Żywność o ekstremalnie długich terminach przydatności

Dziś będzie o temacie równie istotnym, jak wałkowana ostatnio ewakuacja, czyli o budowaniu zapasu żywności. Dostaliśmy mianowicie taki komentarz kilkanaście dni temu:

Witam, chciałem napisać mejla, ale nie znalazłem takiej możliwości, więc postanowiłem zapytać się w komentarzu pod najnowszym postem. Co Panowie sądzą o tego typu zapasach jedzenia?:

http://wisefoodstorage.com/long-term-food-supply.html

Zdaję sobie sprawę z tego, że można na bieżąco zjadać i uzupełniać zapasy, jednakże w czasach „normalnych” nie każdemu może to odpowiadać ze względu na smak/jakość oraz tony chemicznego paskudztwa, które znajduje się w  puszkowanym jedzeniu. Czy nie lepszym pomysłem dla osoby, która na przykład cierpi na chwilową nadwyżkę gotówki (drogie to okrutnie) jest kupienie takiego np. rocznego zestawu z 25-letnim terminem przydatności do spożycia i nieumartwianie się codziennie o to, że trzeba dokupić mielonkę, bo wczoraj takową zjadło się na śniadanie? Domyślam się, że w tego typu zestawach chemii jest jeszcze więcej, jednak do jej spożycia doszłoby dopiero w sytuacji nadzwyczajnej i człowiek raczej by już wtedy nie wybrzydzał.

Na wstępie zaznaczę tylko, że po zmianie szablonu parę rzeczy nam umknęło, między innymi nie było nigdzie odnośnika do strony z danymi kontaktowymi. To już naprawiliśmy, więc jeśli ktoś ma do nas pytanie, to oczywiście może je skierować mailowo. 🙂

Przechodząc do meritum, nie polecalibyśmy rozpocząć robienie zapasów od takich właśnie produktów. Już spieszymy wyjaśnić, dlaczego.

Po pierwsze, są to rzeczy dość drogie. Zapas żywności nadający się do łatwego przechowywania i  łatwego (codziennego) wymieniania można kupić już za małe kilkaset złotych na osobę. Składa się z tanich produktów — cukru, mąki, kaszy, ryżu, makaronu i oleju roślinnego. Dopiero taki zestaw należy rozbudowywać o warzywa, owoce i mięso — suszone, kiszone, konserwowane, czy cokolwiek innego.

Po drugie, takich rzeczy nie jada się na co dzień. Tego też radzimy unikać, bo nikt nie chce w kryzysowej sytuacji mieć na głowie także sraczki, spowodowanej przez zjedzenie produktu, którego nasz żołądek za bardzo nie toleruje. Jest to istotne zwłaszcza w przypadku dzieci, którym te produkty mogą też zwyczajnie nie smakować. Lepiej mieć w zapasach to, co jadamy regularnie — znać metody na zamianę tego produktu w zjadliwy posiłek (przygotowanie, przyprawienie, podanie), znać smak, a najlepiej jeszcze — lubić go. 🙂

Po trzecie, w rozsądnie kupowanych produktach do zapasów wcale nie ma tak dużo chemii, jak może się wydawać Czytelnikowi. Jesteś w stanie kupić konserwy niezawierające żadnych środków konserwujących, tylko 98% mięsa i sól. Oczywiście będą odpowiednio droższe od najtańszych konserw turystycznych, które jednak mają mnóstwo wody, a przez to są mniej wartościowe. Właśnie konserwy w puszkach wcale nie muszą mieć dużej ilości konserwantów, bo przecież świetnym zabezpieczeniem przed psuciem się jest puszka sama w sobie. Analogicznie wygląda sytuacja z żywnością suszoną, ale także konserwowymi ogórkami, brzoskwiniami w syropie, miodem, mlekiem w proszku, itd.

Po czwarte, można sobie doskonale samemu robić zapasy żywności jakości nieporównywalnej z czymkolwiek innym, co można kupić w sklepie. Jabłka z własnego sadu, wysuszone na słońcu czy nawet w elektrycznej suszarce, będą znacznie smaczniejsze i zdrowsze od jabłek z przemysłowego sadu. Podobnie z mięsem, np. dziczyzną, albo wołowiną od zaprzyjaźnionego hodowcy. Nawet jeśli nie mamy możliwości wyprodukowania tych warzyw czy owoców samemu, to już kupując produkty lepszej jakości (ekologiczne, albo po prostu ładnie wyglądające, nie obite, nie nadpsute, itd.) mamy duży skok jakości w stosunku do przetworzonej żywności z takiego komercyjnego zapasu.

Oczywiście taka żywność w paczkach ma pewne zalety — jak choćby niedużą masę i objętość (jako że są to głównie produkty liofilizowane). Zaletą jest też kupienie jednego zestawu, do którego (w teorii) nie trzeba zaglądać przez 25 lat. Jeden wydatek załatwia nam zapas żywności i nie musimy się nim już martwić.

Co akurat osobiście uważam za wadę — bo zapasy żywności powinny być stałym tematem w życiu osoby zainteresowanej przygotowaniami na trudne czasy. Powinno się je nieustannie tworzyć, wymieniać i testować, bo tylko wtedy będą one najbardziej efektywne w razie czego.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

8 komentarzy

  1. darnok pisze:

    Ja od dawna dążę do samowystarczalności żywnościowej,topinambur,kasztany jadalne,bataty,sad,warzywniak,,kury planuje też hodowle czegoś na mięsko,ale ponoć mięso musi kruszeć,więc nie wiem czy jest sens się w to bawić

  2. Siergiej pisze:

    Dla wszystkich osób którzy są żywieniowo uświadomieni i produktów bogatych w węglowodany starają unikać jak ognia a za to gustują w tłuszczu (nadal nawet mi brzmi to dziwnie :]) polecam podcast jak zorganizować sobie zapasy z użyciem zdrowych i bogatych w składniki odżywcze rzeczy – http://www.intentionallydomestic.com/radio-show/

    Odnośnie takich zestawów to podzielam opinie autora. Jeśli produktów które są w tych zestawach nie masz w swoim normalnym jadłospisie to przepraszam ale jak będziesz musiał to jeść na śniadanie, obiad, kolacja przez parę dni, tyg., miesięcy to wiadomo co się stanie.
    Mógłbym rozwodzić się jeszcze długo na temat innych kwestii:TEORIA kalorii, glutenu, tłuszczu, cukrów ale to może innym razem.

    A co według mnie jest lepsze od tego zestawu – najprostsze i zarazem najlepsze http://wiadomosci.onet.pl/swiat/64-letni-smalec-z-puszki-nadal-jadalny/gz9k1.

  3. p pisze:

    Jeżeli już dodają jakąkolwiek szkodliwą chemię do konserw (a wbrew pozorom jest to dość rzadko…) to jest to najczęściej azotyn sodu. Innej szkodliwej „chemii” jeszcze nigdy nie udało mi się znaleźć.

    Właściwie to robiąc samodzielnie weki i konserwując je białym cukrem buraczanym czyni się je bardziej szkodliwymi niż owe wieloletnie konserwy…

  4. Ja pisze:

    konserwy nie są dobre ze względu na aluminium, które nam szkodzi, ale wiadomo tonący brzytwy się chwyta

    • Wilq pisze:

      Najczęściej konserwy są wykonane z blachy stalowej ocynkowanej, a nie aluminium z którego robi się głównie puszki do napojów.
      Puszki są pokrywane od wewnątrz lakierem, który stanowi barierę pomiędzy zawartością puszki a samą puszką.

  5. Siergiej pisze:

    Ale warto dopowiedzieć że lakier ten zawiera BPA (Bisfenol A) który jest równie zły. Uprzedzając pytanie BPA jest praktycznie w każdym lakierze i plastiku. Także nawet taka pokrywka do słoika jest pokryta lakierem od wewnątrz a więc ma też BPA. Bardzo się zasmuciłem jak się o tym dowiedziałem bo zawsze myślałem że słoiki są najczystsze.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Zawsze możesz użyć weków, które mają szklane pokrywki i tylko gumową uszczelkę.

  6. Juarez pisze:

    Taka żywność jest konieczna na czas marszu. Nie ma innej i wszystko inne jest gorsze.
    Liofilizaty sa zbilansowane i zawierają czesto wazywa a nie tylko mąke i mięso.

    Jeśli robisz BOB na 5 dni musisz mieć zywność na 5 dni właśnie o długim terminie do spozycia. Jeśli zakładasz ucieczkę przez tydzień na tyle musisz mieć żywności liofilizowanej. Reszta tak jak pisał autor bloga. Nie koniecznie i drogo wiec po co.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner