eco-Drive. Używam od paru lat wersję zupełnie „cywilną” i jest to zegarek całkowicie bezobsługowy, występuje w bardzo wielu wariantach, z których najtańsze kosztują, owszem, okołu 400-500zł no ale rozmawiamy o czymś, co przy zachowaniu podstawowych zasad użytkowania, wystarczy nam na ok. 20 lat użytkowania. Są wersje „wojskowe” na parcianym pasku, w cenie ok 120$ (amazon) wodoodporny do 100M czyli do pływania wystarczy. Eco-drive Jest to mechanizm kwarcowy, ale ładowany przez ogniwo fotowoltaiczne znajdujące się w szybce. Sama energia zgromadzona w baterii i baterii zapasowej wystarcza zazwyczaj na 6 miesięcy, ale biorąc pod uwagę, że zawsze wystawiamy zegarek w którymś momencie na światło słoneczne, mamy mechanizm autonomiczny. Co ciekawe bateria może być ładowana także z innych- sztucznych źródeł światła. A jeśli po 20 latach nie będziemy mieli możliwości kupić czasomierza? No coż, świat będzie miał przerąbane.
Takie zegarki to też ciekawe rozwiązanie i myślę, że z czasem takie technologie będą się upowszechniać i tanieć 🙂 Mnie podoba się seria Kinetic z mini „prądnicą” od Seiko i może kiedyś sobie takiego nabędę. Myślę, że ludzkość jakoś odtworzyłaby przyrządy do pomiaru czasu, nawet w prymitywnej formie, ale oczywiście to wszystko zależy od kataklizmu, który miałby spowodować ich całkowity brak.
Podobny mechanizm mam we wspomnianym już przeze mnie dziesięcioletnim Casio OCW-520. Też jest akumulator a tarcza jest panelem fotowoltanicznym. Nie ma w nim konwencjonalnej baterii a producent w papierach podaje, że gdy akumulator jest w pełni naładowany, to zegarek może pracować przez trzy miesiące w zupełnej ciemności (po 48 godzinach bycia w ciemności i bezruchu przejdzie w „power save” czyli wyłączy silniki elektryczne napędzające wskazówki i wyłączy synchronizację z radiowymi wzorcami czasu). Zapłaciłem za niego 750zł (wraz z przesyłką od polskiego dystrybutora i 10-letnią gwarancją), ale to było w marcu 2007 (sprawdziłem dzisiaj w papierach).
Taki „napęd” to rzeczywiście świetna sprawa, po prostu nie myśli się o bateriach (a w moim przypadku też o regularnych korektach, zmianach czasu lato/zima itp.) – zegarek staje się całkowicie bezobsługowy.
Mój Casio Gshock MudMan nie wytrzymał nawet 3 lat. A bateria solarna po 2 latach byla do niczego. Więc często to nie marka czyni zegarek wytrzymałym
Owszem, marka to nie wszystko (a i u uznanych marek trafiają się modele czy nawet konkretne egzemplarze z wadami). Na przykład G-Shock mojego ciotecznego brata przeżył misje wojskowe w Kosowie i Afganistanie i działa do dzisiaj – nie ma na to 100% pewnej reguły.
I myślę, że zegarki będą szły właśnie w stronę tego typu rozwiązań, bo ogniwa fotowoltaiczne stają się coraz bardziej wydajne i tanie.
Kończąc temat napędów. Nie kieruję się indywidualnymi upodobaniami 🙂 Owszem, lubię zegarki mechaniczne, ale nie przeszkadza mi to w używaniu na co dzień także kwarców. Moja pierwotna myśl cały czas dotyczy zalet i wad zegarków kwarcowych oraz mechanicznych, bo są warunki, którym kwarc nie podoła:
– pola magnetyczne mogące uszkodzić cewki, co nie zdarzy się w przypadku mechanizmu zegarka mechanicznego wykonanego z odpowiednich stopów metali lub tworzyw
– długotrwała niska temperatura obniżająca żywotność baterii
Naprawdę nie traciłbym czasu na analizy gdyby wybór był całkowicie jednoznaczny 🙂
Jeśli chodzi o pola magnetyczne: takiemu zegarkowi może chyba zaszkodzić tylko atak EMP czy włożenie go do kuchenki mikrofalowej :D. Jestem krótkofalowcem – nie raz zegarek naraziłem na duże promieniowania elektromagnetyczne kilkuset watów (ba, raz nawet z nim byłem w Solcu Kujawskim aby obejrzeć sobie nadajnik PR1 – pole elektromagnetyczne o mocy jednego megawata jakoś go nie ubiło 😀 z pewnością w takich warunkach nie synchronizowałby się z radiowym wzorcem czasu). Raz jeden jedyny zegarek w pewnym sensie „zgłupiał”, jak go trzymałem w kieszeni razem z komórką i ktoś do mnie zadzwonił, ale sama część cyfrowa działała prawidłowo i wskazywała prawidłową godzinę, jedynie silnik krokowy napędzający wskazówkę sekundową „zwariował” (pokazywał coś innego niż wyświetlacz cyfrowy, ale korekta tego zajmuje chwilę :D).
Odnośnie mrozów – zegarek przeżył dwa tygodnie na mrozach rzędu -30 stopni (nie był noszony na ręku bo to duży kawałek metalu i nie chciałem się narazić na przechłodzenie nadgarstka) i działa nadal. Nie wiem czy nadal wytrzymuje 3 miesiące bez światła, może sprawność akumulatora spadła nie sprawdzałem go pod tym względem, ale w zeszłym roku przeleżał dwa tygodnie w szufladzie i wskazówka nadal wskazywała poziom naładowania HIGH (niestety wskaźnik nie jest precyzyjny, ma tylko trzy pozycje HIGH, MID, LOW). Z pewnością gdyby leżał na mrozie i w ciemności, to wytrzymałby mniej, ale w praktyce wystarczające jest jeśli akumulator w niekorzystnych warunkach wytrzymuje kilkanaście dni całkowitej ciemności.
Producent podaje, że wystarcza aby codziennie zegarek był wystawiony przez 5-10 minut na bezpośrednie działanie promieni słonecznych (za szybą czy w pochmurny dzień odpowiednio więcej) podczas normalnej eksploatacji (przy włączonej kalibracji czasu drogą radiową 5 razy dziennie i gdy oprócz tych pięciu minut przez pozostały czas jest w ciemności, na przykład pod rękawicami, pod rękawem czy w kieszeni).
Z pewnością są sytuacje, w których zegarek mechaniczny wytrzyma a elektroniczny nie, ale zarówno w normalnych sytuacjach jak i w większości sytuacji kryzysowych zegarki elektroniczne są wystarczająco wytrzymałe i odporne (zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę tę samą klasę cenową – niestety mechanika jest droższa).
I żeby nie było, jako nastolatek też miałem zegarki mechaniczne, zarówno takie „Made in USSR” jak i miałem jednego SEIKO (nie pamiętam teraz modelu) – działały (a zegarek ZIM po dziadku, który był kupiony w latach 70-tych działa do dzisiaj).
Zmierzam do tego, że mając scenariusz pokroju „dysponuję kwotą 10000zł i mam za tę kwotę przygotować się na kryzys” to… kupię rodzinie zegarki elektroniczne a nie mechaniczne, na trzyosobowej rodzinie to będzie zaoszczędzone około 2,5 tysiąca PLN – a to oznacza na przykład generator spalinowy czy 500 litrów paliwa do samochodu „gratis” 😀
Ciekawie jest poczytać o Twoich praktycznych doświadczeniach z polami elektromagnetycznymi i ich wpływie na zegarki. Sam nigdy nie miałem styczności z radiostacjami (chociaż bardzo bym chciał). Chętnie kupiłbym kiedyś tego najprostszego solarnego Casio i wtedy miałbym ogląd prawie wszystkich typów zasilania w praktyce 😉
Jeszcze raz powtarzam: celem mojego wywodu nie jest promowanie konkretnego mechanizmu zegarka ani robienie analiz budżetowych sprzętu, bo każdy ma inną kwotę, którą chce (i może) na to wydać. Ja chcę się skupić tylko na kwestiach technicznych i rzetelnie przeanalizować wszystkie zalety i wady bez zaciemniania obrazu. Każdy sam sobie przekalkuluje i oceni, co bardziej mu się opłaca i pasuje 😉 Moim zdaniem w technice nie istnieje taki przymiotnik jak „idealny”, więc warto rozpatrzyć nawet najmniejsze zalety i wady 🙂
Apropos styczności z radiostacjami: skąd jesteś (jeśli nie chcesz podawać dokładniej, to chociaż gmina lub powiat :D)? Może akurat znam jakiegoś krótkofalowca lub klub w okolicy, gdzie mógłbyś takiej styczności spróbować 😉
Co do artykułu: rozumiem ideę, chodziło Ci o przedstawienie wszystkich podstawowych możliwości. Ok, rozumiem to.
Jeśli chodzi o odporność zegarka na promieniowanie elektromagnetyczne: mój jest w stalowej kopercie i tarcza też jest metalowa – to jakby nie patrzeć klatka Faradaya, zegarki w plastikowych kopertach i bez „cyferblatu”, takie tylko z cyfrowym wyświetlaczem, mogą być mniej odporne. No i u Casio seria Oceanus też do najtańszych nie należała i nie należy, skoro producent dawał gwarancję 10lat to raczej się do ich produkcji przyłożył 😀
Producent najczęściej podaje odporność zegarka na pola elektromagnetyczne. W przypadku wspomnianego Seiko jest to, o ile się nie mylę, 60 gausów, ale taka Omega chwali się odpornością rzędu 15 000 gausów. Rozpiętość możliwości jest olbrzymia, podobnie jak ceny 🙂 A co do radiostacji, to jestem z Lublina 😀
http://sp8kaf.com
Kontakt do sekretarza klubowego Krzysztofa to sq8kjf(at)gmail.com (at) to oczywiście @ ale chodzi o boty zbierające e-maile do spamowania 😀 Napisz e-maila (albo skorzystaj z formularza kontaktowego na ich stronie) że zainteresowałeś się radiotechniką i zapytaj kiedy i gdzie będzie najbliższe spotkanie klubowiczów na które możesz przyjść (nie zawsze spotykają się w LOK-u), bo chciałbyś zobaczyć jak to wygląda w praktyce i ewentualnie spróbować swoich sił w tym hobby.
Pod koniec maja jest największy zlot polskich krótkofalowców „ŁOŚ na pograniczu” (a w najbliższy weekend jest Krajowy Zjazd Delegatów Polskiego Związku Krótkofalowców na którym co cztery lata wybierane są nowe władze PZK) więc do końca maja mogą być zajęci innymi sprawami (lub nawet nieobecni w Lublinie), ale generalnie spotykają się co najmniej raz w tygodniu (zwykle w czwartki) i z odwiedzinami nie będzie problemu.
Serdeczne dzięki! W najbliższej wolnej chwili zgłębię temat 🙂
Mam zegarek elektroniczny za 50 zł z pewnego popularnego marketu sportowego. Nie pływam w nim, chociaż jest water resist. Ma stoper, datę, alarm czas i podświetlenie. Starczy. Jako zapas kupiłbym drugi taki. Dlaczego? bo wytrzyma każdy minimum 2-3 lata. A jak nie unormuje się przez te 4 lata to czas będzie podawany tak:
Wieża kościoła – 6 rano – 6 uderzeń dzwonem -6:30 6 uderzeń dzwonem+3 szybkie itd.
I wtedy będziemy żyli od świtu przez porę obiadową do zmierzchu
Swoją drogą jak miałem Samsunga Solida to byłem taki nonszalancki, że go rozwaliłem w końcu. dlatego nie kupuję pancernej elektroniki. Wolę wydać mniej i schować do kieszeni.
Byle nie Casio F-91W