Ziemianki, schrony przydomowe – zapis DS na żywo#1

Wczoraj wieczorem miało miejsce pierwsze organizowane przez Domowy Survival spotkanie na żywo (w formule google’owego Hangouts On Air), transmitowane w serwisie YouTube.

Spotkanie poświęcone było ziemiankom i przydomowym schronom, czyli tematowi wielokrotnie już przez nas poruszanemu na blogu. W naszej ocenie było bardzo udane. Według statystyk YT, transmisję obserwowało online 120-150 osób, co nas bardzo cieszy. Na czacie zadawaliście masę pytań i umieszczaliście masę cennych uwag. Staraliśmy się odpowiadać na bieżąco, choć było to trudne (bo transmisja wideo z komputera Krzyśka była opóźniona o kilkadziesiąt sekund). 

Omówiliśmy szereg zagadnień istotnych z punktu widzenia osób potencjalnie zainteresowanych budową takiej ziemianki. Między innymi:

  • jak ziemianka mieści się w filozofii nowoczesnego survivalu,
  • jakie zastosowanie będzie miała ziemna piwniczka na co dzień, a w jaki sposób pomoże ona w trudnych sytuacjach,
  • czy potrzebne jest pozwolenie na budowę takiej ziemianki,
  • czy można skorzystać w celu zbudowania ziemianki z rozwiązań prefabrykowanych, np. betonowych zbiorników na szambo,
  • czy można zakopać kontener transportowy, jaki używany jest do transportu morskiego (tu osobny wpis na ten temat),
  • co powinno znaleźć się w ziemiance, a omawialiśmy tu dokładniej m.in.:
    • kwestię wentylacji w ziemiance i filtrowania powietrza (tu osobny materiał na ten temat),
    • zapas żywności (że ziemianka ma stanowić dla nas źródło zaopatrzenia w żywność zjadaną codziennie, ale że ma też tam być żywność na sytuacje awaryjne),
    • zapas wody i ewentualne jej źródło,
    • sposób usuwania ścieków, czyli toaleta podłączona do kanalizacji, lub inne rozwiązania,
    • umeblowanie (półki i prycze),
    • oświetlenie,
    • źródło ciepła do przygotowywania żywności,
    • źródło ciepła do ogrzewania i czy w ogóle jest potrzebne,
    • źródło energii elektrycznej — wiatrak, agregat prądotwórczy, baterie słoneczne, czy jeszcze coś innego?,
    • broń,
    • wyposażenie rozrywkowe, czyli co trzymać w ziemiance, żeby się nie zanudzić,
  • w co musi być wyposażona ziemianka, by chroniła przed efektami działania broni jądrowej, biologicznej i chemicznej,
  • jak ukryć ziemiankę na działce i czy da się ją zbudować w taki sposób, by nikt się nie dowiedział,
  • jak przygotować piwnicę pod nowobudowanym obiektem (budynkiem gospodarczym albo domem jednorodzinnym), by móc ją wykorzystać jako schron (np. jaki strop jest potrzebny, by wytrzymać ciężar zawalonych ścian),
  • jakie są plusy i minusy powyższego rozwiązania,
  • jak radzono przygotować przydomowy schron przeciwlotniczy w książce z 1938 r.,
  • co zrobić, gdy mieszkamy w bloku, czyli:
    • gdzie budować ziemiankę poza miastem, gdzie pozyskać grunt w mieście, by na nim móc ją zbudować,
    • co zrobić, gdy nie mamy budżetu na kupienie ziemi na cel ewakuacji,
    • jak wykonać awaryjny schron i co trzeba sobie zawczasu przygotować,
    • jak przygotować piwnicę w bloku, by przetrwać w niej trudne czasy (np. skażenie radioaktywne).

Jak widzicie, poruszyliśmy naprawdę mnóstwo tematów. Jakby ktoś miał ochotę zrobić transkrypcję tego, co zostało podczas hangoutu powiedziane, to oczywiście będziemy ogromnie wdzięczni. 🙂

Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania albo uwagi do tego tematu, piszcie je koniecznie w komentarzach pod tekstem, będziemy się starali temat jeszcze dodatkowo rozwinąć.

Ze względów organizacyjnych w tym tygodniu nie będzie normalnego materiału wideo, bo zwyczajnie nie było go kiedy nagrać. Ale z drugiej strony zamiast krótkiego, kilkuminutowego filmiku dostajecie 2 godziny przydatnych treści do przesłuchania. 😉

Użyty w miniaturce obrazek pochodzi z książki N., M. Bubel „Root Cellaring”. A bluzę, którą mam na sobie, kupicie w tym sklepie internetowym.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

26 komentarzy

  1. erpi pisze:

    Bardzo fajny i kompleksowy materiał.
    Dzięki Krzysztofie! Kupa dobrej roboty!

    Jak dla mnie, zabrakło jednej kwestii: co zrobić z samochodem po dojechaniu do miejsca ewakuacji. Jak go zamaskować?
    Jeśli jest garaż, to nie ma problemu – wystarczy jedynie rozmyć świeże ślady na błocie przed wjazdem. Gdy jest sucho, ta sprawa odpada.
    Jeśli nie ma garażu to jest problem. Zostawienie samochodu kilka ulic dalej albo nawet w sąsiedniej miejscowości, może zdradzić naszą obecność miejscowym, którzy nas znają i wiedzą czym jeździmy (o ile miejscowi jeszcze tam będą).
    Moim zdaniem, dobrym rozwiązaniem jest wykopanie małego zagłębienia w ziemi (powiedzmy 30-50cm) umieszczenie tam samochodu i nakrycie go plandeką, bądź siatką maskującą. Następnie przysypujemy całość zgromadzonymi jesienią liśćmi. Z materiału wydobytego z wykopu można zrobić małe obwałowanie w koło zagłębienia, aby woda z ulewnego deszczu nie zalała nam pojazdu. Resztę ziemi można rozrzucić i rozgrabić nieco dalej, aby powstało małe wzniesienie. Po paru tygodniach rośliny przerosną, a ziemia ubije się, więc nie będzie widać śladów ingerencji.
    Coś takiego zrobił Kuba w materiale https://www.youtube.com/watch?v=K1W-WSO-9kQ tyle że bez wkopywania auta. Interesująca nas kwestia zaczyna się po 11-ej minucie.

    Można wykonać takie coś na szkielecie z kantówek lub rurek, aby „górka” była obecna na stałe na naszej działce. Wtedy uchylalibyśmy plandekę tylko na czas wjazdu i wyjazdu (najlepiej w godzinach nocnych). Taka konstrukcja nie przyciąga uwagi tak jak wolnostojący garaż.
    Dodatkowo dobrze, aby na działce było wiele drzew i krzewów, oraz całoroczne tuje i inne iglaki – trudniej wtedy postronnej osobie wypatrzeć coś z daleka w takim zagajniku. A jeśli teren jest ogrodzony, to byle kto, przypadkiem tego nie znajdzie. Dodatkowo roślinność rozprasza i osłabia wiatr, który mógłby zabrać nasze liście 🙂

    A na zimę proponuję uszyć plandekę z kilku prześcieradeł i linki. Padający śnieg dopełni reszty.

  2. Piotr pisze:

    Padła też kwestia komunikacji ze światem zewnętrznym: możliwość odbierania komunikatów radiowych z lokalnych jak i zagranicznych stacji, ewentualne podprowadzenie sobie internetu do ziemianki (który może nie działać w razie W, ale w przypadku wichur, zamieszek czy jakiejś katastrofy ekologicznej internet prawdopodobnie będzie działał), komunikacja lokalna w promieniu kilku czy kilkunastu kilometrów (jakieś samochodowe CB-radio z anteną umieszczoną gdzieś na drzewie). Moim zdaniem można też się pokusić o TV satelitarną (taki zestaw bezabonamentowy, do odbierania tylko bezpłatnych programów – infrastruktura do transmisji naziemnej może nie działać z powodu braku prądu czy uszkodzeń wież nadawczych przez wiatr, a satelitów geostacjonarnych raczej nic nie uszkodzi) – nawet gdy nie będą działać Polscy nadawcy, to stacje zagraniczne będą relacjonować co się dzieje (oczywiście antenę satelitarną jest znacznie trudniej ukryć niż antenę do odbioru stacji FM, antenę CB czy antenę do radiokomunikacji na falach krótkich na duże odległości).

    • Rafał M. pisze:

      Antenę satelitarną da się ukryć. Powstawały specjalne modele, przypominające schodek ustawiany na balkonie, lampkę ogrodową, o czaszy w kolorze elewacji budynku, lub specjalne dachówki przepuszczające sygnał do anteny stojącej na strychu.

  3. MiG pisze:

    Po obejrzeniu materiału doszedłem do wniosku, że schron nie ma zupełnie sensu. Pewnie zaraz padnę ofiarą krytyki w tym i autora jednego z moich ulubionych blogów. Lecz do rzeczy.
    1 Koszt budowy będzie astronomiczny lub ziemianka sprawi się wprawdzie doskonale w roli ziemianki lecz będzie beznadziejnym schronem. Schrony wspominane przez autora miały albo zabezpieczać przed bombami z okresu 2 wojny albo przed ostrzałem armatnim ( przypadkowe trafienia i to raczej nie bezpośrednie). Wracając do kosztów podstawowym problemem jest schron, który był by autonomiczny w razie użycia broni atomowej, inaczej sens jego budowy jest więcej niż dyskusyjny chyba, że chodzi o ziemiankę na kartofelki lub piwniczkę na wina. Nie tylko nasz schron w części podziemnej musi przetrwać falę uderzeniową musi to przetrwać także wentylacja ( koszty plus trudność zamaskowania) następnie ta pancerna wentylacja musi być zaopatrzona w równie pancerne zamknięcia nagły wzrost ciśnienia i olbrzymie podciśnienie kolejne koszty.
    2 Filtracja powietrza zakładam, że po ataku nuklearnym nie ma prądu zniszczone elektrownie, sieci przesyłowe impuls elektromagnetyczny więc nasza filtracja oparta jest na sile mięśni operatora korbki wentylatora tu całkowicie zgadzam się z autorem konieczność utrzymania nadciśnienia w naszym schronie . Alternatywa agregat . I tak nie mamy się przed czym chować zdradziła nas pancerna wentylacja musimy jedynie wybudować kolejne pomieszczenie na nasz generator zapewnić mu paliwo powietrze i odprowadzić spaliny (koszty)
    3 Nieczystości co zjemy to i wydalimy bez generatora nie mamy jak wypompować zawartości naszej toalety pomysł z beczkami pytanie kiedy przebywając w małym schronie załatwi nas nie to co na zewnątrz a to co w środku.
    4 Wody gruntowe w większości przypadków niemiłosiernie zwiększą koszty budowy, w większości naszego kraju same wody podskórne wystarczą aby z niezaizolowanego (drogo) schronu zrobić solidny zbiornik na wodę. Większość ziemianek wystaje ponad powierzchnie ze względu na wody gruntowe .
    5 Zasilanie nadzieja, że panele słoneczne nie ucierpią podczas ataku nuklearnego jest dla mnie dyskusyjna chyba, że zamierzamy wyjść ze schronu i je rozstawiać już po i raz na jakiś czas usuwać z nich zalegający opad radioaktywny.
    5 Śluzy wejścia wyjścia znów nasz schron się rozrasta 🙂 oczywiście zdublowane by nie dać się zasypać znów to samo koszty.
    Reasumując koszt budowy funkcjonalnego schronu a nie poprawiającej nastrój atrapy jest niebotyczny, nadzieja że w razie konfliktu żadna ze stron nie użyje broni nuklearnej jest naiwnością. Odrzucając zagrożenia wojenne istnieją zdecydowanie tańsze metody zabezpieczenia wystarczy, że w naszym domu jedno nawet małe pomieszczenie ma wzmocnione ściany i strop oraz dwa wyjścia. Autor wykonał wielką pracę mnogość źródeł i materiałów szacunek. Moim zdaniem problem polega na tym, że mały schron daje nam szanse przetrwania samego wybuchu, ( koncepcja 2 wojny koniec ostrzału, bombardowania wychodzimy) niestety czasy się zmieniły . Chyba że rozwścieczymy braci Słowaków , lub sprowokujemy Czechów.

    • Survivalista (admin) pisze:

      1. Prefabrykowaną ziemiankę z betonu możesz kupić za 12 000 zł.

      Falę uderzeniową w Hiroshimie były w stanie przetrwać proste schrony przeciwlotnicze, które nie miały żadnych pancernych drzwi, itd. Poza tym raczej nie będziesz budować ziemianki w miejscu, w którym spodziewasz się zrzucenia bomby atomowej.

      2. Do zasilania wszystkich odbiorników w ziemiance (w szczególności wentylacji) wystarczy układ z bateriami słonecznymi.

      3. Patrz wyżej.

      4. To akurat prawda, co zmienia jedynie tyle, że trzeba zdobyć gdzieś więcej ziemi, by ziemiankę przysypać od góry.

      5. Wariant z ich rozstawieniem dopiero po wybuchu jest niezły. Ale jeśli masz działkę i ziemiankę 50 km od miasta, na które może zostać zrzucona bomba, to raczej nie ma się czym martwić.

      5. Ziemianka, którą pokazywaliśmy na filmie, ma podwójne drzwi. Nic więcej nie potrzeba. Trzeba jedynie skierować wejście w tę stronę, z której jest najmniejsza szansa na falę uderzeniową. Po zajęciu miejsca w ziemiance można od środka wykleić drzwi folią, żeby uszczelnić wszelkie nieszczelności. Nie ma tu potrzeby stosowania żadnych pancernych wrót.

      Poza tym ziemianka ma być znacznie bardziej uniwersalna, niż tylko chronić przed opadem radioaktywnym (bo to jest jej główne zastosowanie). Przyda się także w takiej sytuacji pogodowej, jak teraz, gdy wiatr zrywa dachy z domów, łamie gałęzie i rzuca tym wszystkim po okolicy.

  4. Daniel pisze:

    Dobrym pomysłem było by dać trailer na youtube gdyż nie każdy ma facebooka 🙁 pozdrawiam

    • Survivalista (admin) pisze:

      Na YT chyba było to wydarzenie jakoś automatycznie promowane, a co do trailera to rozważymy i takie działanie.

      Na blogu w każdym razie też było ogłoszenie. 😉

  5. Rafał M. pisze:

    Szansa na wojnę z użyciem broni atomowej jest rzędu 97…99%. Serio. To niemal pewne.

    Nie wiem co mówią w mediach, bo nie oglądam telewizji, zdaje się że tam cenzurują informacje. Bo w ciągu ostatnich 3 lat wybuchały strajki generalne i rozruchy uliczne w całej Europie. W zeszłym roku był strajk generalny na Śląsku, praktycznie wszystko stanęło, w mediach nic o tym nie mówili. W tym roku chyba coś tam mówili o protestach górników, ale ani słowem nie wspominali że strzelano do tych górników z gumowych kul i było 12 rannych.
    Nie tylko cenzura, ale i propaganda, ostatnio widać propagandę antyrosyjską, charakterystyczną dla czasów przed wybuchem wojny.

    Miałem do czynienia z politykami, w tym z Komisji Europejskiej. No i sytuacja gospodarcza Unii i Stanów Zjednoczonych jest tragiczna, wskaźniki znacznie gorsze niż przed wybuchem II Wojny Światowej.
    Ostatnio PKB po kryzysie nieco wzrósł, ale nie wzrosło zatrudnienie. Więc jest poważny problem bezrobocia, szczególnie wśród młodych, starsi odchodzą na emerytury, ale mimo tego dla młodych nie ma pracy. Zahamowanie wzrostu PKB oznacza także, że nie wzrastają wpływy z podatków, przy jednoczesnym wzroście zadłużenia (do tego dochodzą odsetki i odsetki od odsetek, np. Japonia przeznacza 1/4 budżetu na spłatę długów).
    I ekonomiści nie mają pojęcia jak przywrócić wzrost PKB, ludzie kupili co chcieli i ich wydatki się ustabilizowały, nie chcą rosnąć napędzając gospodarkę. A bez wzrostu PKB państwa wpadną w spiralę zadłużenia, co oznacza bankructwo, poprzedzone protestami społecznymi ze względu na cięcie wydatków przy wzroście podatków.

    Więc wojna światowa w zasadzie wisi na włosku, w każdej chwili sytuacja może się wymknąć spod kontroli. Sami Amerykanie chcą wojny, przynajmniej niektóre środowiska, bo zniszczenia wojenne spowodują konieczność odbudowy i znowu rozruszanie gospodarki, jak to było po II Wojnie Światowej. Tylko nie za bardzo można znaleźć wroga do wojny, więc prowokuje się Rosjan, aby był pretekst. Natomiast Rosjanie mają taką mentalność, że nie dadzą się zastraszyć i na swoim terenie się nie poddadzą, jeśli znajdą się w sytuacji bez wyjścia to zdecydują się użyć broni atomowej.

    Jeśli wkrótce nie będzie wojny światowej, to Chiny staną się najpotężniejszym państwem świata, także gospodarczo, USA i UE zbankrutują i już na zawsze staną się krajami trzeciego świata, gdzieś na obrzeżach cywilizacji chińskiej.

    System monetarny ma już takie paradoksy, jak fabryki pozostaną nietknięte to mimo tego może być kryzys i pustki w sklepach, a nadmiar produkcji towarów wywołuje biedę. Trochę to nieintuicyjne, bo jak komuś na działce urośnie więcej jabłek to ma więcej jabłek, a nie staje się biedny od nadmiaru jabłek.

  6. MiG pisze:

    Hiroszima moc 15 kt bomba Iwan Wielki 60000 kt to tyle w sprawie porównań. Pisałem, że jako ziemianka pewnie i ta prefabrykowana za 12 000 pewnie jest ok – jako ziemianka .Poddaje w wątpliwość jej przydatność jako schronu przeciw atomowemu. Zwykły schron przeciw wichurze akurat to załatwi w naszej szerokości geograficznej najlichsza piwniczka. Zrywane dachy latające odłamki wybite okna, powalone drzewa, zniszczone hale blaszane , uszkodzone obory takie szkody może poczynić u nas wichura. Przy nowo budowanych domach jednorodzinnych – stosowana jest najczęściej płyta fundamentowa. Powodem są wysokie ceny prawidłowej izolacji cieplnej a raczej kłopoty zachowaniem jej ciągłości oraz koszty izolacji przeciw wodnej. Nie twierdzę że jest to niemożliwe do wykonania tysiące już istniejących domów temu przeczą. Twierdze jedynie, że zdecydowanie bardziej ekonomicznie uzasadnione jest wzmocnienie jednego z pomieszczeń. Zgadzam się z tezą, że lepiej być daleko ale jak daleko od konfliktu to bezpiecznie? Sądząc po filmikach mieszkamy w tym samym mieście trudno spodziewać się, że ktoś poinformuje nas z wyprzedzeniem ” Mili panowie zbierajcie rodziny i zabawki i w nogi” . Śledzę z zapartym tchem zawartość tego bloga. Jako, że planuje niestety w dość odległej przyszłości budowę domu to pierwszą moją myślą była wzmocniona piwnica. Niestety aby zabezpieczyć się przed pewnym zagrożeniem w postaci ZUS u (sporo mi na szczęście do tego zostało) dom ten musi być oszczędny czytaj pasywny. Następnym objawieniem dzięki tej stronie były ziemianki. Do jakich wniosków doszedłem o tym już pisałem. Autorzy tej strony wykonują kawał super roboty i za to pomimo, że nie zawsze się z nimi zgadzam pragnę podziękować. Pozdrawiam Maciek

    • Survivalista (admin) pisze:

      Według tego symulatora, różnica jest mniejsza, niż może się wydawać.

      Bomba 15 kt robi falę uderzeniową ciśnienia, która niszczy budynki w promieniu 1,7 km od miejsca wybuchu. Bomba 1 000 Mt — 33 km.

      Wniosek prosty, wystarczy ziemiankę postawić 35 km od miejsca, na które spodziewasz się zrzucenia bomby.

      Pod pewnymi względami, lepsza będzie piwnica pod domem. Pod innymi — osobna piwniczka. Przede wszystkim tam, gdzie nie da się już zbudować piwnicy, bo budynek stoi.

      • Piotr pisze:

        Piszesz że dla 1000 Mt bezpieczna odległość to 33 km ale zdetonowany w latach 60-tych Iwan Wielki, o którym wspomniał MiG, miał „tylko” około 50-60 Mt (20 razy mniej) a miejscowość Severnyj, położoną około 55km od miejsca wybuchu, zrównał totalnie z ziemią (zniszczył WSZYSTKIE budynki, zarówno drewniane jak i murowane) a drzwi wylatywały z budynków odległych o setki kilometrów (szyby z okien w odległości 900km). Do około 100km testowe zwierzęta wystawione na efekt działania bomby miały poważne oparzenia trzeciego stopnia. Trochę to się rozmija z symulatorem na http://nuclearsecrecy.com 😉

        Wprawdzie porozumienia RosjaUSA powodują, że średnio głowice mają około 1-2 Mt ale to są tylko dane oficjalne, jaka broń jest nieoficjalnie, to się dopiero może okazać podczas ewentualnej wojny.

  7. GNOM pisze:

    Ostatnio zainteresowałem się takim ciekawym tematem.
    http://panidyrektor.pl/domy-z-kontenerow-transportowych-podsumowanie/
    Zainteresowanie jest spowodowane chęcią budowy? (chyba przerobienia lub bardziej dostosowania) przez mojego znajomego takiej konstrukcji na swojej działce w lesie.
    Na stronach „amerykanckich” można znaleźć info o schronach wykonanych z kilku takich połączonych ze sobą kontenerów. Jest nawet firma która robi takie konstrukcje. Może jest to dobre rozwiązanie dla naszych surwiwalowych prepersów. Łatwo to przewieść i łatwo zakopać tak aby nikt nie zauważył (jeśli masz działkę poza miastem 🙂 oraz co ważne nie jest horrendalnie drogie- kontenery na Allegro można kupić od 5 tyś zł . Jedyny warunek to przed zakopaniem trzeba to dobrze uszczelnić i zaizolować.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Nie wystarczy je tylko uszczelnić i zaizolować. Mówiłem o tym w czasie hangoutu — trzeba je jeszcze wzmocnić.

      Kontener nie jest zaprojektowany pod kątem przenoszenia obciążeń od nacisku gleby przez ściany i dach. Stworzono go po to, by wytrzymywał nacisk zawartości od środka na podłogę, oraz ciężar kontenerów ustawionych piętrowo na nim. Ale ten ciężar przenoszony jest przez wzmocnienia w narożnikach.

      A zatem, przysypanie kontenera ziemią może spowodować (i zapewne spowoduje) rozerwanie dachu i zniszczenie go, co wiąże się z przysypaniem wnętrza. Podobnie będzie się działo ze ścianami.

    • Coyote pisze:

      Wspawać dźwigary z rur i będzie ok . Koszty , żelastwo ze składu złomu trochę drutu do migomatu i własna robocizna . Czeczeńcy zakopywali stare wagony kolejowe , na to beton i warstwa ziemi . Ukropy na froncie w Noworosji zakopują wraki mikrobusów . Pełno jest zdjęć na necie . Zasypują karoserie do poziomu dachu , układają warstwę drewnianych okrąglaków dwa razy dłuższych niż szerokość dachu i na to jeszcze z metr , półtora ziemi . Potrzeba matką wynalazku

  8. erpi pisze:

    A co sądzicie o fizelinowym filtrze do okapu w roli filtra powietrza wlotowego?
    Nie mogę znaleźć nigdzie parametrów takiego filtra. Filtry w klimatyzacji mają podobny wygląd i chyba spełniają swoje zadanie.

  9. Gontyx pisze:

    Witam. Świetny materiał. Jak dla mnie dużo oczywistości (to dobrze) ale brakuje kilku szczegółów. „Komentarz” jest duży, więc wrzucam go w trzech częściach, by łatwiej było czytać/ komentować. Pierwsza część to krótsze uwagi, druga jest o broni, a trzecia o wodach gruntowych i opadzie promieniotwórczym.

    Część I

    1) ja w swojej ziemiance trzymałbym dodatkowo narzędzia na wypadek gdybym chciał coś zrobić po wyjściu z ukrycia. Np. piła ręczna, piła moja-twoja, siekiera, młotek + gwoździe, kombinerki, saperka/ szpadel itd. – nie zajmą wiele miejsca. Decydowałbym się głównie na narzędzia nie korzystające z energii elektrycznej.

    2) odnośnie suchej toalety. Na różnych forach działkowych są propozycje do zasypywania toalet specjalnymi bakteriami, które mają neutralizować zapachy i przyśpieszać rozkład. Jest też wapno ale nie wiem, czy nie powstają przez to szkodliwe opary. – do zastanowienia/ przetestowania

    3) „higiena +” nożyczki do ścinania włosów/ podgolenia się. Zapas pasty do zębów i kilka szczoteczek + nici dentystyczne. Można się nie myć przez długi czas i jedynym problemem będzie dyskomfort. Jak zaniedbasz zęby to w czasie gdy nie ma gabinetów dentystycznych możesz mieć problem. Mój kolega trafił do szpitala na pół roku na zapalenie worka osierdziowego przez bakterie które wytworzyły się w popsutym zębie.

    4) Prewencja zdrowotna. Cebula, czosnek i inne ziółka. W swojej piwnicy znalazłem książki zielarskie z przepisami jak sporządzać tradycyjne leki z naturalnych produktów. ALE! Srebro koloidalne. Gdy marynarze – odkrywcy pływali po oceanach w nieznane i zajmowało im to więcej czasu niż sądzili, wrzucali do beczek z pitną wodą srebrne sztućce, by przedłużyć jej świeżość. Dlatego jak piję herbatę to zawsze wkładam do niej srebrną łyżeczkę. I polecam zabrać trochę srebrnych (mogą być też posrebrzane) sztućców do ziemianki.

    5) jakie rozrywki? Błagam, przecież każdy wie, co lubi. Ja polecam karty, planszówki i książki. Czyli takie, które nie potrzebują prądu. Oprócz książek „czytadeł” to można także zabrać „wiedzę”. Czyli podręczniki różnego rodzaju. Zielarstwo, medycyna, ogród, kuchnia, „survival”, podstawy budownictwa/ architektury, jakieś poradniki „zrób to sam” i wiele innych…

    + extra) https://www.youtube.com/watch?v=9ZphK3PNskU polecam program W. Cejrowskiego o Texasie “Koniec Świata”

    c.d.n. …

    • Piotr pisze:

      Co do srebra (i srebrnych sztućców) – nie polecam przeginania ze srebrem, bo to grozi argyrią. Między innymi dlatego o szlachetnie urodzonych mówiło się, że mają „niebieską krew”, bo używali srebrnych sztućców i zastaw co powodowało właśnie argyrię. Nie jest to choroba niebezpieczna dla zdrowia, powoduje tylko zmiany kosmetyczne (zmiana koloru skóry i niektórych innych tkanek) ale mimo wszystko lepiej ze srebrem nie przeginać. Są znacznie lepsze metody uzdatniania wody (chociażby gotowanie) niż faszerowanie srebrem.

      • Gontyx pisze:

        srebrzyca jest wynikiem spożywania srebra w nadmiarze. nie da się spożyć w nadmiarze pijąc herbatę ze srebrną łyżeczką. (trzeba przyjąć powyżej 0,014 mg srebra na kg ciała dzienne by „przedawkować”)

        nie chodzi tu tylko o uzdatnianie wody. srebro koloidalne jest antybiotykiem, więc w przypadku „trudnych czasów ” uważam, że jest dobrym dodatkiem, nie powodującym żadnego realnego ryzyka.

        • Piotr pisze:

          Przyjmowanie ogólnego antybiotyku codziennie „profilaktycznie” jest niezdrowe, wyjaławia układ pokarmowy i potem gdy się ten antybiotyk przestanie przyjmować, to byle zanieczyszczenie i jest problem. Bakterie i grzyby w układzie pokarmowym muszą być (tak samo jak i na skórze, zbyt częste mycie się osłabia odporność organizmu), po pierwsze bez nich nie przyswajamy pewnych składników z pożywienia, a po drugie stanowią warstwę ochronną przed szkodliwymi bakteriami (nie wszystkie bakterie są złe, część jest dla nas wręcz niezbędna, a związki srebra działają nieselektywnie – zabijają większość jednokomórkowców).
          Co do nadmiaru – norma dotyczy idealnie zdrowego człowieka, drobny problem z nerkami i dzienne dawki zaczną się kumulować. Są ludzie ze srebrzycą, którzy jej dostali od kropli do nosa (zawierających często nanokoloid srebra) a przecież nie wlewali sobie wiadra kropli dziennie 😀

          Rób jak uważasz, ale ze srebrem jest generalnie więcej problemów niż pożytku – co innego jakieś specjalne opatrunki (aby rany nie „gniły”) używane przez krótki okres a co innego regularne codzienne faszerowanie się srebrem w różnych postaciach. Generalnie jestem zwolennikiem zasady, że organizm sam się najlepiej reguluje i utrzymuje homeostazę, a wszelkie „wspomagacze” tylko przeszkadzają, bo organizm musi na nie reagować (zaburzają równowagę). Co innego gdy ktoś jest chory i musi coś zażywać (na przykład antybiotyk bo ma zakażenie) a co innego „profilaktyczne” faszerowanie się chemią „na wypadek zakażenia” – organizm musi umieć sam się bronić, wytwarzać przeciwciała itd., przecież szczepienia czy hartowanie ciała to nic innego, jak właśnie wystawianie ciała na czynniki niebezpieczne aby nauczyło się jak sobie z nimi radzić 😀

          • Gontyx pisze:

            każdy ma własny rozum i będzie działał po swojemu 🙂 jeśli od mojej srebrnej łyżeczki w herbacie stanę się niebieski to obiecuję przestrzec innych 😉

          • Piotr pisze:

            Hehe i pamiętaj, że te 0,014mg/kg, to przy średniej wadze 70kg daje około 1mg dziennie. Srebro ma gęstość około 10mg/mm^3 czyli dopuszczalna dawka srebra dziennie to tylko 0,1mm^3 (grudka srebra wielkości ziarnka maku to maksymalna dawka tygodniowa!).
            Srebrna łyżeczka w herbacie nic pozytywnego nie daje (woda i tak jest zdezynfekowana poprzez obróbkę termiczną) natomiast jeśli część srebra przenika do spożywanego płynu (to zależy od tego co pijemy) to sterylizujemy sobie układ pokarmowy. Chcesz to „miej swój rozum” ale publicznie nie polecaj rzeczy medycznie co najmniej wątpliwych (a w specyficznych przypadkach nawet szkodliwych).
            Arszenik to też znakomity antybiotyk i dawniej był powszechnie stosowany (o zgrozo, nawet u dzieci jako profilaktyczna „szczepionka” na zatrucia!), ale mamy XXI wiek i wiemy, że część „babcinych sposobów” to bzdury. Choć w medycynie nadal jest stosowany (na przykład przy białaczkach, ale oczywiście nie jest przyjmowany doustnie :D) to nikt rozsądny nie będzie polecał spożywania jego małych porcji profilaktycznie „bo kiedyś marynarze stosowali” (tak, tym też kiedyś „uzdatniano” wodę, podobnie jak rtęcią :D).

          • Piotr pisze:

            Oczywiście używam słowa antybiotyk do arszeniku w takim samym znaczeniu jak Ty do srebra – czyli w rozumieniu substancji bakteriobójczej, bo tak ściśle rzecz biorąc to ani srebro ani arszenik antybiotykiem w sensie medycznym nie jest (nie każda substancja bakteriobójcza to antybiotyk).

  10. Gontyx pisze:

    Część II

    6) Broń – gdy wyjdziesz z ziemianki nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Oto moje uwagi:

    a) prawnie i fizycznie można trzymać załadowanego czarnoprochowca ale jest to niemądre. Czarny proch to głównie sproszkowany węgiel, a taki jest higroskopijny. Jak namoknie to nie strzeli (odrobina wilgoci w powietrzu przez dłuższy czas wystarczy). Jak nie strzeli to trzeba go czyścić. Colt to wtedy mały problem ale muszkiet to już mordęga – na czas „akcji” można zapomnieć o takiej broni. Czarnoprochowce są oczywiście różne. Zamki są lontowe, skałkowe, kołowe i kapiszonowe. Najbardziej niezawodne są lontowe ale trzeba mieć lont (np. sznurek bawełniany wygotowany w saletrze potasowej). Ponadto nie ma co się popsuć w ich konstrukcji. Skałkowe potrzebują kawałka krzemienia albo skałki dostępnej w sklepach. Kołowych nie polecam – upierdliwe. Przy kapiszonowych trzeba mieć dodatkowo kapiszony. Są zdecydowanie najłatwiejsze w obsłudze ale jak coś się uszkodzi to najtrudniej naprawić. Zdecydowanie czarnoprochowce są lepszym wyjściem niż warsztatowe samoróbki jutubowych preepersów ale nie mają szans w porównaniu z współczesną bronią palną. Po zarejestrowaniu broni czarnoprochowej można kupić proch w sklepach myśliwskich.

    b) Ale lepszą bronią indywidualną jest łuk. Niestety trudny w nauce i potrzeba do tego miesięcy a nawet lat. Nauka strzelania z muszkietu do stopnia „jako tako” trwa dzień/ kilka dni, z łuku minimalnie pół roku, żeby miało to sens (zazwyczaj więcej). Ponadto, trzeba mieć dużo siły, by naciągać odpowiednio potężny łuk. Ale jest bronią celniejszą, szybszą i cichą!

    c) Broń biała: jaką wybrać i czy w ogóle? Jak umiesz czymś walczyć to sprawa załatwiona. Np. ja ćwiczę szermierkę historyczną, więc wybiorę szablę. Jak nie umiesz to zastanów się czy broń w Twoim posiadaniu Ci pomoże czy może jednak sprowokuje kogoś do ataku, mimo, że wcześniej nie miał takiego zamiaru. Ale jeśli już chcemy mieć broń to jaką? Jest olbrzymi wybór. Należy pamiętać, że jak nie umiesz walczyć to najważniejszy jest dystans/ zasięg a więc m.in. długość broni. Dodatkowo, im broń krótsza, tym powinna być szybsza. Np. jeśli jesteś duży i silny i machasz wielką siekierą do drewna ale podbiegnie jakiś bandyta – karypel z trzymetrowym kijem z przyklejonym nożem jako grotem to raczej padasz trupem… W zasadzie to gdy nigdy nie trenowałeś walki bronią to chyba lepiej sobie częściowo darować temat i nie przygotowywać nic specjalnego – w końcu mamy wspomniane w punkcie 1) narzędzia: siekiera, szpadel, maczeta i inne. Jeśli już to polecam zwykłą włócznię.

    c.d.n. …

  11. Gontyx pisze:

    Część III

    7) pamiętajcie, że radioaktywny pył jest fizycznymi cząstkami, które unoszą się z wiatrem, a więc opad promieniotwórczy zależny jest od kierunku wiatru. Np. w Warszawie statystycznie najczęściej wieje z zachodu na wschód, więc jeśli ktoś jeszcze nie kupił działki do wybudowania ziemianki, lepiej niech nie kupuje na wschodzie. Najbardziej optymalnym kierunkiem jest północny zachód – stamtąd najczęściej wieje do Warszawy. Oczywiście może się zdarzyć, że gdy akurat spadnie bomba, kierunek wiatru będzie odwrotny.

    8) wody gruntowe – olbrzymi temat…

    a) kwestia wód gruntowych nie jest taka prosta. Głębokość wód gruntowych zależy od intensywności deszczu w długim okresie czasu. Czyli nie jest stała. Dam przykład ze swojej działki. W piwnicy mam studnię w której woda jest na głębokości ok. 5 m ppg (pod poziomem gruntu) czyli wody gruntowe także są na tej głębokości. Z mapy topograficznej odczytałem, że różnica wysokości poziomu Wisły (czyli głównej rzeki w okolicy) i ziemi na której jest moja działka wynosi 4 m. to oznacza, że poziom wód gruntowych jest o około metr niżej niż poziom Wisły. To oznacza, że bilans opadów do parowania jest ujemny oraz, że woda z Wisły zasila wody gruntowe w tamtej okolicy. Można wnioskować, że jeśli przez dłuższy okres czasu utrzymają się silne, stałe opady, poziom wód gruntowych się podniesie nawet o 2-3 metry. To niestety oznacza, że obecna głębokość wód gruntowych (5m) może się zmniejszyć do 2m. I jeśli będę kiedyś budował ziemiankę, to będę musiał wziąć to pod uwagę. Wam też polecam podobną analizę.
    Jak sprawdzić głębokość wody w studni? Uzyskać dostęp do rury odkręcając dekiel/ hydrofor/ inne. Następnie ciężarek (byle nie ołowiany!!) przywiązany do sznurka wrzucić aż do dna trzymając koniec sznurka w ręku. Gdy ciężarek sięgnie dna, zaznaczyć np. węzełek na sznurku przy wylocie rury. Tym sposobem od ciężarka do węzełka mamy pełną głębokość studni, a od węzełka do końca suchej części sznurka mamy głębokość lustra wody, czyli głębokość na jakiej są wody gruntowe. ALE!! To nie działa przy bardzo głębokich studniach.

    b) I teraz tak: jestem w ziemiance. Wody gruntowe gdy ją budowałem były 3m niżej. Niestety przypadek sprawił, że po tym jak bomba spadła wiatr sprowadził opad w moją stronę. Cząsteczki promieniotwórcze po 1sze: opadają na grunt w którym mam ziemiankę, a po 2gie zwiększa się ilość jąder kondensacji pary wodnej w powietrzu, więc mniejsza wilgotność niż zwykle powoduje powstanie deszczu. Więc pada. Przypadkiem deszcz także padał non stop przez jakieś 3 miesiące przed bombami i opadem radioaktywnym. Wody gruntowe mam jedynie 50 cm pod podłogą, a obecny deszcz zasila wody gruntowe nie tylko w wodę ale może także o cząsteczki radioaktywne. Przerąbane. Jeśli nie uszczelniłem ziemianki to po 1sze może mnie podtopić niszcząc część zapasów/ przedmiotów będących na podłodze, po 2gie sprawi to, że ziemianka nie będzie już zdatna do zamieszkania, nawet jak woda opadnie (przez promieniowanie).

    c) A jeśli byłem wcześniej sprytny i wywierciłem sobie studnię na 20 m? Ok, zrobiłem nawet badania biologiczno – chemiczne i firma hydrogeologiczna potwierdziła, że wg rozporządzenia Ministra Środowiska blablabla… woda jest zdatna do spożycia (wszystkie składniki w normie). Nawet jeśli była przed opadem promieniotwórczym, trzeba pamiętać, że po nim może już nie być zdatna do niczego przez napromieniowanie – zapas wody może okazać się niezbędny mimo studni.

    9) Watro też mieć świadomość, że jeśli musimy kupić ziemię, by przykryć naszą ziemiankę to też przydałoby się wiedzieć, jaką. Oczywiście żyzność nie ma tu żadnego znaczenia, więc nie musimy przejmować się ceną czarnoziemu. Chodzi o przepuszczalność gruntu – czyli jak szybko woda przezeń przepływa. Np. piasek czy to wydmowy, czy rzeczny zwykle jest dość dobrze wysortowany, a to znaczy, że ziarenka są podobnych wielkości, a więc między nimi jest wiele wolnych przestrzeni i woda może tymi przestrzeniami swobodnie przepływać „ciągnąc” za sobą promieniotwórcze cząstki. Najlepsza ziemia do tego celu (moim zdaniem) to glina polodowcowa. Zwykle ma ona w sobie bardzo różnej wielkości ziarna, od pyłów (lub nawet iłów) do kamieni wielkości pięści a nawet większych. Dzięki temu jest wysokie prawdopodobieństwo, że nie będzie tam wolnych przestrzeni między ziarnami albo będą bardzo małe, co znacznie spowolni infiltrację wód. (ciekawostka: ił to tak drobna frakcja, że gryząc go nie jesteśmy w stanie wyczuć ziaren i nie chrzęści między zębami. Niektóre zawiesiny medyczne mogą być właśnie takiej frakcji). Dodatkowo, jeśli chodzi o konstrukcję ziemianki to warto budując ją – nawet głęboko – pozostawić nad nią kopczyk o średnicy 2-3 krotnie większej niż zasięg ziemianki. Pozwoli to odprowadzić bezpośredni opad deszczu z dala od naszej budowli (o ile kopczyk będzie z mało przepuszczalnego gruntu!!). Warto także od każdej strony (od góry, od dołu i z każdego boku) w ziemi dodać warstwę kamieni wielkości minimum pięści. Gdybyśmy tego nie zrobili to wszelkie super zabezpieczenia przed opadem mogłyby zostać zniwelowane przez kopiące tunele krety. Nie przedrą się one przez osypany ziemią kamienny mur (może ze spoiwem).

    To by było chyba na tyle. Na razie nie mam więcej do dodania. Mam nadzieję, że nie odbierzecie tego, że się wymądrzam. Po prostu sądzę, że te informacje mogą się przydać, oby nigdy nie zdarzyła się sytuacja, w której uratują komuś życie. A jeśli napisałem coś, co już było to przepraszam.

    • Piotr pisze:

      Ad7: Jeśli będzie wojna z użyciem broni atomowej, to nie ma znaczenia skąd wieje wiatr, bo głowic spadnie co najmniej kilkadziesiąt (w czasach zimnej wojny Polska była „strefą buforową” zarówno dla ZSRR jak i NATO, około 400 głowic atomowych jako główny cel miało ustawiony jakiś punkt w Polsce) – nie będzie miało znaczenia z której strony wieje wiatr 😀
      Oczywiście istnieje też ryzyko jednostkowego ataku pojedynczą głowicą przez jakichś terrorystów (na przykład bomba walizkowa małej mocy czy wręcz brudna bomba), ale ci bardziej posługują się zastraszaniem społeczeństwa z użyciem tanich i prostych środków (typu granat w autobusie) niż wyrafinowanymi, drogimi technologiami.

      • Gontyx pisze:

        Jeśli na Polskę spadnie 400 bomb to nic nie ma znaczenia… Kwestia wiatru jest mało znacząca nawet jak spadnie jedna bomba na każde większe miasto ale jednak ma jakieś znaczenie także przy broni chemicznej – jeśli miałbym budować ziemiankę to na pewno nie na wschodzie Warszawy. I tyle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.