🎒Jak zbudować zestaw EDC (i co ja noszę w moim)?

Dzisiejszy materiał ma za zadanie przedstawić Wam mój zestaw EDC i moją filozofię budowy tego typu zestawów.

Zaktualizowaną listę moich rzeczy w EDC+ znajdziesz w tym materiale z 2021 roku.

Dla mnie EDC to rzeczy, które noszę przy sobie. Najczęściej w torbie (teraz) lub plecaku (dawniej). Zabieram ze sobą zawsze, gdy tylko wyjdę z domu dalej, niż do osiedlowego spożywczaka. To najważniejszy dla mnie zestaw przetrwania — pierwsza warstwa sprzętu, który ma mi pomóc w poradzeniu sobie w sytuacjach kryzysowych. Dlatego towarzyszy mi w kinie, na zakupach w centrum handlowym na drugim końcu miasta, na wycieczkach czy jak jadę na działkę, nagrać film dla Was.

Do tej warstwy uważam, że należy dołożyć kolejne. Zestaw samochodowy. Zestaw ewakuacyjny — ucieczkowy lub 72-godzinny. Być może jeszcze jakieś inne zestawy, zależnie od potrzeb. O tych innych zestawach będziemy także mówić w najbliższej przyszłości.

Na dole tego wpisu znajdziecie pełną listę rzeczy, które noszę przy sobie. Poniżej nieco więcej informacji na ten temat wraz z wyjaśnieniami, dlaczego uważam pewne rzeczy za niezbędne dla mnie.

Właśnie… DLA MNIE. Mój zestaw EDC stworzyłem do moich potrzeb, w oparciu o sytuacje, w których się znalazłem i takie, których wystąpienie przewiduję. Niech nikt nie traktuje go jako gotowego zestawu dla samego siebie, tylko przeanalizuje to, co ja noszę i zastanowi się, czego z tej listy jemu brakuje. Albo czego brakuje mnie — na takie komentarze też bardzo czekam. Być może przegapiłem coś bardzo ważnego?

Najważniejszym elementem zestawu EDC jest telefon. U mnie to CAT S60 i Samsung B2710 Solid. Pierwszy jest dual-sim, ale ma tylko jedną kartę. W drugim jest karta innej sieci komórkowej. To ma zabezpieczyć mnie także przed awarią sieci jako takiej. Oba są wodoodporne, oraz odporne na kurz i upadki.

Do telefonów mam zestawy słuchawkowe, by móc słuchać radia i by móc korzystać z nich wygodnie bez użycia rąk. Może to się przydać w czasie ewakuacji albo jakichś prac. No i oczywiście podczas jazdy samochodem.

Aby telefon mógł działać, potrzebuję do niego awaryjne źródło zasilania. W moim przypadku to powerbank. Mam także kabel USB-micro USB oraz ścienną ładowarkę podróżną do gniazdka 230V. Dzięki nim mogę podładować telefon z czyjegoś komputera, w przychodni lub szpitalu, autobusie, albo gdziekolwiek, dopóki wystarczy mi prądu w powerbanku. Staram się wychodzić z domu z naładowanym telefonem (gdy ma 50% prądu, podłączam go do ładowania) i zawsze doładowuję powerbank po użyciu.

Drugim najważniejszym elementem mojego zestawu będzie chyba apteczka. W niej najczęściej używam plastrów opatrunkowych, ale są też i inne środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe, koc termiczny (ratunkowy), maseczka do resuscytacji, rękawiczki i przyrząd do usuwania kleszczy. Mam tam także worki strunowe.

Skoro o apteczce mowa, to wspomnieć trzeba o środku do dezynfekcji rąk w atomizerze. Jest palny, więc pomoże w rozpaleniu ognia — do tego celu mój zestaw EDC jest wyposażony w 2-3 zapalniczki. Kupuję zawsze zapalniczki BIC, czerwone lub pomarańczowe.

Z narzędzi mam multitool (Leatherman Charge ALX) i scyzoryk (Victorinox Classic SD) w torbie oraz nóż składany Sanrenmu w kieszeni.

Do świecenia — latarka MecArmy PT16. Z wbudowaną ładowarkę, zasilana kablem USB.

Zestaw do szycia — na wypadek dziury w kieszeni, rozwalenia się torby, czy odprucia guzika przy marynarce.

Torba na zakupy zwijana do postaci małego, wygodnego pakietu. Na ewentualność, gdybym musiał przejść dłuższy dystans i przenieść coś ze sobą (np. wodę z ujęcia). Najczęściej używana do codziennych zakupów, jeśli nie mieszczą się w samej torbie.

Coś do jedzenia — np. mieszanka studencka, albo jakiś baton proteinowy lub zbożowy. Zwykłych czekoladowych batonów nie lubię, zbyt łatwo się roztapiają w torbie.

Do ochrony płuc na co dzień i w razie sytuacji kryzysowej — maska przeciwsmogowa Respro Techno. Używam gdy stężenie smogu jest duże. Będę używać także w razie nienaturalnego zapylenia wywołanego pożarami, czy zawaleniem się jakiegoś budynku. Niekoniecznie jest sens kupowania drogiej maski antysmogowej, bo płuca zabezpieczy dobrze także porządna maseczka przeciwpyłowa (FFP3). Do tego okulary ochronne — w tej chwili ESS Crossbow.

Czego (i dlaczego) nie mam w zestawie EDC?

Nie ma w nim mapy i kompasu. Okolicę znam, więc na co dzień ich nie potrzebuję. Mam też mapę w komórce, a obydwie mają GPS i dostęp przez internet do Google Maps. Gdy jadę gdzieś dalej, albo w nowe miejsce, kompas i mapę zabieram.

Nie ma w nim także wody, bo na co dzień (dojazdy autobusem albo marsz pieszo do pracy) nie jest mi potrzebna. Zabieram, gdy wychodzę z domu na dłużej.

Nie noszę krzesiwa, bo do moich potrzeb w zupełności wystarczą mi zapalniczki. Rozniecanie ognia nie jest wysoko na liście moich potrzeb.

Zawartość mojego zestawu EDC

  1. Zestaw EDC przenoszę (wymiennie) w:
  2. Telefony komórkowe (oba naraz):
  3. Do ładowania telefonu:
    • duży powerbank,
    • kabel USB-micro USB (lub inny, zależnie od telefonu),
    • ładowarka do gniazdka 230V,
  4. Zestaw słuchawkowy do telefonu
  5. Apteczka, która zawiera m.in.:
  6. Multitool — Leatherman Charge ALX
  7. Scyzoryk — Victorinox Classic SD
  8. Nóż składany — jakiś model Sanrenmu
  9. Środek do dezynfekcji rąk w sprayu
  10. Zapalniczki gazowe BIC, co najmniej 2 sztuki
  11. Latarka MecArmy PT16, ładowalna przez gniazdko USB
  12. Zestaw do szycia
  13. Składana torba na zakupy
  14. Coś do jedzenia, np. orzeszki, mieszanka studencka, baton proteinowy lub zbożowy
  15. Maska przeciwsmogowa Respro Techno
  16. Okulary ochronne (przeciwsłoneczne) ESS Crossbow
  17. Zegarek: Casio Pathfinder PAG-240

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

22 komentarze

  1. Rafał M. pisze:

    Kompas jednak się przydaje, ale gdzieś poza miastem, lub w nieznanym mieście. Telefon w pełni go nie zastąpi, bo korzystanie z niego szybko rozładowuje baterię.
    Łatwo się zgubić i krążyć w kółko, a w takim kompasie wystarczy ustalić kierunek i zawsze mniej więcej wiadomo gdzie iść, nie pójdzie się w przeciwnym kierunku.
    Wystarczy najprostszy kompas, byle by wskazywał północ (i południe), nie musi to być taki przystosowany do nawigacji na mapach.
    Kiedyś miałem kompas zamontowany w samochodzie i to było genialne, nigdy się nie zgubiłem. Jak jechałem do miejscowości położonej na przykład na północ to wiedziałem, że aby wrócić trzeba jechać na południe, niezależnie jak lokalne drogi były wiedziałem gdzie skręcić.

    Ostatnio w pewnym serialu widziałem ciekawe zastosowanie koca termicznego – po schowaniu się pod nim nie jest się widocznym w termowizji, np. z dronów. Nie wiem, czy faktycznie to tak zadziała, trzeba by przetestować.

    Z rzeczy noszonych na co dzień, to:
    – miniaturowy Victorinox przyczepiony jako breloczek do kluczy,
    – etui z dowodem, prawem jazdy, kartą płatniczą, kartą miejską, płaską soczewką i banknotem 100zł,
    – chusteczki do nosa,
    – telefon lub krótkofalówka.

    Jeszcze myślę nad jakimś pojemnikiem na picie, żeby zaoszczędzić na zakupie napojów, bo jak się chodzi to chce się pić.

    I to w zasadzie wszystko co noszę, jeszcze jak idę po zakupy to zabieram płócienną siatkę.
    Resztę mam przerzucone do torby na kółkach (turystyczno-ucieczkowej) stojącej zazwyczaj w domu, oraz całkowicie niezależnie trochę rzeczy pochowane w samochodzie.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Patent z kocem termicznym przetestuję, gdy będę robić materiał o telefonie.

    • Piotr pisze:

      Przed termowizją skutecznie zabezpiecza zwykła szyba czy nawet grubsza folia (nie musi być NRC).
      Co do kompasu, to przecież Krzysiek powiedział, że ma w zegarku.

      • Popi pisze:

        czytam komentarze… rety… jak ja wychodzę z domu z trójką dzieci, w warunkach miejskich to biorę ze sobą tylko kartę płatniczą… . Jak czasem wezmę kilka pieluch i mokre chusteczki to mój mąż mówi „nie przesadzaj, gdzie ty się tak wybierasz?”

  2. Bartosz Neumann pisze:

    Wszystko wyżej wymienione noszę również ze sobą. Krzesiwo jednak też. Dodałbym jeszcze paliwo turystyczne w kostkach pakowane jak tabletki, opaska na przegub pleciona z linki spadochronowej i mój powerbank ładowany jest (też)słonecznie. Manierke z funkcją termosu i wbudowanym kompasem zabieram tylko na dalsze wyprawy. aaa… i tabletki do uzdatniania wody! Pozdrawiam! …zapomniałbym o mały (Ok. 2m)zwoju linki stalowej, kilku karabinkach i szeklach przypiętych do plecaku.

  3. Paweł Wu pisze:

    Fajnie zrobiony zestaw, moje małe uwagi:
    – chusteczki higieniczne noszę po 2-3 opakowania, bo czasami jedno nie wystarcza;
    – kawałek sznurka/sznurówka, zdarzyło mi się parę razy urwać sznurówkę podczas wiązania buta, nie koniecznie w domu, chodzenie w nie zasznurowanym bucie nie należy do przyjemnych, można też coś związać;
    – para czystych skarpet, niema chyba nic gorszego jak chodzenie przez cały dzień w butach – przepocone skarpety i nagłe odwiedzenie kogoś w domu, serio, pod pretekstem nagłego skorzystania z toalety można szybko czmychnąć do łazienki i umyć sobie stopy i pozbyć się przykrego zapachu,

  4. Piotr pisze:

    W moim EDC jest jeszcze:
    – chusteczki higieniczne
    – bransoletka z paracordu (przydaje się czasem jako sznurówka do butów czy pasek do spodni w razie awarii)
    – notatnik i ołówek automatyczny (bo się nie rozmazuje gdy spadnie kropla deszczu, „wkład” się nie rozleje itp.)
    – gotówka (inna niż ta w portfelu, gdybym ów portfel „stracił”)
    – zalaminowana kartka z moimi podstawowymi danymi oraz numerami najbliższych osób (to dla ratowników gdybym uległ jakiemuś wypadkowi)
    – mała radiostacja (wielkości paczki papierosów z krótką anteną) na pasma 2m/70cm, w zasadzie to noszę z racji uprawianego hobby, ale w razie czego gdyby padł mi fizycznie telefon, to kontakt awaryjny ze światem jest

    A teraz to czego w swoim zestawie nie mam (i dlaczego):
    – nie noszę drugiego telefonu (kiedyś nosiłem), zamiast tego mam jeden telefon na dwie karty sim (różnych operatorów), jest lżej, łatwiej jest zarządzać kontaktami, stanem naładowania itp.
    – nie noszę powerbanku, zamiast tego mam smartfona z baterią dużej pojemności, który bez problemu wytrzymuje 2-3 dni pracy (mam w nim powyłączane wszystkie „bajery”, włączam je tylko gdy potrzebuję) a i tak generalnie mam nawyk podłączania telefonu do ładowarki przed pójściem spać, więc rankiem bateria jest zawsze 100% i mam pewność, że cały dzień bez problemu wytrzyma
    – nie noszę kompletnej apteczki w EDC, zamiast tego mam trzy plastry z opatrunkiem i latem płyn na komary + sztyft do ust, nie noszę tabletek przeciwbólowych w EDC, bo w razie czego „są wszędzie” (w każdym kiosku, sklepiku osiedlowym, w torebce każdej koleżanki itd.), rękawiczki, folię NRC itp. mam w zestawie samochodowym (i w BOB oraz w zestawach „wycieczkowych”) ale nie w EDC
    – nie noszę kilku noży/scyzoryków ani multitoola w EDC, jeden mały „multitool” Vitorinox SwissCard w portfelu wystarcza mi do wszystkich typowych codziennych czynności (narzędzia do pracy czy narzędzia do naprawy roweru/samochodu to inna rzecz, ale są… w sakiewce rowerowej, w bagażniku samochodu czy w miejscu pracy a nie cały czas przy mnie).
    – w EDC nie noszę żadnego źródła ognia (do czego miałoby się przydać? jak idę na wycieczkę, to mam zestaw „wycieczkowy”, w zestawie samochodowym zapalniczki i krzesiwa mam, nie palę papierosów – serio nie widzę sensu posiadania źródła ognia akurat w EDC)
    – nie noszę jedzenia w EDC
    – nie noszę środków do dezynfekcji rąk, nie „podjadam” w różnych dziwnych miejscach, typu kanapka w autobusie to raz, a dwa że wyjaławianie skóry (i zbyt częste mycie detergentami) przynosi więcej szkody niż pożytku, pierwszą linią obrony naszego organizmu przed niebezpiecznymi bakteriami, wirusami i grzybami są… bakterie i grzyby naturalnie żyjące na naszej skórze; zwykłe mycie rąk w wodzie wystarcza (i bez przesadzania ze zbyt częstym używaniem mydła, zwłaszcza „antybakteryjnego” – to rozwala naskórek, czyli kolejną linię obrony)
    – latarkę mam na zwykłego alkaicznego „paluszka” LR6, na co dzień używam w niej akumulatorka Ni-MH, gdyby się „skończył”, to mam jeszcze dwie latarki w smartfonie (jak padnie jedna dioda, to jest jeszcze druga od „selfie”) i jedną w radiostacji, a paluszki LR6 można kupić w każdym sklepie jakby co.
    – nie noszę tego w plecaku; jesienią, zimą i wiosną mieści mi się to wszystko „po kieszeniach” a latem mieści się w małej nerce

    • Survivalista (admin) pisze:

      Byłbyś w stanie podać namiary na tę radiostację? Producenta i model? Z góry dzięki, wydaje się to być ciekawym rozwiązaniem. 🙂

      • Piotr pisze:

        Intek KT-950EE – rozmiary 9x5x2,5cm (bez klipsa i anteny). Do tego antena Diamond SRH-F10 długości około 8cm (standardowo odkręcona jeśli nie używam radia). Do łączności poprzez przemienniki amatorskie w zupełności wystarcza. Cena za całość około 250zł (samo radio to około 150zł).
        Radio to prawie klon Baofenga UV3R mkII i tego Baofenga pewnie będzie łatwiej dostać (różnice są w detalach typu inny wbudowany mikrofon, inna fabryczna antena itp.). Tańszy, większej mocy i z pojemniejszą baterią jest Baofeng UV-5R ale gabarytowo jest większy.

        PS: Nadawanie z takiego sprzętu wymaga posiadania stosownych pozwoleń (na korzystanie z sieci przemienników krótkofalarskich wystarcza pozwolenie amatorskie kategorii 3).

  5. Piter pisze:

    To co ja chciałbym dodać od siebie, a nie było o tym wspomniane:
    – gaz pieprzowy 50 ml do plecaka/torby lub 15 ml do nerki,
    – dodatkowa gotówka w woreczku strunowym (np. 10 zł w banknocie i dwie monety 5-złotowe – ważne żeby były też monety).
    Wszystkie uwagi wyżej są przydatne przy sprawdzeniu własnego EDC, a dla mnie szczególnie to, żeby dodać do EDC ok. 1 m paracordu i jedną lub dwie tabletki do uzdatniania wody.

  6. Bartosz Neumann pisze:

    Puter. Gaz pieprzowy noszę zawsze na pasku (przez wzgląd na wykonywany zawód …i łatwą dostępność..) a gotówkę.. w samym pasku, do której dostęp ma się dopiero po jego zdjęciu (lub wyjęciu ze szlufek jak kto woli) ..a chusteczki higieniczne… są zawsze! ..gdzieś w zakątku któregoś plecaka, torby, lub zwyczajnie kieszeni.

  7. Ciastek.Zakalec pisze:

    Kompas jest przydatny gdy w aplikacji Mapy nie udało się skalibrować kompasu wbudowanego w tęże.

    • Piotr pisze:

      To zależy od wykonywanego zawodu i paru innych czynników, ale moim zdaniem kompas w zestawie EDC nie jest potrzebny. EDC to zestaw codzienny noszony rutynowo gdy przebywamy w typowych dobrze nam znanych miejscach (praca, szkoła, sklep, wizyta u znajomych itp.) i tam nawigacji nie potrzebujemy, bo teren znamy na pamięć. Kompas jest dobry do „puszki survivalowej” ale moim zdaniem większość osób nie potrzebuje go w EDC (chyba że czyjaś praca to jeżdżenie w nieznanych okolicach itp., ale nawet wtedy kompas ma raczej w „zestawie samochodowym” a nie w EDC).

    • Piotr pisze:

      Uzupełniając: Jestem zwolennikiem minimalizmu jeśli chodzi o EDC. Staram się jak najwięcej rzeczy „wyeksportować” do innych zestawów (samochodowy, ucieczkowy, wycieczkowy itp.) aby EDC był jak najmniejszy i jak najlżejszy. Latem jestem „wkurzony” jak mi się EDC nie mieści po kieszeniach (i wtedy myślę z czego można jeszcze zrezygnować bez obniżania „standardu”) a plecaka jako EDC sobie nawet nie próbuję wyobrażać 😀

  8. szary4all pisze:

    Co by nie przesuwać EDC w kierunku BOB proponuję zawsze mieć ze sobą … głowę :-D. Idąc gdzieś zwykle ma się telefon, dokument/y, chusteczki higieniczne, kartę płatniczą i jakąś gotówkę. Pozostaje dorzucić kilka plastrów i gazików nasączonych alkoholem (co się zmieści w portfelu), mały opatrunek typu W, poręczny scyzoryk tudzież nóż ratunkowy (mój wybór) albo niewielki multitool i latarkę na jedną czy dwie sztuki AA i jak komuś cukier spada to dwie „krówki” :-D.
    Zaprawdę większe rzeczy to już w BOB który świetnie się nadaje na dłuższe wyjścia. A jak ktoś już naprawdę chce ratować świat i bawić w resuscytację a nie tylko prowadzić masaż to zamiast wątpliwych maseczek zapakujcie to BOB aparat AMBU.
    Oczywiście każdy sam określa (głową oczywiście) co tam nosi każdego dnia i ile „ma krzepy” na noszenie tego.

  9. kownas pisze:

    A zegarek? Nosisz jakiś? To też ważny element edc którego się nie doczytałem.

  10. xvcxcv pisze:

    Zapalniczki oczywiście wyposażone w zaworek do napełniania. Jak za komuny.

  11. Global pisze:

    Mój zestaw EDC:
    A) duży model scyzoryka wiktorinux z śrubokrętem, piłką i wielkim ostrzem
    B) paczka zapałek
    C) trzy plastry
    D) buteleczka wody utlenionej
    E) rękawiczki lateksowe
    F) butelka wody mineralnej
    G) lód w sprayu

  12. pebeo pisze:

    Zarąbać autorowi taki zestaw EDC, to prawie jak okraść bankomat. 🙂 Może trzeba było kupić Vicka z wklejoną sztabką złota na wszelki wypadek. 🙂

    Mój aktualny zestaw EDC:

    1) Plecak, torby
    Wisport Sparrow II 30, mocno podrasowany za pomocą ładownic do ASG. Wyjmowany organizer. 2-3 mocne plastikowe siaty na zakupy.
    2) Łączność
    Telefon Samsung E2370. Ta sama solidność, co w 2710. Brak GPS, za to pojemność baterii to 2000 mAh. Po siedmiu lata używania bateria wytrzymuje miesiąc w stanie czuwania. Z wyboru nie posiadam smartfona ze względu na ekran dotykowy, słabe trzymanie baterii i masę oprogramowania, bez którego spokojnie można się obejść. Na marginesie – w przypadku kataklizmu sieci komórkowe padają lub są wyłączane albo sprzęt jest porażany przez inne czynniki zewnętrzne. Tak więc kompas i mapy w komórce przestają być dostępne. Co do powerbanków – można od razu kupić akumulator samochodowy. 🙂
    3) Środki higieniczno-opatrunkowe
    W warunkach miejskich noszę tylko zestaw plastrów, chusteczki higieniczne suche i wilgotne, spirytus salicylowy oraz cążki do skórek. Na dłuższych wypadach pełnowartościową apteczkę turystyczną. Plus guma do żucia oraz butelka wody mineralnej do picia i opłukiwania.
    4) Noże i tym podobne
    Victorinox SwissTool lub Mountaineer (w warunkach miejskich). Nóż z głownią stałą – Mora Bushcraft Forest S lub Mora Companion HD S w warunkach pozamiejskich, Fiskars K40 lub Mora Pro S w warunkach miejskich. Na stałe Victorinox Rally + Gerber Shard. Niezbędnik: metalowa, składana łyżka i analogiczny widelec (z noża zrezygnowałem z oczywistych przyczyn). W warunkach pozamiejskich karczownik (maczeta) Fiskars.
    5) Oświetlenie
    Latarka survivalowa Gerber na dwie baterie / akumulatory AA, mini latarka do kluczy na baterie. tylna (czerwona) lampka rowerowa na baterie. opaska odblaskowa na rękę. Osobiście uważam, że latarka ładowana z USB to kiepski pomysł. Baterie / aku są do pozyskania w dowolnej dziurze, a sieć energetyczna może paść już po większej ulewie.
    6) Artykuły biurowe.
    Blok dużych kartek samoprzylepnych, długopis, cienkopis i ołówek. W warunkach miejskich mały odrywacz z taśmą samoprzylepną i miniaturowy zszywacz z zapasem zszywek.
    7) Inny sprzęt
    Gaz pieprzowy. Jednorazowa zapalniczka gazowa BIC. Robiłem próby z zapalniczką typu mikropalnik, ale jest za ciężka, za szybko się wyczerpuje i daje zbyt skupiony płomień (wypala zamiast podpalać). Centymetr krawiecki o długości 150 cm. Okulary ochronne BHP w wersji przeciwsłonecznej (z filtrem UV) lub zwykłe + futerał odporny na zgniecenie. Latem kapelusz typu boonie hat lub czapka bejsbolówka. Zegarki Casio: turystyczny lub miejski. W warunkach pozamiejskich kompas turystyczny Silva z możliwością mierzenia kątów nachylenia stoków. Mapy wyłącznie papierowe. Składane szkło powiększające z wbudowaną latarką.
    8)
    Nie wspomniałem o pieniądzach, dokumentach i kluczach, bo oczywiste jest to, że każdy je nosi w mniejszej lub większej ilości.

  13. pebeo pisze:

    P.S.
    Po przeczytaniu innych komentarzy dodam, że zestaw EDC noszę w portfelu i wymienionym plecaku do codziennego użytku. Torby przez ramię czy nerki jakoś mi nie podchodzą, a przy upchniętych kieszeniach zjeżdżają mi spodnie z tyłka.
    Zapomniałem dodać środek na insekty. Przez wiele lat używałem kulkowego Mugga. Potem ABC firmy SET z Piaseczna (~17 % DEET), który niestety potrafił wylać się w plecaku. Od paru lat – Ultrathon firmy 3M (25 % DEET). No, to już jest broń chemiczna. Raczej nie do EDC, choćby ze względu na wielkość i ciężar opakowania.
    Kiedy przeglądam oferty sklepów turystyczno-militarno-survivalowych, to coraz częściej mam wrażenie, że jest mnóstwo przekombinowanych śmieci, bez których człowiek mógłby się spokojnie obejść. Czytam opis jakiejś drogiej super latarki, dedykowanej do EDC. Cena ~50 zł, łączny czas świecenia 25 minut. Co można zrobić przez 25 minut? Wylecieć na szosę, machając latarką o pomoc?

  14. Papaj pisze:

    Taka ilosc drogich klamotów to niezly lup dla dresikow. Lepiej zebys nie spotkal Spejsona a jak spotkasz to zebys doskonale wiedzial gdzie jestes bo on zawsze pyta czy sie zgubiles.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.