Dziś rano pogoda zaskoczyła mnie koniecznością skrobania przedniej szyby w samochodzie. Z braku sprzętu do odśnieżenia (nie miałem ani skrobaczki, ani chemicznego odmrażacza w sprayu) musiałem do usunięcia szronu użyć wody z butelki (z namoczonym szronem wycieraczki już sobie poradziły).
I tak sobie uświadomiłem, że może to dobra pora by sprawdzić, czy w samochodzie mamy sprzęt, który pomoże nam przetrwać nietypowe sytuacje w zimie. O samochodowym zestawie survivalowym już wspominałem, dziś napiszę o rzeczach istotnych z zimowego punktu widzenia. Niektóre pewnie się powtórzą w stosunku do tamtego wpisu.
- Woda — raczej w torbie, którą ze sobą przyniesiemy do samochodu, niż w samochodzie na stałe. Chyba, że parkujemy w ogrzewanym garażu.
- Wysokokaloryczne i smaczne jedzenie.
- Coś do rozpalania ognia (długie zapałki, zapalniczka), nieco paliwa do podtrzymania ognia choć przez krótki czas.
- Koce albo śpiwór.
- Saperka albo nawet mały szpadel.
- Rękawice robocze, mocne i najlepiej ocieplone.
- Latarka i świeży zestaw baterii do niej.
- Choć mały zapas paliwa.
- Linka holownicza do odpalania i wyciągania z rowu.
- Łańcuchy na koła.
- Kable rozruchowe.
- Koci żwirek lub piasek do poprawy przyczepności przy wyjeżdżaniu z oblodzonej powierzchni.
Jeśli zawsze pamiętasz o tym, by tankować samochód gdy zostaje Ci pół baku, i tak warto wozić choć 5 litrów paliwa. Nawet po to, by w razie potrzeby komuś pomóc…
Więcej na temat sprzętu, który warto zimą wozić w bagażniku przeczytasz na FoodStorageAndSurvival.com albo posłuchasz na TheSurvivalPodcast.com.
No z kocim żwirkiem to trzeba uważać – niektóre zrobione są z trocin, pszenicy czy kukurydzy i one nie są zbyt praktycznie do posypania kół. Żwirek ceramiczny czy silikonowy jak najbardziej.
Koci żwirek, gdy jest mokry, zamienia się w kleistą breję, zły pomysł.
Ale zamykane wiaderko po farbie z piaskiem wożę w zimie zawsze.
W roli skrobaczki świetnie sprawdza się karta kredytowa (może być też płatnicza 😉
O tak, kartę już raz kiedyś przerabiałem, wziąłem tą ze sklepu z meblami.
Rano jak wyjeżdżałem było +10 st, a jak miałem wracać to wszystko zamarzło.
Wożenie w samochodzie zbyt wielu gratów jest nieekonomiczne. Niemniej jest kilka rzeczy które mam w samochodzie cały czas: mała saperka, skrobaczka, płyn/odmrażacz do szyb, mała skrzynka z narzędziami, koc, gaśnica, kamizelka odblaskowa. Oddzielnych rzeczy survivalowych w samochodzie nie wożę, bo podstawowe mam zawsze przy sobie: latarka w breloku, coś do rozpalenia ognia, scyzoryk.
Po przeczytaniu tego wpisu, chyba dołożę na zimę mały pojemnik z piaskiem/żwirem, chociaż w zeszłym roku poradziłem sobie podkładając pod koła śmieci wyciągnięte z pobliskiego kubła.
Survivalista, wybacz mi ten offtop:
tutaj: http://tiny.pl/h123q
…ale to co się dzieje w związku z zdarzeniami na Marszu Niepodległości, sprawia, że krew mi wrze. (Podajcie te filmiki dalej!)
Jak tak dalej pójdzie w tym kraju – twoje porady jeszcze staną się naprawdę przydatne!
…mówię oczywiście o tych najbardziej hardkorowych poradach 🙂
bo o samochodach, jak najbardziej ważne na co dzień
dzien dobry
jeżeli mogę coś dodać od siebie. W miom przypadku podczas jazdy ubrany jestem lekko (do sklepu, pracy) i nieprzystosowany do długiego przebywania na swieżym powietrzu. W aucie posiadam jednak cieple ubranie na zmianę, a dokladnie buty, kurtke, rekawiczki, spodnie, czapkę. Może to zabrzmi lakonicznie, jednak już się w pewnej sytuacji znalazłem, gdy po wyjściu z biura i ujechaniu kawałka okazało się, że powietrze z koła uszło. Niby nic nadzwyczajnego, ale ja byłem w gajerze, a na zewnątrz -17 stopni. Po godzince pracy, szczesliwy bylem z drugiej kurtki, cieplych spodni, rekawiczek i czapki.
W zimę zwłaszcza nawet banalne czynności na zewnątrz wymagają osłonięcia ciała. Działo się to niestety w okresie wzmożonego opadu, więc na pomoc drogową (zajętą innymi czynnościami 🙂 nie można było liczyć.
Ja zamiast piasku albo kociego żwirku zeszłej zimy poradziłem sobie podkładając dywaniki z środka pod koła 😉
Z tym piaskiem bym nie przesadzał, znam gościa co cały rok wozi worek piasku, bo latem nie chce mu się wyjąć i nie ma też gdzie, go zostawić.
Kiedyś miałem taką sytuacje że potrzebowałem, bo nie mogłem pojechać pod oblodzona górkę, ale dzięki saperce znalazłem trochę niezmarzniętej ziemi pod krzakami i udało się wjechać.
saperko-szpadel, z naostrzoną krawędzią i mocnym trzonku, to niegłupi pomysł 🙂
Z rzeczy które wożę ze sobą.
* Chusteczki nawilżane do mycia rąk (takie dla niemowląt są ekonomiczne)
* Transformator 12V DC->220V AC
* Duża i ciężka maczeta
* Długopisy, kartki
* Linka holownicza. Raz nawet wrzuciłem ją pod koła dla przyczepności.
Swoją drogą, samochodem bym się nie ewakułował. Widoczny, hałaślwy, porusza się po ustalonych łatwych do kontroli/zablokowania drogach. Stawiam na rower.
Zamiast piasku świetnie sprawdza się cement
Zamiast piasku można mieć trochę popiołu z pieca, najlepiej mieszana ziarnistość – hermetycznie zapakowany zawsze trochę lżejszy.
Do tego ja zawsze wożę klemy i linkę, cienkie rękawiczki, latarkę ładowaną z zapalniczki lub z ogniwem słonecznym i czołówkę led. A w kombiku mam dmuchany materac (głownie na lato jak wracam w nocy i czuje się senny to nie gniotę się na fotelu tylko składam kanapę, graty na porzód (wiele tego nie ma) – kompresorek cienki śpiworek i za kilka minut spanie gotowe – 3 godzinki i można jechać dalej. Na zimę przydałoby się webasto do tego 🙂
No ale wracając do rzeczy:
Na zimę dokładam saperkę/szuflę do śniegu,
czerwoną migającą lampkę lub flary chemiczne – na wypadek awarii we mgle,
jak w góry to łańcuchy – raz miałem dobre opony ale po 1,5km cały czas pod górkę dosłownie 50m przed szczytem auto wychamowało i nie szło dalej jechać… musiałem cofać 1450m
Do tego 2 litry paliwa albo i 5 – raz nie chciałem przepłacać na stacjach na A4, skoro 5km od zjazdu z autostrady miałem stację – co się okazało tir się rozkraczył na 2 pasy zaraz za zjazdem – objazd dla osobówek po niemal gruntowej drodze, co chwila ktoś na mijance wpadał do rowu, na szczęście przebiłem się do innej stacji – niestety pod górkę 50m od stacji benzyna odpłyneła na tył baku i musiałem na piechotę zasuwać 5 minut przed zamknięciem stacji.
mam jeepa, ale to nie rozwiązuje problemów zimy, a co najwyżej ułatwia w ich pokonaniu. dla mnie pomocą nie jest saperka ,ale łopata plastykowa z marketu , ze skróconym trzonkiem ,by mogła się zmieścić do bagażnika.